2008/11/15

Potrzeba tysiąc dodatkowych klas

Ludzie PO idący po władzę w Warszawie nie mieli w swoich gabinetach tabliczek: "Edukacja, głupcze!", a dziś nie można już robić uników .
W programie wyborczym Hanny Gronkiewicz-Waltz oświacie nie poświęcono wiele uwagi. Być może dlatego, że nierealność obietnic typu: " przybędzie żłobków", "w przedszkolach znajdą się miejsca dla wszystkich trzylatków", "zbudujemy szkoły w nowych dzielnicach", w Warszawie biłaby po oczach.
Dziś warszawiacy uważają, że dostępność żłobków i przedszkoli jest tym, co pogorszyło się w mieście najbardziej. - Placówek oświaty brakuje na Ursynowie, w Wilanowie, na Pradze-Południe czy w Ursusie - przyznawała w rozmowie z "Gazetą" Jolanta Lipszyc, szefowa miejskiego biura edukacji.
Grzechem byłoby powiedzieć, że ratusz nic nie robi. Lekarstwem na tłok w młodych dzielnicach mają być szkoły kontenerowe - tanie, łatwe w montażu i przenośne. Pierwsza działa już w Białołęce. Może jedna z nich powinna być na nowych osiedlach Wilanowa, gdzie o szkole zapomniano?
Kolejny problem: brak miejsc w przedszkolach, zwłaszcza dla trzylatków. W tym roku rozpętała się awantura o system elektroniczny, który rozwiązał problem po swojemu: odrzucił dzieci z rocznika 2005 urodzone po 1 września. Ratusz próbował ratować sytuację: zaproponował dzielnicom, by część zerówek przenieść do szkół i urządzić w przedszkolach miejsce dla trzylatków. Sensownie, zwłaszcza że w 2009 r. sześciolatki mają zacząć naukę w szkołach. To największe z pilnych wyzwań miasta. W wielu szkołach trzeba zbudować place zabaw, wydzielić świetlice dla maluchów, kupić niskie krzesełka, stoliki. Za trzy lata w Warszawie będzie potrzebnych tysiąc dodatkowych klas I-III, bo w wyniku migracji i boomu urodzeń przybędzie ok. 25 tys. dzieci w tym wieku. Trzeba dla nich znaleźć miejsce. Jolanta Lipszyc twierdzi, że Warszawa będzie na to przygotowana. Oby tak było.
Gazeta Stołeczna

Brak komentarzy: