Nie widać końca awantury o gigantyczną miejską dotację na rozbudowę stadionu Legii. SdPl zażądał kontroli, SLD mówi, że to skandal, a PiS ma nadzieję, że pieniądze wstrzyma Komisja Europejska.
- Sposób przyznania Legii przeszło 460 mln zł na rozbudowę stadionu Legii to niczym nieuzasadniona pomoc publiczna dla wybranej bez konkursu prywatnej firmy [dzierżawiący tereny przy Łazienkowskiej klub piłkarski należy do koncernu ITI]. To może zakłócić wymianę gospodarczą między krajami UE - oświadczył podczas wczorajszego briefingu pod siedzibą Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów Mariusz Błaszczak, lider warszawskiego PiS.
Wybór miejsca nie był przypadkowy: PiS chciał podkreślić, że sposób przyznania największej dotacji w dziejach warszawskiego samorządu godzi w zasady wolnej konkurencji.
- Władze miasta dają bogatemu koncernowi gigantyczny prezent w postaci bodaj bardzo drogiego, zbyt dużego stadionu, choć najważniejsze mecze, np. Ligi Mistrzów, Legia i tak będzie najpewniej grała na pobliskim Stadionie Narodowym - mówił radny PiS Tomasz Zdzikot.- Ale przecież umowę dzierżawy i zobowiązania dotacji stadionu przy Łazienkowskiej podpisał w 2006 r. Kazimierz Marcinkiewicz jako PiS-owski komisarz Warszawy - mówili dziennikarze. - Popełnił błąd - odciął się Błaszczak.
Potem w świetle fleszy i kamer w kancelarii UOKiK złożył pismo, w którym pyta prezesa tej intytucji, czy dotacja dla Legii mieści się w definicji pomocy publicznej. - Ja uważam, że tak. Jeśli UOKiK podzieli moje zdanie, zaalarmuję Komisję Europejską, bo na tego typu pomoc nie pozawala unijne prawo - zapowiedział Błaszczak.
Przewodniczący mówi: Skandal!
Wczoraj okazało się, że warszawski SLD niespodziewanie zmienia zdanie w sprawie Legii. - Jestem po rozmowie z Grzegorzem Napieralskim. Przewodniczący uważa, że dofinansowanie Legii to skandal. Postawi sprawę na krajowym zarządzie partii już w przyszły czwartek - mówi Jerzy Budzyn, szef śródmiejskiego SLD.
Przewodniczący Budzyn rozesłał pisma do mazowieckich władz Sojuszu i klubu parlamentarnego, w którym pyta retorycznie, czy dotacja na Legię nie jest "aby sposobem Platformy Obywatelskiej na odwdzięczenie się koncernowi ITI za przychylność w poprzedniej kampanii wyborczej oraz zaliczką na poczet kampanii następnej".
W piśmie wysłanym w imieniu śródmiejskiej organizacji do szefowej mazowieckiego SLD Katarzyny Piekarskiej czytamy: "Nie było w historii Polski podobnej sytuacji, aby z pieniędzy polskich podatników finansować prywatny koncern medialny. Nie da się w sposób logiczny usprawiedliwić faktu wielokrotnego przekroczenia wartości budowanego w Warszawie stadionu w stosunku do innych, podobnych w ilości miejsc dla widzów obiektów, które w ostatnim okresie czasu zostały w Europie wybudowane".
To stanowisko niecodzienne, bo to radni SLD w radzie miasta pomogli PO przepchnąć uchwałę dającą Legii sporną dotację. To próba rozliczania własnej partii? - pytamy. - Nie własnej partii, lecz radnych, którzy podnieśli rękę za dotacją - prostuje Jerzy Budzyn.
- Pismo kolegów ze Śródmieścia jeszcze do mnie nie dotarło - mówi Katarzyna Piekarska, szefowa mazowieckiego Sojuszu. - Obiecuję je przeanalizować. Sprawa jest o tyle trudna, że decyzja w sprawie Legii już zapadła.
Pod ambicje klubu
Sprzeciw śródmiejskiego Sojuszu to nie pierwszy krytyczny głos lewicy w sprawie dotacji na Legię. Kilka dni po przegłosowaniu przez Radę Warszawy kolejnej 102-milionowej transzy na modernizację stadionu unieważnienia uchwały zażądał SdPl. Główny zarzut socjaldemokratów to konstrukcja umowy między miastem a klubem piłkarskim.
- Już dziś wiadomo, że inwestycja z publicznych pieniędzy nie ma szans wrócić do miasta w postaci czynszu - argumentuje Piotr Guział z mazowieckich władz SdPl. - Należy wyjaśnić, dlaczego budżet inwestycji został dostosowany do ambicji klubu. Płacimy za projekt, który zamówiła Legia.
SdPl napisał do szefowej Rady Warszawy prośbę, by radni wycofali się z dofinansowania Legii, a sprawa dotacji trafiła do komisji rewizyjnej. - Prosimy też panią prezydent Warszawy, by jej służby kontrolne zbadały umowę, którą PiS-owski komisarz Kazimierz Marcinkiewicz podpisał z klubem - mówi Guział.
-Ta umowa była już skontrolowana przez komisję rewizyjną i naszych prawników. Żadnych uchybień prawnych nie znaleźliśmy - mówi Hanna Gronkiewicz-Waltz. I dodaje: - W tej sprawie jest więcej polityki niż rzeczowej dyskusji. Jeśli PiS chce sprawdzić, czy dotacja jest zgodna ze standardami UE, to bardzo mnie to cieszy. Im więcej kontroli, tym lepiej - mówi prezydent Warszawy.
Iwona Szpala, Jan Fusiecki
Gazeta Stołeczna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz