2008/11/07

Czerwone książeczki Hanny Gronkiewicz-Waltz

Miejscy urzędnicy dostali nowe, czerwone legitymacje. I łamią sobie głowy, do czego tez mają one służyć. - Można się nimi legitymować w metrze - podpowiada rzecznik ratusza .
Taki dokument ma już prawie każdy miejski urzędnik. Posiadaczami książeczek są też przedstawiciele najwyższych władz miasta: prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz, jej zastępcy i burmistrzowie. Na okładce lśni herb stolicy: warszawska Syrenka. W środku jest zdjęcie urzędnika, imię, nazwisko, nr kadrowy i zajmowane stanowisko. Dokument jest ważny tylko rok.Urzędnicy głowią się teraz, do czego czerwone książeczki mają im się przydać. Wszak, by dostać się do ratusza, nie trzeba przecież pokazywać żadnego dokumentu. - Nasz naczelnik z dumą wręczył nam książeczki przypominające legitymacje partyjne. Spytałem, po co nam one. Nie wiedział. Gdy naciskałem, przyznał: "mamy je tylko mieć - tak zdecydowała pani prezydent". Mam ją już miesiąc i jak dotąd ani razu mi się nie przydała - relacjonuje jeden z inspektorów z ratusza.
W lipcu prezydent Gronkiewicz-Waltz wydała w sprawie książeczek specjalne zarządzenie. Czytamy w nim: "Wprowadza się obowiązek posiadania przez pracowników Urzędu m.st. Warszawy legitymacji służbowej. [...] Legitymacja potwierdza zatrudnienie w urzędzie m.st. Warszawy". Pierwsi dostali je pracownicy ratusza. Teraz trafiły do urzędów dzielnic. - Dla mnie to absurd. Dostałem legitymację, ale nie mam pojęcia, do czego służy. Pokazałem rodzinie, trochę się pośmialiśmy. Kilka dni temu schowałem ją do biurka, niech sobie tam leży - mówi jeden z burmistrzów.
- Nie żyjemy w czasach komuny. Identyfikatory miałyby sens, ale takie legitymacje rodem z PZPR to kretyński pomysł. Poza tym u nas w dzielnicy wszyscy się znają, więc coś takiego w ogóle nie jest potrzebne. To wyrzucanie pieniędzy w błoto - dodaje inny burmistrz. Jak ustaliśmy, ratusz wydrukował 4 tys. takich legitymacji. Koszt jednej to prawie 10 zł. Na wszystkie z kasy miasta poszło 39 tys. zł.
- Legitymacje to ważny dokument dla każdego urzędnika. Ma to być dodatkowy dowód tożsamości. Nasi pracownicy mogą się nim wylegitymować np. na targowisku, w spółce komunalnej czy w instytucjach o rygorach szczególnego bezpieczeństwa, np. w metrze - tłumaczy Tomasz Andryszczyk, rzecznik ratusza.I dodaje: - Legitymacja może się też przydać, gdy pracownik będzie musiał przyjść do ratusza poza godzinami pracy, w niedzielę, a ochroniarz nie będzie chciał go wpuścić.
- Raz pokazałam legitymację naszemu ochroniarzowi, to o mało nie spadł z krzesła. Skwitował krótko: pani, schowaj ten świstek - opowiada nam urzędniczka z magistratu.
Gazeta Stołeczna
Dominika Olszewska

Brak komentarzy: