2008/10/28

Likwidacja Instytutu Kresowego? Nie dziś

Rządząca warszawą koalicja PO-Lewica odtrąbiła likwidację sztandarowego projektu PiS, jakim jest powołany dwa lata temu Instytut Kresowy. Ale tak naprawdę nie podjęła żadnej decyzji i kontrowersyjna placówka wciąż działa.
Do likwidacji Instytutu Kresowego warszawscy radni PO i Lewicy wspierani przez urzędników Hanny Gronkiewicz-Waltz szykowali się od blisko dwóch lat. - Projekty kultury, za którymi stoi wielka polityka, z reguły się nie udają - mówi Małgorzata Naimska, wiceszefowa miejskiego biura kultury.
A może Wrocław?
A Instytut Kresowy to efekt inicjatywy warszawskich polityków PiS, którzy powołali go tuż przed wyborami samorządowymi w 2006 r. Wtedy jeszcze rządzili Warszawą. Mieli nadzieję, że ich kandydat na prezydenta Warszawy zwycięży, nie będzie żałował pieniędzy na upamiętnienie kultury polskich kresów. I nowy instytut powtórzy sukces Muzeum Powstania Warszawskiego.
Jednak PiS przegrał wybory, a rządząca Warszawą koalicja zaczęła wątpić w sens istnienia powołanej przez PiS placówki. - Najliczniejsze środowiska kresowe zamieszkują zachodnie i północne tereny Polski - uznali politycy PO. - Może lepiej byłoby urządzić tego typu instytut np. we Wrocławiu? - pytali radni PO i Lewicy.
Szybko okazało się, że o instytucie stało się głośno, ale z powodu agresywnych wystąpień na jego forum, a nie sukcesów w propagowaniu kultury Kresów.
To żaden instytut
Problemem były też fundamentalne cele instytutu. W użyczonym przez władze miasta lokalu przy ul. Jagiellońskiej urządza spotkania poświęcone wybitnym kresowiakom i kulturze naszych Ziem Wschodnich. Ale wbrew nazwie nie jest to placówka naukowa. Nie ma też statusu muzeum. Zbiera kresowe pamiątki: fotografie, książki, obrazy, ale skromny budżet (400 tys. zł rocznie) nie pozwala na ich profesjonalną archiwizację i przygotowanie ekspozycji. Nie mówiąc już o multimedialnej wystawie.Władze Warszawy chciały, aby pieczę nad instytutem przejął resort kultury, ale kolejni ministrowie kultury z PiS i PO nie wyrazili zainteresowania.
Potem instytut próbowano włączyć do współfinansowanego przez miasto, wyspecjalizowanego m.in. w badaniu historii Kresów Domu Spotkań z Historią. Tego nie chcieli jednak Kresowiacy.
Szacunek dla starszych
W tej sytuacji kilka dni temu ratusz ogłosił, że kończy z wegetacją instytutu. Zgromadzone już pamiątki miało przejąć Muzeum Katyńskie, które za dwa lata przenosi się z Sadyby na Cytadelę i na nowym miejscu ma zorganizować poświęconą Kresom stałą wystawę. Zaś obecne kierownictwo instytutu i skupieni wokół niego Kresowiacy mogliby stworzyć organizację pozarządową, której celem byłoby propagowanie kultury Kresów.
- Takie stowarzyszenie może wynajmować od miasta lokal na preferencyjnych warunkach i startować w konkursach na dofinansowanie konkretnych projektów. Różnica byłaby tylko taka, że nie miałoby, tak jak dziś instytut, stałych, opłacanych przez miasto etatów - mówi Małgorzata Naimska.Sprawa miała stanąć na ostatniej sesji Rady Warszawy, ale ratusz ją wycofał. Okazało się bowiem, że projektu nie skonsultowano ze Kresowiakami.
- A tych, starszych, doświadczonych przez historię ludzi musimy szanować - mówi Ewa Malinowska-Grupińska (PO), szefowa Rady Warszawy.
Biuro kultury zapewnia, że spotkanie z Kresowiakami zorganizuje "w najbliższych dniach". A sprawa ma wrócić na kolejne listopadowe obrady. - Ale pamiętajmy, że prawo nie pozwala na natychmiastową likwidację instytucji kultury. Rada Warszawy może podjąć jedynie uchwałę intencyjną i czekać pół roku - mówi Małgorzata Naimska.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
Jan Fusiecki

Brak komentarzy: