2008/11/12

Kto wysyłał obraźliwe anonimy

Konflikt w muzeum w Szydłowcu. Pracownice placówki dostały obraźliwe listy. Szukają ich autora. Ich sporem z dyrekcją muzeum po publikacji „Rz” zainteresował się RPO.
„Rz” opisała sprawę przewodniczek Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu. Na nagraniach, które ujawniliśmy, słychać, że kobiety były obrażane przez Stefana Rosińskiego (PSL), byłego szefa placówki, i Jadwigę Podsiadły, p.o. dyrektora. Padały m.in. słowa: pindy, gnidy, wywłoki.
Dorota Karpeta, Katarzyna Wełpa, Renata Wiśniewska, Monika Sadura i Anna Jakubowska twierdzą, że kierownictwo muzeum zaczęło je prześladować, gdy zawiadomiły o swoich kłopotach Państwową Inspekcję Pracy i prokuraturę. Z nagrań wynika, że Rosiński groził im zwolnieniem i zapewniał, że ma na to zgodę marszałka Adama Struzika z PSL (muzeum podlega samorządowi województwa).
Po publikacji „Rz” sprawą zainteresował się rzecznik praw obywatelskich dr Janusz Kochanowski oraz pełnomocnik rządu ds. równego traktowania minister Elżbieta Radziszewska.
Część nieprawidłowości w muzeum potwierdziła PIP. Badająca sprawę łamania praw pracowniczych i związkowych oraz stosowania mobbingu prokuratura umorzyła postępowanie. Kobiety zapowiadają pozew do sądu pracy.
„Rz” dotarła do innego postępowania, które prowadzą śledczy z Szydłowca. Dotyczy ono wulgarnych anonimów, jakie w sierpniu otrzymały przewodniczki. – Kiedy otworzyłam kopertę, byłam przerażona – opowiada kustosz Katarzyna Wełpa.
Autor pisał, że Karpeta „nadaje się tylko do rżnięcia”, Sadura to „prawdopodobnie lesbijka”, Jakubowska „musi być dobra w łóżku” i ma „zadatki na lesbijkę”, a Wiśniewska ma „chamskie spojrzenie i zachowanie, żeby nie to, to pasowałaby na burdelmamę”. O samej kustosz ktoś napisał, że „tej mimo chęci nie da się molestować”. A na końcu listu: „Podejmiemy próbę pomolestowania trochę Anny J. W następnej kolejności podejmiemy próbę oceny pozostałych pań”. Podpis: „loża młodych szyderców”.
Podobną przesyłkę dostały wszystkie wymienione w liście kobiety. Zawiadomiły prokuraturę. Zaczęły szukać autora. – Zleciłyśmy grafologowi sporządzenie opinii. Wysłałyśmy próbki pisma dyrektora Rosińskiego i jego współpracowników – mówi Dorota Karpeta.
Z opinii Krzysztofa Bartoszyńskiego z Pracowni Ekspertyz Dokumentów i Psychografologii w Gdańsku wynika, że anonimy i jeden z materiałów porównawczych „sporządziła najprawdopodobniej ta sama osoba”. Wskazał on na próbkę z odręcznymi notatkami autorstwa jednego ze znajomych Stefana Rosińskiego. To Adolf Krzemiński, folklorysta pracujący w radomskiej delegaturze mazowieckiego urzędu marszałkowskiego.
W rozmowie z „Rz” Krzemiński nie ukrywał, że jest autorem analizowanych notatek. Gdy „Rz” zaproponowała, że prześle mu dokumenty z prośbą o weryfikację pisma, stwierdził: – Nie widzę takiej potrzeby.
Tomasz Nieśpiał
Rzeczpospolita

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Pan Adolf Krzemiński ma się dobrze. Obecnie współorganizuje m.in. Dni Kolbergowskie w Przysusze...

Anonimowy pisze...

Niesamowite... I co? I nic.