2008/10/08

Hełmy druha Pawlaka

Peeselowscy strażacy chcieli tanio kupić państwową firmę. Mocno na to nalegał współpracownik Waldemara Pawlaka, a wojewoda z PO gorliwie mu pomagał.
Prezes PSL Waldemar Pawlak, wicepremier i minister gospodarki, wraz z czołówką polityków swojej partii kontroluje w pełni Ochotniczą Straż Pożarną. Strażacy-ludowcy (mówią do siebie "druhu") postanowili kupić państwowy zakład.
Aby transakcję przyspieszyć i wynegocjować jak najniższą cenę, do urzędników nadzorujących sprzedaż zakładu dzwonił sekretarz stanu z kancelarii premiera Eugeniusz Grzeszczak - prawa ręka Pawlaka, a przy tym jeden z szefów OSP.Ale po kolei.
Ochotnicza Straż Pożarna to ponad 3 tys. jednostek i kilkanaście tysięcy ludzi. W jej kierownictwie oprócz Waldemara Pawlaka są znani posłowie PSL, jak Franciszek Stefaniuk, Jan Łopata, Mirosław Pawlak.
OSP co roku dostaje blisko 30 mln zł dotacji państwowej. Większość idzie na remizy i sprzęt strażacki. W 2007 r. blisko 5 mln zł poszło na utrzymanie administracji.
Zakład, który szefowie straży chcieli przejąć, to Kaliskie Zakłady Przemysłu Terenowego (KZPT) - mała, w 100 proc. państwowa firma zatrudniająca ok. 60 osób i produkująca głównie hełmy strażackie. Ponad połowę na pniu sprzedaje właśnie Ochotniczej Straży Pożarnej, która płaci pieniędzmi z dotacji budżetowej.
To jednak mało, by utrzymać zakład i pracowników, dlatego Ministerstwo Skarbu szukało inwestora, stawiając na czele kaliskiej firmy zarządcę komisarycznego. W zeszłym roku na inwestora zgłosiła się właśnie straż.
Rokowania ze strażakami wyglądały tak:Skarb państwa reprezentowali pracownicy Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu sprawującego nadzór właścicielski nad KZPT. Ze strony straży negocjowała specjalistka od rachunkowości Grażyna Pieckowska mająca pisemne pełnomocnictwo szefa OSP Waldemara Pawlaka.
Ale 1 stycznia br. Pieckowska przeszła na drugą stronę. Została zarządcą komisarycznym kaliskich zakładów, o które wcześniej walczyła z ramienia straży.
Pracownik urzędu wojewódzkiego (boi się ujawnić) mówi: - My tu negocjujemy, a doradcą myszy został wąż.
Drugi urzędnik (też nie chce podać nazwiska do druku): - Powiedziano nam tylko, że decyzja zapadła na szczeblu wojewody wielkopolskiego. Dano nam czytelny sygnał, że zakład mają przejąć strażacy.
Negocjatorkę Pawlaka na zarządcę kaliskich zakładów nominował wojewoda, członek PO Piotr Florek.
Pytamy go, dlaczego to zrobił. Najpierw nie chce rozmawiać.
W końcu wyjawia: - Została mi polecona. Ale nie wiedziałem, że ta pani jest doradcą inwestora.
"Gazeta": - Czy polecili ją politycy PSL?
Wojewoda Florek (milczy dłuższą chwilę): - Tak.
Ustaliliśmy, że do wojewody dzwonił Eugeniusz Grzeszczak z PSL, sekretarz stanu w kancelarii premiera i jeden z szefów Ochotniczej Straży Pożarnej.
Odtąd sprawa nabrała tempa. Urzędnicy wojewody miękną i w styczniu 2008 r. godzą się w rozmowach ze strażą sprzedać jej zakład za 2,3 mln zł. Musi to jeszcze klepnąć poznańska delegatura Ministerstwa Skarbu. Ale delegatura odrzuca wynegocjowaną cenę, bo była oparta na starej wycenie.
Po kilku tygodniach, w lutym, na biurku szefa delegatury dzwoni telefon. - Pewien człowiek pytał, jak idzie sprawa wyceny. Gdy mu powiedziałem, odrzekł, że przekaże to panu Waldemarowi Pawlakowi - mówi nam Roman Gałecki, szef delegatury Ministerstwa Skarbu.
Kto dzwonił? Znów Eugeniusz Grzeszczak.W końcu urząd wojewódzki uaktualnił wycenę kaliskiego producenta hełmów. Była o 100 tys. zł wyższa. Ale delegatura znów odrzuciła ofertę, żądając jeszcze 200 tys. zł.
Pertraktacje trwały cały wrzesień, ale szefowie straży - mający upoważnienie do rozmów podpisane przez szefa OSP Waldemara Pawlaka - nie godzili się na podwyższenie oferty. Sprawa miała się rozstrzygnąć w tym tygodniu.
Wczoraj (parę dni po pierwszej rozmowie z nami) zadzwonił do "Gazety" wojewoda Florek: - Po namyśle zdecydowałem, że odwołuję panią Pieckowską. Odstępujemy też od negocjacji z OSP. Rozpoczniemy od nowa prywatyzację kaliskiego zakładu.
Eugeniusza Grzeszczaka chcieliśmy zapytać o jego telefony. Jego asystent zażądał pytań, obiecując odpowiedź. Nie odpowiedział.
O próbie strażackiej transakcji opowiadamy posłowi PSL Eugeniuszowi Kłopotkowi. Komentuje z sarkazmem: - Jak tak, to powinno się tam wysłać panią Piterę.
Minister Julia Pitera, mającą stać na straży przestrzegania prawa w instytucjach państwowych, jest też sąsiadką Grzeszczaka w kancelarii premiera: - Powiem krótko, nasz koalicjant postąpił niedopuszczalnie. A na naszego wojewodę brak mi słów, bo powinien był o tych naciskach powiadomić premiera.Szef Klubu Parlamentarnego PSL Stanisław Żelichowski: - Jeśli prawdą jest postępowanie mojego kolegi Grzeszczaka, to było naganne. Oczekuję, że to wytłumaczy.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Marcin Kącki

Brak komentarzy: