2013/05/28

"Super Express": mamy dowód, że Nowak mija się z prawdą

"Super Express" twierdzi, iż ma dowód na to, że minister transportu Sławomir Nowak (PO) mija się z prawdą gdy zapewnia, że nie ukrywał faktu posiadania drogiego zegarka.
"Wprost" ujawnił m.in., że drogi zegarek ministra transportu Sławomira Nowaka (PO) nie znalazł się w jego oświadczeniu majątkowym. 

W oświadczeniu takim powinny znaleźć się m.in. wszelkie ruchomości o wartości powyżej 10 tys. zł. 
"SE": mamy dowody, że z treścią e-maila się zapoznał 

"Mamy dowód na to, że minister Sławomir Nowak mija się z prawdą zapewniając, że nigdy nie ukrywał faktu posiadania luksusowego zegarka. W maju ubiegłego roku wysłaliśmy e-mail do ministerstwa, w którym pytaliśmy: »Dlaczego minister transportu Sławomir Nowak (39 l.) nie wpisał zegarka w oświadczeniu majątkowym«. Mimo to Nowak nie złożył korekty" - napisał "Super Express". 

"SE" twierdzi, że pytając o brak zegarka (wartego według gazety ok. 30 tys. zł) w oświadczeniu Nowaka za 2011 r. wskazał rubrykę, w której informacja o zegarku powinna się była znaleźć. "Nowak, co prawda, nam nie odpowiedział, ale mamy dowody, że z treścią e-maila się zapoznał" - czytamy w gazecie. 

Śledztwo w sprawie 

Po zawiadomieniu złożonym przez posła Solidarnej Polski Andrzeja Romanka prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie możliwości złożenia fałszywego oświadczenia majątkowego przez Nowaka. Czynności procesowe w tej sprawie wykonywać będzie CBA. Nowak oświadczył, że decyzję w sprawie wszczęcia śledztwa przyjął "z zadowoleniem". Dodał, że nigdy nie ukrywał faktu posiadania swego "jedynego wartościowego zegarka" (wedle słów Nowaka - prezentu od żony i rodziców - red.). "Celem oświadczeń majątkowych jest weryfikacja majątku osób publicznych pod kątem ukrywania majątku, a nie jego publicznej prezentacji" - stwierdził polityk PO. 

Nowak uzupełnia oświadczenie 

Po tekstach "Wprost" minister Sławomir Nowak mówił, że jedyny "istotnie wartościowy zegarek", który posiada, otrzymał w prezencie od żony i rodziców na 35 urodziny. Jak przypomniano w programie "Polska i Świat" TVN24, urodziny te Nowak obchodził w grudniu 2009 r. Tymczasem zegarek nie znalazł się w oświadczeniach majątkowych Nowaka za 2010 ani za 2011 rok. 

Po publikacjach "Wprost" minister Nowak uzupełnił swe oświadczenie majątkowe. Napisał, że w punkcie, w którym napisał "nie posiadam" powinno być: zegarek oraz samochód osobowy Volvo XC 60 z 2012 r. "Auto jest w leasingu na gabinet mojej żony. Zatem nie jest naszą własnością. Ale dla świętego spokoju wpisałem" - wyjaśnił na Twitterze Nowak. 
30 milionów złotych 

Reprezentujący Nowaka mec. Roman Giertych (były szef Ligi Polskich Rodzin, współtworzącej rząd z PiS) w związku z publikacjami na temat ministra zażądał od "Wprost" 30 mln zł zabezpieczenia na poczet przyszłych przeprosin w różnych mediach. Później w "Sygnałach Dniach" Nowak oświadczył, iż poprosił kancelarię Giertycha o wycofanie tego wniosku, "bo za dużo jest nieporozumień, za dużo szumu medialnego wokół tego".
"Kolejna próba zastraszenia wolnych mediów" 

Do sprawy (przed zapowiedzią wycofania wniosku) odniosła się Izba Wydawców Prasy. W wydanym oświadczeniu organizacja wyraziła zdecydowany sprzeciw wobec "kolejnej próby zastraszenia wolnych mediów za pomocą całkowicie nieadekwatnych roszczeń cywilnoprawnych, niezgodnych ze standardami ochrony wolności mediów i niezgodnych z powszechnym poczuciem sprawiedliwości". 

"Zarówno zbyt wysokie sumy zadośćuczynienia, jak i obowiązek poniesienia przez media innych nadmiernych kosztów, np. związanych z publikacją przeprosin, mogą wywołać tzw. efekt mrożący oraz stanowić niedopuszczalną ingerencję w wolność słowa” - oświadczyła z kolei Helsińska Fundacja Praw Człowieka. 

W tygodniku "Wprost” pisaliśmy o niejasnych powiązaniach ministra transportu Sławomira Nowaka z biznesmenami, którzy zarabiają na kontraktach państwowych. Opisaliśmy także sposób zarządzania ministerstwem przez Nowaka oraz pojawiające się na jego ręku drogie zegarki, których nie uwzględniał w oświadczeniu majątkowym. Po tej publikacji CBA wszczęło wobec Nowaka postępowanie przedkontrolne. 

O sprawie ministra Nowaka czytaj w tygodniku "Wprost”, a także na stronie Wprost.pl: "Nowak - złote dziecko Tuska" "Minister Nowak ponad prawem" 

zew, arb, ja, Wprost, TVN24, polityka.pl, press.pl, hfhr.pl , "Super Express" 

2013/05/22

Ludzie Schetyny pod lupą CBA


O wielomilionowe nadużycia Centralne Biuro Antykorupcyjne podejrzewa dwóch byłych prezesów PGE Energia Jądrowa 1. I zawiadamia prokuraturę. Tomasz Zadroga i Witold Dróżdż mieli zdaniem Biura transferować pieniądze przeznaczone na „propagowanie pozytywnych emocji związanych z energią jądrową” na konto… sopockiego klubu sportowego.

O sprawie poinformował magazyn „Forbes”. Zdaniem CBA obaj mężczyźni są winni spowodowania szkody wielkich rozmiarów. Przestępstwo takie jest zagrożone karą do 10 lat więzienia. Biuro dopatrzyło się nieprawidłowości w umowach, które bez przetargu miały zostać zawarte pomiędzy PGE a klubem sportowym Trefl Sopot. Kontrola w spółce skarbu państwa obejmowała lata 2010–2012.
Jak powiedział rzecznik Biura Jacek Dobrzyński, wszystko wskazuje na to, że zamówienie zostało udzielone z naruszeniem prawa. Umowy zostały zawarte w 2010 i 2011 r. i jak podaje „Forbes”, druga z nich została w nagłym trybie rozwiązana. Doniesienie CBA uznano za zasadne. – Wszczęto postępowanie, trwa przesłuchiwanie świadków – powiedziała „Codziennej” Iwona Śmigielska-Kowalska, rzecznik płockiej prokuratury okręgowej.
Obaj prezesi PGE są kojarzeni z Grzegorzem Schetyną. Tomasz Zadroga zna się z nim jeszcze z czasów, gdy był jednym z dyrektorów Adidas Polska. Schetyna w tym czasie związany był ze sponsorowanym przez odzieżowego giganta Śląskiem Wrocław. Zadroga odszedł ze stanowiska pod koniec 2011 r. i miał za tym stać ostatnio zdymisjonowany minister skarbu Mikołaj Budzanowski. Miał on wrogów w PO, bo urzędowanie rozpoczął od usuwania z władz państwowych spó­łek menedżerów (np. właśnie prezesa PGE Tomasza Zadrogi) kojarzonych z Grzegorzem Schetyną, jednym z liderów PO konkurujących z Tuskiem.
Dróżdż był z kolei wiceministrem nadzorującym informatyzację w ekipie Schetyny. Wcześniej wraz z byłym szefem ABW Krzysztofem Bondarykiem pracował w firmie Ticons, która na zlecenie MSWiA wykonywała część kontraktu na informatyzację.
O tym, że czas ujawnienia przez CBA oskarżeń nie jest przypadkowy, świadczyć może wypowiedź Jarosława Gowina: – Myślę, że prawdziwa, zauważana przez Polaków zmiana w rządzie to byłby powrót Grzegorza Schetyny – oświadczył w niedzielę na antenie RMF FM. Teraz ujawnienie podejrzeń wobec ludzi Schetyny jest dla postrzeganego jako najgroźniejszy przeciwnik premiera Donalda Tuska polityka poważnym ciosem.
Złudzeń co do tego, że ludzie Grzegorza Schetyny są „wycinani”, nie ma Przemysław Wipler. – To taka sama sytuacja, jak z Tadeuszem Jarmuziewiczem [wiceminister transportu kojarzony z Grzegorzem Schetyną został w ostatnich dniach wysłany przez ministra Sławomira Nowaka na przymusowy urlop w związku z podejrzeniami o nieformalne kontakty z firmami budowlanymi] – mówi „Codziennej” poseł PiS u. – Jesteśmy w momencie, kiedy należałoby skorzystać z art. 19 o wykonywaniu mandatu posła i wkroczyć do spółki PGE Energia Jądrowa 1, by ją prześwietlić. Zobaczyć, jak wyglądały wydatki konsultingowe, doradcze czy te na PR. Wydano miliony, a nie wiadomo, czy budowa elektrowni w ogóle ruszy – dodaje.
 
Wojciech Mucha/GPC

Zły czas

http://fakty.tvn24.pl/zly-czas,327633.html

Oświadczenie majątkowe Sławomira Nowaka pod lupą prokuratury. Po doniesieniu Solidarnej Polski śledczy badają ewentualne sfałszowanie oświadczenia. W pierwotnej wersji minister nie wspomniał o zegarku wartym ponad 10 tys. zł. oraz leasingowaniu auta. PiS żąda dymisji, Sławomir Nowak pewny swego, a premier - na razie - sprawy nie komentuje.

Władze Warszawy wyrzuciły w błoto 300 tysięcy złotych

Przeprowadzony za 300 tysięcy złotych remont trzynastej wieżycy na moście Poniatowskiego w Warszawie okazał się bezsensownym wydatkiem - ustalił reporter RMF FM Piotr Glinkowski. Eksperci stwierdzili, że budynek trzeba rozebrać, bo mimo przeprowadzonych napraw wciąż może być zagrożeniem dla bezpieczeństwa przechodniów.

Kosztowny remont wieżycy przeprowadzono w ubiegłym roku. Od samego początku stołeczny Zarząd Dróg Miejskich przekonywał, że budynek jest w bardzo złym stanie i częściowe, doraźne naprawy nie mają żadnego sensu. Na przeszkodzie stanął jednak konserwator zabytków, który nie zgodził się na inne rozwiązanie.

Jak ustalił nasz dziennikarz, władze stolicy rozpisały już przetarg na zburzenie i zrekonstruowanie wieżycy. Cała operacja będzie kosztować co najmniej 600 tysięcy złotych, czyli dwa razy więcej niż absurdalny remont.

POLSKA

2013/05/21

Były wiceszef MSW podpisał, były współpracownik Nowaka skorzystał


Były szef MSWiA Witold Drożdż, który następnie był wiceprezesem PGE oraz były prezes PGE Tomasz Zadroga są odpowiedzialni za podpisanie dwóch umów na "budowanie i propagowanie pozytywnych emocji związanych z planowanymi strategicznymi inwestycjami na obszarze Pomorza, w szczególności związanymi z energetyką jądrową" co miało być realizowane przez... sukcesy siatkarskiego klubu sportowego Trefl Sopot. Umowy, warte 11 mln zł, podpisano bez przetargów. Prezesem klubu z Sopotu był w tamtym czasie Tomasz Słodowski, były współpracownik obecnego ministra transportu Sławomira Nowaka - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
W wyniku kontroli przeprowadzonej przez CBA w spółkach powołanych do budowy elektrowni atomowej przez koncern PGE, CBA skierowało doniesienie do prokuratury w związku z wątpliwościami jakie budzą wspomniane wcześniej umowy. - Podejrzewamy nadużycie uprawnień, doprowadzenie do szkody wielkich rozmiarów w majątku firmy PGE, umów udzielono z pominięciem procedury przetargowej - wyjaśnił Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA. Sprawą zajmie się Prokuratura Okręgowa w Płocku. 
Umowa na sponsorowanie Trefla Sopot przez PGE została rozwiązana przez następców Zadrogi i Drożdża.

arb, "Dziennik Gazeta Prawna"

2013/05/19

Minister Nowak znalazł zegarek

Po latach odnalazł się kosztowny zegarek ministra Sławomira Nowaka.
Odnalazł się w oświadczeniu majątkowym, które zgodnie z prawem Nowak musiał złożyć w końcu kwietnia. Zegarka minister nie wpisywał do poprzednich oświadczeń, a zrobił to dopiero po publikacji "Wprost”. W ostatnim oświadczeniu Nowak zapomniał, że ma też nowe terenowe volvo. Teraz przesłał uzupełnienie do oświadczenia, w którym przypomniał sobie o aucie. Nowak po publikacjach "Wprost” o jego przyjacielskich relacjach z biznesmenami, którzy zarabiają na państwowych kontraktach, podjął kroki prawne przeciw wydawnictwu. Pełnomocnik ministra złożył w sądzie wniosek o zabezpieczenie tytułu „Wprost”, tak by jego obecny właściciel nie mógł sprzedać tygodnika.
Nowak wycenił, że na przeprosiny go w mediach wydawca "Wprost” będzie musiał wydać 30 mln zł. Postępowanie ministra ostro skrytykowała Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Uznała, że taka groźba może negatywnie wpływać na wykonywanie przez media funkcji " publicznego kontrolera” oraz skłaniać dziennikarzy i wydawców do autocenzury, niepodejmowania niewygodnych tematów czy unikania trudnych pytań. Poniżej prezentujemy pełne stanowisko Fundacji.
Stanowisko Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka w sprawie nieproporcjonalnych kosztów publikacji przeprosin w mediach
Helsińska Fundacja Praw Człowieka z niepokojem przyjęła zapowiedź dochodzenia publikacji przeprosin o z góry określonej wartości 30 mln zł w procesie o ochronę dóbr osobistych z powództwa Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej Sławomira Nowaka, związanego z artykułami na jego temat, które ukazały się w tygodniku „Wprost” w kwietniu 2013 r.
W kontekście tej sprawy HFPC pragnie zwrócić uwagę na konieczność poszanowania zasady proporcjonalności sankcji o charakterze finansowym w procesach sądowych związanych z wykonywaniem przez media prawa do swobody wypowiedzi. Jak wskazuje Europejski Trybunał Praw Człowieka m.in. w wyrokach Tolstoy Miloslavsky przeciwko Wielkiej Brytanii oraz Pakdemirli przeciwko Turcji, zarówno zbyt wysokie sumy zadośćuczynienia, jak i obowiązek poniesienia przez media innych nadmiernych kosztów, np. związanych z publikacją przeprosin, mogą wywołać tzw. efekt mrożący oraz stanowić niedopuszczalną ingerencję w wolność słowa.
Nadmierne koszty opublikowania przeprosin nie realizują podstawowego celu, jakim jest naprawienie szkody, i zmierzają przede wszystkim do osłabienia pozycji ekonomicznej danego medium, ograniczenia możliwości jego rozwoju, a nawet do wyeliminowania go z rynku. Przybierają zatem charakter szczególnej represji, a nie kompensacji naruszonych dóbr. Groźba poniesienia dotkliwych konsekwencji finansowych może negatywnie wpływać na wykonywanie przez media funkcji „publicznego kontrolera” oraz skłaniać dziennikarzy i wydawców do autocenzury, niepodejmowania niewygodnych tematów czy unikania trudnych pytań.
Zjawisko to wzbudza szczególne wątpliwości, gdy takie żądania kierowane są przez wysokich urzędników państwowych i mogą wpłynąć na ograniczenie prawa opinii publicznej do otrzymywania informacji na temat przedstawicieli rządu. Należy bowiem pamiętać, że osoby pełniące funkcje publiczne muszą liczyć się z intensywnym zainteresowaniem mediów oraz wykazywać się szczególną tolerancją na krytyczne komentarze. Powinny również – mając łatwy i szeroki dostęp do mediów – przede wszystkim merytorycznie odpowiadać na stawiane zarzuty i krytykę. Do dyspozycji osoby publicznej pozostaje ponadto możliwość zażądania publikacji sprostowania dotyczącego nieścisłej lub nieprawdziwej informacji.
Zasadę proporcjonalności może naruszać ponadto obowiązek publikacji przeprosin w wielu mediach. W ocenie HFPC obowiązek ten nie powinien wykraczać poza medium, w którym sporny materiał prasowy się ukazał, choćby był on cytowany w innych środkach masowego przekazu bądź stanowił inspirację do podjęcia przez nie tego samego tematu. Taka reguła jest stosowana w praktyce prawnej wielu krajów, m.in. Niemiec.
Zdaniem HFPC ważne jest zatem, aby kwestia proporcjonalności usunięcia skutków naruszenia prawa stała się – w połączeniu ze standardami wynikającymi ze swobody wypowiedzi i charakteryzującymi demokratyczne państwo – przedmiotem dogłębnej analizy sądów we wszystkich sprawach o ochronę dóbr osobistych wytaczanych mediom. Jest to istotne również na etapie rozstrzygania o zabezpieczeniu powództwa. Dopuszczalne powinny być jedynie takie formy naprawienia szkody, które są współmierne i adekwatne do ewentualnego naruszenia oraz odpowiadają realiom ekonomicznym (orzeczenie Sądu Najwyższego, sygn. akt II CSK 431/10). Ścisłej kontroli sądowej powinny podlegać przy tym nie tylko kwoty żądane przez powodów tytułem zadośćuczynienia, ale także wszelkie pozostałe koszty związane z wykonaniem wyroku, w tym w szczególności rzeczywiste koszty publikacji przeprosin. 
Wprost

2013/05/06

Minister Nowak ponad prawem

Sławomir Nowak rządzi ministerstwem jak książę. Bo premier Donald Tusk go nie rozlicza i pozwala na bezkarność.
Twierdza. Tak wygląda Ministerstwo Transportu, w którym rządzi Sławomir Nowak. Główne wejście zostało zamknięte na głucho. Wchodzić i wychodzić mogą nim jedynie goście pana ministra. By wejść przez słynny „okrąglak” przy ulicy Chałubińskiego, muszą się zapowiadać nawet wiceministrowie. Współpracownik jednego z nich: – Procedura jest taka, że wiceminister musi zadzwonić do swego sekretariatu. Trzeba powiedzieć, o której się będzie. Wtedy sekretarki dzwonią do sekretariatu głównego i stamtąd wykonywany jest telefon do ochrony. Potem trzeba zadzwonić dzwonkiem przy drzwiach i ochroniarze wpuszczają do budynku. Sytuacja jak w „Misiu”.
Daszek dla szefa
Interesanci, setki urzędników, którzy pracują w 13-piętrowym biurowcu przy Chałubińskiego, do pracy muszą przedostawać się przez inny budynek, położony bliżej ulicy Koszykowej. Stamtąd łącznikiem przechodzą do wieżowca, w którym położone są ich biura. Wysoki rangą urzędnik, który pracował z kilkunastoma ministrami transportu: – Drugie piętro budynku jest teraz jak warownia. Tam urzęduje pan minister i jego najbliższe otoczenie. Wstęp tylko po przyłożeniu specjalnej karty do drzwi. Dokumenty najczęściej są przyjmowane w drzwiach, tak żeby osoby uznawane za postronne nie wchodziły do tej części biura. Nowak ministrem jest już półtora roku, a prawda jest taka, że nawet nie miałem okazji jeszcze go zobaczyć! – opowiada. O tak, spotkać ministra rzeczywiście nie jest łatwo. Pracownik administracyjny, ponad 20 lat w resorcie transportu: – Bmw ministra, zamienione z volvo, którym jeździł Cezary Grabarczyk, podjeżdża zawsze z tyłu budynku. Pan Nowak nie wysiada z auta, zanim szofer nie otworzy mu drzwi. W miejscu, gdzie wysiada pan minister, pobudowano specjalne zadaszenie, żeby nie zmókł po wyjściu z limuzyny – mówi. Stamtąd jest już prosta droga na drugie piętro, do kompletnie odseparowanych biur, w których urzęduje minister. 
Szofer jeździ po jabłka
Odkąd nastał Sławomir Nowak na drugim, ministerialnym piętrze zaszły wielkie zmiany. – Te pomieszczenia nie mają duszy – niedługo po przyjściu oceniał minister Nowak – opowiada wicedyrektor jednego z departamentów. – Miesiącami wykonywano kapitalny remont części budynku, w której pracuje szef. Położono nową klepkę, wyremontowano łazienkę na zapleczu ministerialnego gabinetu. O kosztach remontu w resorcie krążą legendy – opowiada pracownik administracyjny. Nowak i jego rzecznik, których spytaliśmy o remont oraz inne kwestie związane z funkcjonowaniem ministerstwa, milczą.
Wicedyrektor departamentu: – Atmosfera w resorcie jest fatalna. Nie było takiej, od kiedy pracuję, a jestem tu już kilkanaście lat. Ministerstwem, w imieniu Nowaka, trzęsie 27-letnia Karolina Kleszcz, szefowa jego gabinetu politycznego. Ludzie boją się jej jak ognia. Oprócz niej najbardziej wpływowymi ludźmi w budynku są dwudziestokilkuletni doradcy i asystenci Nowaka.
W ministerstwie trwa ostry konflikt między Nowakiem a jego zastępcą Tadeuszem Jarmuziewiczem, ważnym działaczem PO. Wiceminister nie chce oficjalnie rozmawiać o sytuacji w resorcie. Polityk PO: – Jarmuziewicz był w lutym motorem złożenia do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Chodzi o kwestię nowych reguł w egzaminach na prawo jazdy. Nowakowi bardzo zależało na tym, by zapóźniony projekt wszedł w życie. Jednak według Jarmuziewicza przy tej sprawie doszło do poważnych nieprawidłowości, którymi powinni zająć się śledczy. Z kolei Nowak obwinił Jarmuziewicza o zamieszanie z wydawaniem kierowcom ciężarówek tzw. ADR-ów, czyli zaświadczeń na przewóz materiałów niebezpiecznych. W kuluarach Jarmuziewicz mówi, że ma już dość pracy z Nowakiem. Chce odejść z resortu i przejść do samorządu.
Człowiek z kierownictwa jednego z departamentów w resorcie transportu: – Styl pracy Nowaka jest dziwny. Jako człowiek spoza działki transportowej powinien wspierać się opiniami ludzi bardziej doświadczonych w tej dziedzinie. Ale on z urzędnikami nie rozmawia. On nawet nie odpowiada na „dzień dobry”. Pracownik administracji: – Zasady są cesarskie. Pan minister dba o to, by się zdrowo odżywiać. Regułą jest, że merytoryczna pracownica biura ministra jeździ z szoferem do Hali Mirowskiej po świeże ogórki, rzodkiewki i jabłka na ministerialny stół.
Kłamstwa o ekskluzywnym klubie
Minister Nowak lubi życie na wysokim poziomie. Przed dwoma tygodniami opisaliśmy jego bliskie relacje z biznesmenami z firmy CAM Media, którzy mają duże państwowe kontrakty, doradzają rządowi i pracują przy kampaniach politycznych Platformy. CAM Media pracuje również dla Grupy PKP, która bezpośrednio podlega ministrowi transportu. Nowak, jak opisaliśmy, w zeszłym roku bawił w ekskluzywnym klubie Privé, który na czas piłkarskiego Euro założyła CAM Media. Gościł tam na zaproszenie Adama Michalewicza, swego kolegi i jednego ze współwłaścicieli wspomnianej firmy. Minister w rozmowie z „Wprost” twierdził, że w klubie był tylko raz, co jest kłamstwem. Był tam widywany częściej. Nie płacił za siebie. Michalewicz, który zapraszał tam Nowaka, próbował w ostatnich dniach bagatelizować sprawę. Oświadczył na przykład, że ceny stolików w klubie zaczynały się już od 800 zł. Nieprawda. Rozmawialiśmy z menedżerem klubu oraz dotarliśmy do oficjalnej oferty Privé. Najtańsze stoliki dla 12 osób można było zamówić za 2 i 4 tys. zł w dni, gdy występowały tam muzyczne gwiazdy. Tyle że Nowak nie przesiadywał w Privé przy stoliku za 2 albo 4 tys. zł. – Siedział w strefie dla VIP-ów, gdzie wynajęcie stolika kosztowało od kilkunastu do dwudziestu tysięcy. Samo podawanie tej kwoty jest zresztą mylne. Te kilkanaście tysięcy to była kwota na dzień dobry. W klubie były astronomiczne ceny. Rachunki za nasiadówkę kilkunastu osób przy stoliku w strefie VIP dochodziły do kilkudziesięciu tysięcy złotych – opowiada biznesmen, który bywał w Privé i spotykał tam ministra. – To tak, jakby Sławomir Nowak dostał bilet lotniczy lub ktoś zafundował mu wakacje, taka to jest przecież wartość – mówi oficer ABW. – My ścigaliśmy wiceszefa NFZ za kolację o wartości 680 zł, jaką miał mu zafundować były dyrektor biura firmy farmaceutycznej. Trafił za to do aresztu.
Od naszej publikacji o relacjach ministra Nowaka z biznesmenami, którzy zarabiają na kontraktach z rządem minęło już dwa tygodnie. Premier Tusk zareagował wtedy ostro i zdecydowanie. – Wszyscy zainteresowani urzędnicy, w tym minister Nowak, jak i piszący te – zdaniem ministra – insynuacje muszą wyjaśnić sprawę absolutnie do spodu– zapowiedział wtedy Tusk. Premier mylił się w jednym. To, co napisaliśmy, to nie były insynuacje, ale twarde, potwierdzone fakty. Nowak miał udowodnić, udokumentować swoje racje. Nie zrobił tego do dziś, a premierowi wystarczyło, że minister coś mu tam wyjaśnił. Coś, bo nie wiemy poza ministrem i Tuskiem co.
Luksus, drugie imię ministra
Przywiązanie do luksusu widać również po zegarkach, które nosi pan minister. Przed dwoma tygodniami pokazaliśmy, że Nowak, który od lat jest posłem i urzędnikiem, nosi bardzo drogie zegarki. Na zdjęciach z ostatnich dwóch lat na jego lewej ręce można zobaczyć sześć różnych modeli. Po naszej publikacji Nowak odbył długą rozmowę z premierem Tuskiem. Według naszych informacji zadeklarował gotowość podania się do dymisji, na co Tusk nie przystał. Dziennikarzom szef rządu powiedział, że tłumaczenia Nowaka są dla niego przekonujące. To zabawne, że premier zamienił się w rzeczoznawcę i śledczego, który ocenia wartość zegarków swego ministra, a nie żąda sprawozdania od stosownych służb. Pytanie, jak zachować mają się służby, takie jak CBA, po usprawiedliwieniach wygłoszonych publicznie przez szefa rządu? Na razie CBA milczy, choć opowieści ministra Nowaka o zegarkach budzą wątpliwości. Minister transportu twierdzi na przykład, że z zegarków, które nosi, jedyny, który ma większą wartość, to ten otrzymany od najbliższych na urodziny. Ministrowi chodzi o ekskluzywny model Ulysse Nardin, który kosztuje ok. 30 tys. zł. Tyle że Nowak mówi nieprawdę.
Tydzień, czyli miesiące
Na jego lewej ręce w ostatnim czasie można było zobaczyć np. hublota all black fusion, za który w salonie firmowym w Warszawie trzeba zapłacić ok. 33 tys. zł. Inny z zegarków używany przez Nowaka – Cuervo y Sobrinos Torpedo – kosztuje kilkanaście tysięcy złotych. Żadnego z tych zegarków Nowak nie umieścił w oświadczeniu majątkowym, choć był do tego zobowiązany. Powinny być tam wpisywane przez posłów dobra o wartości wyższej niż 10 tys. zł. Niepokoju u premiera nie wzbudziło też to, że jego minister i jeden z najbliższych współpracowników na drogie zegarki wymienia się z biznesmenami. Nowak w rozmowie z „Wprost” przyznał, że wymian takich dokonywał z Piotrem Wawrzynowiczem, który jest wpływową postacią w grupie biznesowej Zygmunta Solorza. Śladu po tych zamianach nie ma w poselskim rejestrze korzyści, choć prawo nakazuje, by wpisywać do niego otrzymywane rzeczy o wartości powyżej 600 zł. Tych wymian Nowak nie zgłosił do urzędu skarbowego, choć zgodnie z prawem powinien był to zrobić. W zeszłym tygodniu w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” szef resortu transportu próbował bagatelizować kwestię wymieniania się zegarkami.
– Po tygodniu zwróciliśmy sobie nasze zegarki – powiedział minister o wymianach z Piotrem Wawrzynowiczem. To musiał być długi tydzień. Ekskluzywnego hublota za ponad 30 tys. widać na ręce Nowaka na zdjęciach z września, listopada 2012, ale też na fotografiach ze stycznia i kwietnia tego roku.
Po naszej publikacji premier zapowiadał wyjaśnienie sprawy ministra Nowaka „do spodu”. Dotychczas nic nie zostało wyjaśnione
Wprost