2008/11/19

Nie ma chętnych na działkę za 366 mln zł

Klęska największego w tym roku przetargu na sprzedaż miejskiej działki. Ani jeden deweloper nie weźmie udziału w licytacji 7,5 ha w pasie nadwiślańskim na Żoliborzu.
To miał być sukces na miarę sprzedaży terenów dawnej zajezdni autobusowej przy Inflanckiej. Dwa lata temu deweloperzy dosłownie przepychali się na salę, gdzie miała się odbyć licytacja. Cenę wywoławczą liczącej 28,7 tys. m kw. działki przebijano ponad 50 razy, zanim wreszcie hiszpańska firma Lubasa kupiła ją za astronomiczną cenę 390,6 mln zł. Czyli 13,6 tys. zł za m kw.
Na takie samo zainteresowanie ratusz liczył, szykując się do sprzedaży 75,2 tys. m kw. pomiędzy Wisłą a Wisłostradą na północ od Centrum Olimpijskiego. Prezydent miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz osobiście zachwalała tę działkę na tegorocznych targach nieruchomości w Cannes. Atuty tego gruntu to lokalizacja na Żoliborzu, widok na rzekę i łatwość zabudowy - rejon jest objęty planem zagospodarowania, który znacznie skraca procedurę uzyskania pozwolenia na budowę. W tym miejscu dopuszcza stawianie domów wysokich na 15 m (trzy-cztery piętra). Trzy czwarte ich powierzchni mają zająć mieszkania, resztę można przeznaczyć na biura i usługi.Licytacja miała się odbyć dzisiaj. - Ale nikt się nie zgłosił - powiedział nam wczoraj Marcin Bajko, dyrektor miejskiego biura gospodarki nieruchomościami.
Ratusz przeszarżował z ceną wywoławczą (366 mln zł). Do zagospodarowania tak naprawdę są tylko trzy hektary, bo plan nakazuje zostawić zieleń na 60 proc. powierzchni działki. Żeby spłacić jej koszt i pokryć koszty budowy, deweloper musiałby ustalić cenę metra kwadratowego mieszkań na 18 tys. zł. W czasach kryzysu byłby to niepewny interes. Przetarg na zajezdnię przy Inflanckiej odbywał się w samym szczycie boomu mieszkaniowego, gdy kredyty mieszkaniowe były tanie, a deweloperzy sprzedawali lokale długo przed tym, jak na placu budowy wbijano choćby pierwszą łopatę. Teraz kredyty mieszkaniowe trudno dostać, popyt spadł, deweloperzy ograniczają inwestycje, a banki niechętnie pożyczają pieniądze na ich realizację. Nie można już liczyć na ułańską fantazję hiszpańskich deweloperów - firmy z Półwyspu Iberyjskiego zmagają się z kryzysem i muszą liczyć się z pieniędzmi.- Zakładaliśmy, że będziemy mieć dużo pieniędzy. Zaplanowaliśmy projekty z rozmachem: modernizacje parków, budowy ulic na Żoliborzu Przemysłowym, remonty szkół - mówi markotnie wiceburmistrz dzielnicy Witold Sielewicz. - Proponujemy ratuszowi sprzedaż innych terenów w naszej dzielnicy, by zdobyć kwotę, którą miał przynieść pas nadwiślański.
- Spróbujemy sprzedać ten teren jeszcze raz w połowie przyszłego roku - planuje dyrektor Bajko. - Podzielimy go na mniejsze działki, być może nawet na cztery. Może firm nie stać dziś na wyłożenie 360 mln zł, ale 60 mln zł znajdą. Poza tym doprowadzimy na ten teren instalacje, co zwiększy jego atrakcyjność. Ceny metra kwadratowego raczej nie będziemy obniżać - zapowiada.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
Michał Wojtczuk

Brak komentarzy: