2008/10/14

KDT: prozumienia brak

Kupcy nie zbudują domu handlowego pod Pałacem Kultury i Nauki. Ich spółka KDT nie dostanie obiecanego dwa lata temu gruntu. – Zdradziliście nas – krzyczeli rozjuszeni kupcy do władz miasta.

Godzina 15. Przed ratuszem na pl. Bankowym zbiera się tłum handlowców z tymczasowego blaszaka na pl. Defilad. Już wiedzą, jaka będzie decyzja miasta. Gruntu na pl. Defilad nie dostaną. Krzyczą, że czują się przez ratusz oszukani, zdradzeni, traktowani gorzej niż śmieci. – Obiecali teren, dwa lata mamili umową, kazali przygotowywać projekt eleganckiego obiektu, zbierać pieniądze. A jak już wszystko mamy – to wynocha – mówi udziałowiec Cezary Szczepański.

Na sali, gdzie wiceprezydent Andrzej Jakubiak usiłował przedstawić dziennikarzom decyzję miasta wrzało. Dźwięki „uuu!” i gwizdy były najdelikatniejszymi reakcjami na słowa prezydenta. Słowa „złodzieje i oszuści” padały najczęściej.

Co proponuje miasto

I trudno się dziwić emocjom kupców, bo miasto wczoraj oświadczyło, że nie podpisze z kupcami umowy dzierżawy gruntu na pl. Defilad.

– Bo nie są w stanie sfinansować inwestycji – podawał swój niezmienny argument wiceprezydent Andrzej Jakubiak. – A przedstawione przez nich propozycje kredytów bankowych czy współinwestorów w efekcie prowadzą do tego, że miasto traci kontrolę nad gruntem. A za to grozi prokurator.

Miasto zaproponowało, że dom handlowy na pl. Defilad wybuduje miejska spółka Przedsiębiorstwo Robót Ogrodniczych, która ma doświadczenie w projektach deweloperskich. I wynajmie kupcom powierzchnie handlowe. Kupcy mają półtora miesiąca na podpisanie umowy. Jeśli się nie zgodzą, ratusz ma kolejne propozycje. Wynajmie kupcom Halę Gwardii o powierzchni 8 tys. mkw. (do maja dzierżawi ją firma MarcPol), zaproponuje też lokale użytkowe. Jest ich ok. 700.

Kupcy mówią: nie!

Kupcy nie słuchali tłumaczeń urzędników. – Nie wypuszczać ich z sali! Zamknąć! – padały krewkie okrzyki. Wprawdzie wiceprezydentowi udało się schować w gabinecie, a pozostałym urzędnikom uciec, ale kupcy długo jeszcze kluczyli po korytarzach ratusza. I nawet gdy już opadły emocje, stwierdzili, że propozycja miasta jest nie do przyjęcia. – Dlaczego mamy od miejskiej spółki wynajmować komercyjnie lokale, skoro możemy je sami zbudować? – pytał jeden z udziałowców Wiesław Nabrdalik. – Miasto zwęszyło interes i chce grunt sprzedać. Albo sprywatyzuje MPRO i spółka będzie miała najlepszy grunt w mieście. Propozycję Hali Gwardii krótko określili „umieralnią”, a o innych lokalach nawet mówić nie chcieli. Co dalej? Zdecyduje zarząd spółki. Kupcy wiedzą jedno. Jeśli miasto zdania nie zmieni, nie opuszczą miejsc pracy w tymczasowym blaszaku. A mają umowę tylko do końca roku. – Ale mamy prawo. Wejdzie komornik, hale rozbierze. Czas okopywania się na prowizorkach minął – mówi spokojnie wiceprezydent Jakubiak.

Jesteśmy tu 20 lat

Kupcy zaczynali od handlu z polówek. Potem były szczęki i pawilony. Kolejne ekipy samorządowe chciały porządkować otoczenie PKiN. Dziewięć lat temu kupcy założyli spółkę KDT, która liczy ok. 600 osób. Wybudowali tymczasową halę, a dwa lata temu dostali zapewnienie radnych Warszawy, że miasto wydzierżawi im 6 tys. mkw. na pl. Defilad. Tam mieli stawiać dom handlowy. Mają gotowy projekt sześciopiętrowego budynku. Trzy piętra zaplanowano dla kupców, pozostałe m.in. na biura. KDT deklarowało, że wybuduje obiekt w dwa lata. Inwestycję szacowano na 200 mln zł. Kupcy twierdzą, że mają prawie 50 mln. Teraz będą prosić o pomoc radnych. Interwencję w ich sprawie już zapowiedzieli posłowie PiS.

Życie Warszawy

Monika Górecka-Czuryłło