2010/11/16

Burmistrz tłumaczy, jak jego znajoma dostała mieszkanie

Ważą się losy Jarosława Dąbrowskiego (PO), burmistrza Bemowa. Musi na piśmie wytłumaczyć się z ekspresowego przydziału mieszkania komunalnego w świetnej lokalizacji, który dostała matka jego podwładnej
Burmistrza czeka też kontrola urzędników Hanny Gronkiewicz-Waltz, która ma zbadać okoliczności problematycznej decyzji zarządu Bemowa, na którego czele stoi Jarosław Dąbrowski. - Tę sprawę trzeba wyjaśnić. A w przyszłej kadencji wprowadzić nowe, jasne dla wszystkich i sprawiedliwe zasady przydziału mieszkań komunalnych - mówi Julia Pitera, minister ds. walki z korupcją.

Walczą o mandaty

To reakcja na nasz tekst, w którym opisaliśmy perypetie mieszkaniowe Elżbiety K., matki Barbary Lewandowskiej, przyjaciółki Jarosława Dąbrowskiego zatrudnionej na stanowisku koordynatorki jego sekretariatu.

Ustaliliśmy, że burmistrz Bemowa podpisał się pod uchwałą przyznającą K. blisko 40-metrowe mieszkanie komunalne. Zaskakująca była wielkość, lokalizacja i czas podjęcia tej decyzji.

W kolejce po komunalny lokal czeka na Bemowie ok. 200 rodzin, z reguły w dramatycznych warunkach. K. dostała sporą kawalerkę na wyłączność w wolno stojącym, wyremontowanym przez dzielnicę domu, w ekskluzywnej lokalizacji na Boernerowie. Na dodatek w ekspresowym tempie - od wpisania do komunalnej kolejki minęło niespełna pół roku. Inni czekają nawet ponad dziesięć lat.

Zarówno Jarosław Dąbrowski, jak i Barbara Lewandowska walczą o mandat radnych z listy partii Tuska. Skreślić ich już nie można. Chyba że na własne życzenie. Władze warszawskiej PO nie kwapią się z podejmowaniem decyzji w tej sprawie.

- Poczekam na wyniki kontroli. Dostałam obietnicę, że będą gotowe szybko - mówi Małgorzata Kidawa-Błońska, szefowa warszawskiej PO.

- PO idzie do wyborów pod hasłem: zero rodzin na listach kandydatów na radnych - mówi Grażyna Kopińska, szefowa programu Przeciw Korupcji Fundacji Batorego. - Tymczasem znacznie poważniejszy problem to posady i dobra publiczne dzielone po znajomości. Dlatego hasło PO powinno brzmieć: zero stanowisk i mieszkań komunalnych dla rodzin i znajomych.

Kopie piłkę z premierem

Jarosław Dąbrowski był bohaterem wczorajszej konferencji prasowej Katarzyny Munio, kandydatki na prezydenta stolicy z Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej. Przed ratuszem na pl. Bankowym przypomniała, że należy do najlepiej opłacanych urzędników. Prócz burmistrzowskiej pensji (192 tys. zł rocznie) partia dała mu posadę w radzie nadzorczej Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji (41 tys. zł rocznie). - Jarek Dąbrowski to jeden z kilku burmistrzów, którym pani prezydent umożliwiła dorabianie na boku. Czy jest specjalistą od wodociągów? I jeszcze ta sprawa z mieszkaniem dla matki przyjaciółki. Jak to możliwe, że ktoś taki rządzi Bemowem? - pytała Katarzyna Munio.

Dodała: - Donald Tusk tyle mówi o etyce w polityce, a tu pod jego nosem w najlepsze trwa najgorszej klasy kolesiostwo. Partia takim ludziom powinna natychmiast cofnąć rekomendacje.

Potem podeszła do bramy ratusza i zawiesiła na niej tablicę z napisem: "Warszawski urząd pracy tylko dla prominentnych działaczy PO. Rejestracja w bufecie".

Nie jest tajemnicą, że Dąbrowski ma w warszawskiej Platformie wysoką pozycję. Należy do ulubieńców wiceszefowej partii Hanny Gronkiewicz-Waltz, która przyznawała mu jedne z najwyższych burmistrzowskich nagród. Na jednym z bemowskich boisk przy ul. Obrońców Tobruku grywa Donald Tusk i jego najbliżsi współpracownicy. Na tych słynnych już w dzielnicy meczach pojawia się też burmistrz Dąbrowski. - Wie, jak zaistnieć. Donald lubi grać w piłkę, udostępnił im więc stadion - zdradza nam jeden z działaczy PO.

Gazeta Stołeczna, JanFusiecki, Dominika Olszewska

2010/11/15

Stołeczne spółki Platformą stoją

Kiedy zaczynała rządzić stolicą, podkreślała, że nigdy nie rozdawała posad z politycznego klucza. Dziś Hanna Gronkiewicz-Waltz pytana, dlaczego w spółkach należących do miasta roi się od ludzi Platformy Obywatelskiej, odpowiada, że "przynależność partyjna nie może nikogo dyskryminować". Jednocześnie świetnych fachowców na członków zarządów i rad nadzorczych widzi przede wszystkim w kojarzonych z PO burmistrzach. W Ratuszu nie dziwią się nawet wtedy, gdy słyszą, że podczas tego samego posiedzenia rady, zwolnione przez obecnego ministra sprawiedliwości miejsce, natychmiast zajmuje jego brat - pisze tvn24.pl.
Walkę o to, by spółki miejskie nie kojarzyły się wyborcom jedynie z dobrze płatnymi posadami dla partyjnych działaczy, zapowiadała już w poprzedniej kampanii. W "Programie dla Warszawy na lata 2006-2010" Hanna Gronkiewicz-Waltz pisała, że "są one swoistą nagrodą dla lojalnych partyjnych funkcjonariuszy rządzącej partii, którzy obejmują w nich dobrze płatne posady prezesów, członków zarządów i rad nadzorczych". Tuż po wygranej nowa prezydent stolicy zapewniała z kolei, że "politycznych posad nie rozdawała” i rozdawać nie ma zamiaru, a w Ratuszu „nie będzie zarządzania politycznego".
Burmistrz cenna rzecz

W nowym programie, który ubiegająca się o ponowny wybór Gronkiewicz-Waltz rozdawała w sobotę na 30. piętrze Pałacu Kultury i Nauki, podobne deklaracje nie padają. - Jest bardziej konkretny i realny, bo jestem osobą mądrzejszą o doświadczenie czterech ostatnich lat – tłumaczyła podczas konferencji podsumowującej jej dokonania. Doświadczenie z obsadzaniem stanowisk w spółkach miejskich obecna prezydent Warszawy ma jednak takie samo, jak poprzednicy, których tak krytykowała.

Dziś m.st. Warszawa jest jedynym właścicielem 27 spółek (plus 15 spółek z większościowym/ mniejszościowym udziałem). W 2006 roku było ich 34. Co z hucznie zapowiadaną prywatyzacją i likwidacją "tych, których działalność nie leży w interesie miasta"? Prezydent tłumaczy, że z "prywatyzacją się nie paliła", bo chciała wszystko dokładnie sprawdzić. - Ale uważam, że ten wynik to i tak dużo. A cały szereg spółek jeszcze zrestrukturyzujemy – zapowiada. Łatwo nie będzie między innymi dlatego, że w ich zarządach i radach nadzorczych aż roi się od ludzi z Platformy Obywatelskiej, albo z PO związanych. Są wśród nich szeregowi działacze, radni, ale i wiceburmistrzowie oraz burmistrzowie. W oddelegowywaniu do spółek tych ostatnich Gronkiewicz-Waltz dzisiaj widzi już tylko korzyści.

Jej polityka

- To jest moja polityka, bo w ten sposób mam kontrolę miejską nad daną spółką. Burmistrzowie w ich radach nadzorczych to bardzo cenna rzecz – przekonuje. Ale i zastrzega: - Absolutnie nie są to jednak osoby, które można by nazwać nominantami politycznymi.

Ilu nowych członków prezydent Gronkiewicz-Waltz wprowadziła do rad nadzorczych i zarządów spółek miejskich? - Myślę, że bardzo niewielki procent. Jestem ostatnią osobą, która robi rewolucje kadrowe – uważa była prezes NBP. Z dokumentów Krajowego Rejestru Sądowego, które przejrzeliśmy, wynika jednak co innego.

Partia, rodzina, fachowiec

Tylko na przestrzeni czterech miesięcy, od lutego do kwietnia 2007 roku (a więc w pierwszych miesiącach urzędowania obecnej prezydent) w radach nadzorczych i zarządach spółek miejskich pojawiło się kilkadziesiąt nowych nazwisk. Wiele z nich to osoby związane bądź kojarzone z PO. 23 marca 2007 r. na stanowisko członka rady nadzorczej Towarzystwa Budownictwa Społecznego Bemowo powołany został Krzysztof Kwiatkowski, ówczesny wiceprzewodniczący sejmiku... łódzkiego, obecny minister sprawiedliwości. W maju następnego roku Kwiatkowski, wówczas już senator PO, przestał być członkiem rady. Na tym samym posiedzeniu trafił do niej jednak jego brat – Sebastian. - Spełnia wszystkie wymagania merytoryczne – podkreśla Tomasz Andryszczyk, p.o. rzecznika stołecznego magistratu.

Dziś oprócz brata ministra w radzie nadzorczej TBS Bemowo zasiadają jeszcze między innymi Roman Bielański (działacz PO z Wołomina) i Marek Lipiński (wiceburmistrz Woli z PO) a prezesem zarządu jest Andrzej Smoliński, były poseł AWS, obecnie w Platformie. Wszyscy wymienieni stanowiska objęli w 2007 lub 2008 roku.

"Bez znaczenia"
Podobnie jak Marek Andruk, burmistrz Woli (PO) i Jarosław Dąbrowski, burmistrz Bemowa (PO). Do rady nadzorczej miejskiego giganta, czyli Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji weszli 13 marca 2007 roku. Dąbrowski ciekawie tłumaczy, dlaczego radzie się przydaje. - Bo wcześniej byłem w radzie nadzorczej miejskich wodociągów w Jarocinie - mówi nam.

Ratusz stanowczo podkreśla jednak, że "w obecnej kadencji jedynym kryterium doboru kandydatów na członków organów spółek z udziałem m.st. Warszawy są ich kwalifikacje merytoryczne", tj. wykształcenie oraz predyspozycje. - Przynależność partyjna kandydata ani przynależność do konkretnej opcji politycznej nie ma znaczenia – zaznacza Andryszczyk.

Nie dyskwalifikować

Miasto nie wie, ilu partyjnym działaczom spółki płacą średnio po ok. 2,5 tysiąca złotych za zasiadanie w radach i zarządach. Osoby aplikujące do pełnienia funkcji w organach spółek, które uznano za dysponujące odpowiednimi kwalifikacjami, nie mają po prostu obowiązku informowania o swojej przynależności partyjnej bądź jej zmianie. - Przynależność partyjna kandydatów nie jest ewidencjonowana. Co więcej, w świetle przepisów o ochronie danych osobowych, zbieranie takich informacji przez Urząd m. st. Warszawy jest niedozwolone – podkreśla p.o. rzecznika urzędu miasta.

Prezydent stolicy idzie o krok dalej i stwierdza, że odrzucanie czyjejś kandydatury ze względu na przynależność partyjną mogłoby zostać odebrane jako dyskryminacja. - Taka przynależność nie dyskwalifikuje kandydatów. Jeżeli ktoś jest aktywnym działaczem jakiejś partii, to nie mogę mu powiedzieć: przepraszam bardzo, ale pan należy do Platformy i dlatego nie może zostać szefem – podkreśla Gronkiewicz-Waltz.

"Fachowiec"
Tę strategię prezydent wcieliła w życie między innymi w przypadku Sławomira Michalaka, pełnomocnika finansowego jej komitetu w poprzednich wyborach i działacza PO z Ochoty. - Sprawdził się i poszedł do bardzo trudnej spółki. Myślę, że to osoba bardzo wykwalifikowana – zaznacza wiceprzewodnicząca Platformy. Identycznie rzecz się podobno ma jeśli chodzi o jednoczesne zasiadanie Stanisława Rojka (b. Wiceprezydenta stolicy, męża radnej PO) w zarządzie Przedsiębiorstwa Produkcyjno-Handlowo-Usługowego "ZAPLECZE" i radzie nadzorczej MPT. - Pan Rojek to nie jest moja nominacja w takim sensie, że ja go sobie wymyśliłam. To fachowiec – zapewnia prezydent stolicy.
TVN24, TVN Warszawa

2010/11/13

Bemowo: Burmistrz nic nie wiedział o mieszkaniu?

Kto ma szansę na ekspresowy przydział mieszkania komunalnego w świetnej lokalizacji? Trzeba mieć córkę, która jest przyjaciółką burmistrza Bemowa Jarosława Dąbrowskiego (PO) i jeszcze kandyduje do rady miasta z listy partii Tuska.

Burmistrz Jarosław Dąbrowski, szef PO na Bemowie, to jeden z ulubieńców Hanny Gronkiewicz-Waltz. Jest liderem listy PO do rady dzielnicy. - Jest aktywny, ma dobre kontakty z prasą. To się liczy - mówią w warszawskiej PO.

Burmistrz ma też przyjaciółkę, Barbarę Lewandowską, koordynatorkę jego sekretariatu. Ona z kolei trafiła na elitarną listę kandydatów PO do Rady Warszawy.

Koneserska lokalizacja

Na Bemowie na mieszkanie komunalne czeka się nawet dziesięć lat. W kolejce jest 200 rodzin. W 2008 r. przydziały na mieszkania gminne dostało zaledwie osiem osób. Trzy z nich trafiły do lokali socjalnych o najniższym standardzie na Pradze-Północ i Woli. Czwórka dostała skierowanie do bloku komunalnego na odludziu. Tylko jedna osoba, Elżbieta K., emerytowana nauczycielka, dostała mieszkanie komunalne na Boernerowie, na osiedlu domków jednorodzinnych z lat 30.

Jak ustaliliśmy, K. to mama przyjaciółki burmistrza Barbary Lewandowskiej.

Boernerowo to pełen zieleni teren objęty opieką konserwatora. - To koneserska lokalizacja. Działki kosztują tu ponad 1,5 mln zł - tłumaczy Paulina Benda z firmy Emmerson Nieruchomości.

K. trafiła do modernistycznego domu przy ul. Kunickiego. Dostała blisko 40-metrowe mieszkanie, w którym zgodnie z miejskimi przepisami mogła zamieszkać nawet trzyosobowa rodzina. Urząd sfinansował też remont dachu i elewacji budynku. Tuż przed przeprowadzką Elżbiety K. dzielnica wyremontowała jej przyszłe mieszkanie, płacąc za to 76 tys. zł. Tak hojne inwestycje zadziwiają, bo o dom przy Kunickiego upomina się rodzina dawnych właścicieli. A w takich przypadkach ratusz z reguły wstrzymuje remonty do czasu wyjaśnienia sytuacji prawnej.

Nie było dramatycznych warunków

Pani Elżbieta trafiła na Kunickiego z dwupokojowego mieszkania z wielkiej płyty w jednym z bloków na Bemowie. Lokal należał do jej męża, który po rozwodzie zażądał, by się wyprowadziła. W grudniu 2007 r. sprawą zajęła się komisja mieszkaniowa radnych Bemowa. - Nie zobaczyliśmy dramatycznych warunków, nie stwierdziliśmy oznak przemocy domowej - wspomina Hanna Głowacka, szefowa komisji mieszkaniowej na Bemowie, radna Naszego Miasta.

W protokole komisji czytamy: "Komisja postanowiła wstrzymać się z zaopiniowaniem wniosku do czasu przedstawienia przez Wnioskodawczynię dokumentów dotyczących przemocy w rodzinie". To ważna okoliczność: ofiary przemocy domowej i niepełnosprawni mają pierwszeństwo w przydziale mieszkań komunalnych.

Elżbieta K. w kwietniu 2007 r. poskarżyła się prokuraturze, że jest ofiarą przemocy. W lipcu 2007 r. sprawę umorzono.

- Stało się tak z powodu braku dowodów uzasadniających podejrzenia tego czynu - mówi Marta Białobrzeska, prokurator rejonowa na Woli.

Mimo to zarząd Bemowa już w maju 2008 r. (pięć miesięcy od trafienia na listę oczekujących) przyznał Elżbiecie K mieszkanie przy Kunickiego. Decyzję podpisał osobiście burmistrz Dąbrowski.

- O tym dowiedziałam się po fakcie, bo zarząd nie uzgadnia decyzji o przydziale z komisją - oburza się Hanna Głowacka.

- Nie mieliśmy pojęcia, że to mama urzędniczki - dodaje Teresa Świderska (PiS), inna radna komisji mieszkaniowej.

Mniej szczęścia niż mama przyjaciółki burmistrza miała pani Agnieszka. Od trzech lat czeka w komunalnej kolejce na Bemowie. W 2007 r. odeszła od męża, który bił ją i jej dzieci (syn ma autyzm). Trafiła do ośrodka ofiar przemocy domowej, potem wynajęła mieszkanie. - Były mąż nie płaci alimentów, a moja pensja nie starcza na utrzymanie dzieci i wynajem lokum. Już tonę w długach. W urzędzie usłyszałam, że przez najbliższe lata nie mam szans na mieszkanie - zwierza się pani Agnieszka.

Nikt po prostu nic nie wiedział

Burmistrz Dąbrowski upiera się, że podpisując przydział mieszkania dla K., nie wiedział, że to matka jego zaufanej pracowniczki. Zapewnia, że gdy się o wszystkim dowiedział, przeprowadził z nią rozmowę. - Uwierzyłem w przekazane mi wyjaśnienia - mówi. Kilka dni po rozmowie z nami decyduje się wysłać koordynatorkę na urlop bezpłatny.

- Jestem oddanym pracownikiem i społecznikiem od urodzenia - przedstawia się Barbara Lewandowska. I zarzeka się: - Nic nie wiedziałam, że moja mama złożyła wniosek o mieszkanie. Nie mam sobie nic do zarzucenia.

Gazeta Stołeczna, Dominika Olszewska, Jan Fusiecki

2010/11/08

Politycy PO pchają swoje rodziny do władzy. Na listach wyborczych do samorządu krewni członków PO

Dość nepotyzmu - obiecywała Platforma Obywatelska, układając listy wyborcze w wyborach samorządowych i chwaliła się, że dzięki decyzjom władz partii w wyborach nie wystartują krewni polityków PO.

Okazało się jednak, że wystarczy dobrze przyjrzeć się kandydatom do warszawskiego samorządu, a z łatwością można znaleźć na listach synów, córki, żony oraz mężów od dawna działających już w Platformie polityków.

To miał być wielki sukces Platformy. Sukces, który nagłośniono przy okazji układania list wyborczych do samorządów. Pod koniec października kandydatów spokrewnionych z obecnymi już w polityce członkami PO skreślano z list. Tłumaczono, że jest to "decyzja zarządu krajowego Platformy dla całego kraju", a inicjatorem akcji miał być osobiście Donald Tusk (53 l.).
W Warszawie jest inaczej. Liderką listy do Rady Warszawy jest żona byłego sekretarza stanu w Kancelarii Premiera Rafała Grupińskiego (58 l.) - Ewa Malinowska-Grupińska (54 l.). Z kolei do warszawskiej Rady Dzielnicy Włochy chce dostać się syn b. ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy (72 l.) - Krzysztof Czuma. Ten sam, który m.in. żądał od internetowych blogerów usunięcia negatywnych wpisów na temat swojego ojca oraz był szarą eminencją Ministerstwa Sprawiedliwości w okresie, kiedy na czele resortu stał Andrzej Czuma, obecnie poseł PO. Podobnych przypadków "Super Express" doszukał się jeszcze kilkunastu.

Patrz też: Jacek Guzy, prezydent Siemianowic - uczciwością i pracą ludzie się bogacą - ZDJĘCIA, WIDEO


Więcej
http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/jacek-guzy-prezydent-siemianowic-uczciwoscia-praca_157141.html
Co na to władze mazowieckiej PO? Okazuje się, że problemu nie widzą. - Trudno mówić o nepotyzmie, jeżeli to wyborcy wybierają osoby, które znajdują się na liście - twierdzi wiceszefowa mazowieckiej PO Małgorzata Kidawa-Błońska (53 l.).
Jak w praktyce wygląda zwalczanie nepotyzmu na warszawskich listach wyborczych PO
Ewa Malinowska-Grupińska - liderka listy do Rady Warszawy - żona Rafała Grupińskiego, posła PO
Krzysztof Czuma - kandydat do Rady Dzielnicy Włochy - syn posła PO i b. ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy
Agnieszka Gierzyńska-Kierwińska - liderka listy do Rady Dzielnicy Śródmieście - żona Marcina Kierwińskiego, wicemarszałka Województwa Mazowieckiego z PO
Robert Kropacz - kandydat do Rady Dzielnicy Bielany - syn Jerzego Kropacza, działacza bielańskiej PO i byłego radnego PO na Bielanach
Łukasz Lanc - kandydat do Rady Dzielnicy Praga-Południe - syn Elżbiety Lanc, radnej Województwa Mazowieckiego z PO (która ponownie kandyduje do sejmiku)
Karolina Mioduszewska - kandydatka do Rady Dzielnicy Ursynów - żona przewodniczącego Rady Dzielnicy Ursynów Michała Matejki (który także kandyduje do Rady Dzielnicy Ursynów)
Krystian Malesa - kandydat do Rady Dzielnicy Ursynów - syn byłego radnego PO na Ursynowie Wojciecha Malesy (który kandyduje do sejmiku).
Łukasz Jeziorski - kandydat do Rady Dzielnicy Wawer - syn radnego PO na Pradze-Południe Bogdana Jeziorskiego (który ponownie kandyduje)
Joanna Tracz-Łaptaszyńska - liderka listy do Rady Dzielnicy Wola - żona Krzysztofa Łaptaszyńskiego, zastępcy dyrektora Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego
Joanna Tucholska - liderka listy do Rady Dzielnicy Żoliborz - córka Joanny Tucholskiej, skarbnika PO na Ursynowie
Szymon Kozłowski - kandydat do Rady Warszawy - mąż radnej PO na Bielanach Ilony Soji-Kozłowskiej (która również kandyduje)

Super Express, Sylewster Ruszkiewicz