2008/11/05

Warszawa nigdy nie będzie bankrutem

Czy kryzys na rynkach finansowych zachwieje finansami stolicy? - Będzie ciężko, ale damy radę - mówi w rozmowie z "Gazetą" Mirosław Czekaj, skarbnik miasta.
Wczoraj w Pałacu Kultury zakończyła się dwudniowa konferencja poświęcona nowoczesnemu zarządzaniu finansami miast. Przez dwa dni urzędnicy miejscy z całej Europy zastanawiali się, jak w obliczu światowego kryzysu finansowego bezpiecznie zarządzać kasą miejską.
- W Budapeszcie mamy ciężką sytuację. Obcięliśmy wydatki, obniżyliśmy pensje pracowników. Ale u nas głównym problemem są politycy, którzy podejmują złe decyzje. Wbrew pozorom kryzys ma pozytywny skutek. Dopiero teraz politycy, gdy widzą takie zagrożenie, działają wspólnie - mówił Adam Tibor Lotos z urzędu w Budapeszcie. Teraz Warszawa chce skorzystać z tych doświadczeń.
Rozmowa z Mirosławem Czekajem, skarbnikiem miasta
Na światowych rynkach od kilku tygodni trwa kryzys finansowy. W trudnej sytuacji jest już stolica Węgier. Czy następna w kolejce jest Warszawa? Przez wiele lat dochody naszego miasta co roku znacząco rosły. Teraz, po latach prosperity, czekają nas ciężkie czasy.
Co takiego się stało?
Od przyszłego roku miasto będzie miało coraz mniejsze dochody. Wszystko przez większą ulgę rodzinną i niższe stawki PIT. Warszawiacy są zadowoleni, bo zapłacą mniejsze podatki, ale przez to do kasy miasta nie wpłynie ok. 1 mld zł. Gwałtownie zmniejsza się też liczba transakcji na rynku nieruchomości. Szacujemy, że ok. 200 mln zł mniej dostaniemy z podatku od czynności cywilnoprawnych. Na dodatek musimy oddać miliard złotych, czyli tzw. janosikowe, do budżetu państwa na wsparcie biedniejszych gmin i powiatów.
Czy finanse miasta czeka załamanie?
Będzie ciężko, ale damy radę. Musimy zacisnąć pasa. Właśnie ogłosiliśmy "politykę trudnego pieniądza". Mówiąc wprost: na sprawy bieżące możemy wydać tylko tyle, ile akurat mamy dochodów bieżących. I ani złotówki więcej. Przez to w przyszłym roku nie będzie więcej pieniędzy m.in. na edukację, kulturę, zdrowie, pomoc społeczną, sport. Tyle samo co w tym roku dostaną więc domy kultury, szpitale czy szkoły.
Czy to wystarczy, by zabezpieczyć miasto przed ewentualnym kryzysem?
Kryzys zawsze jest zaskoczeniem. To w czasach koniunktury powinniśmy się do niego przygotować i gromadzić rezerwy.
A Warszawa odkładała pieniądze na chude lata?
Nie bardzo. Ogromne pieniądze inwestowano w transport. Nie udało się wiele odłożyć. A jeśli nie chcemy stracić unijnych dotacji, musimy w dalszym ciągu dużo budować. Stolica nie ma oszczędności.
Czy miasto jest stabilne finansowo?
Zrobiliśmy dużo, by ochronić miasto przed kryzysem. Poddaliśmy się zewnętrznemu audytowi. Agencja ratingowa oceniła sytuację finansową miasta. Warszawę bada też Regionalna Izba Obrachunkowa. Nieustająco wczytujemy się w ich sygnały. Jeśli pojawi się jakikolwiek sygnał zagrożenia, będziemy reagować natychmiast.
Jak będziecie wydawać pieniądze?
W pierwszej kolejności sfinansujemy dług miasta i wpłaty do budżetu państwa. Tylko to nam gwarantuje wiarygodność. Dopiero to, co nam zostanie, podzielimy między dzielnice.
Jak przekonał pan burmistrzów do polityki trudnego pieniądza?
Stworzyliśmy system, który premiuje tych, którzy zarobią więcej. Nagrodzimy oszczędnych szefów dzielnic, którzy wydadzą mniej, niż planowali, lub uzyskają dodatkowe dochody. By zachęcić dzielnice do oszczędności, stworzymy dodatkową pulę pieniędzy w budżecie miasta na specjalne inwestycje. Chodzi o takie, które w następnych latach przyniosą trwałe obniżenie kosztów, np. o ocieplenie szkoły. W funduszu znajdzie się kilkadziesiąt milionów złotych.
W przyszłym roku chcecie wydać 3 mld zł na inwestycje. Skąd weźmiecie na to pieniądze?
Większość z kredytów. Trudno zbierać przez 30 lat na budowę mostu czy drogi. Pożyczymy więc całą sumę i będziemy ją spłacać.
Czy kolejne pożyczki w tak trudnym momencie nie zachwieją finansami miasta?
Stawiamy na najtańsze pieniądze. Pożyczymy je na preferencyjnych zasadach od Europejskiego Banku Inwestycyjnego i Banku Rozwoju Rady Europy. Resztę uzyskamy z emisji obligacji miasta. Już rok temu ratusz zapowiadał emisję obligacji, ale w tym roku się nie udało.
Liczę, że w przyszłym roku wypuścimy obligacje o wartości sięgającej kilkaset milionów euro. W czasach kryzysu to produkt szczególnie ceniony przez inwestorów.
A jeśli zabraknie pieniędzy na jakąś inwestycję?
Sprzedamy jakąś nieruchomość.
Warszawa często reperuje swój budżet, sprzedając atrakcyjny grunt. Ale wcześniej czy później ziemia i nieruchomości się skończą...
Mamy do wyboru: sprzedać działkę i zbudować most czy drogę albo zostawić sobie grunt, ale nie zrobić nic. Na konferencji pracownik biura budżetu z amsterdamskiego ratusza powiedział, że ich miasto nie sprzedaje swoich gruntów, tylko je dzierżawi...Amsterdam jest bardzo bogaty, dlatego łatwo im utrzymywać majątek.
Czy w momencie krachu finansowego Warszawa może zbankrutować?
To niemożliwe. W naszym systemie nie przewiduje się czegoś takiego jak bankructwo miasta. Warszawa nigdy nie będzie bankrutem.
Gazeta Stołęczna
Rozmawiała Dominika Olszewska

Brak komentarzy: