2009/03/17

Polityczny upadek senatora Tomasza Misiaka

Wrocławski polityk, senator Platformy Obywatelskiej Tomasz Misiak odszedł we wtorek z partii. Nie miał zresztą wyjścia, bo wcześniej jego wyrzucenie zapowiedział Donald Tusk. - Prawa nie złamał, ale standardy na pewno - tłumaczył premier
W sobotę "Gazeta" ujawniła, że Misiak aktywnie pracował nad specustawą stoczniową, a później firma Work Service, której jest współwłaścicielem i przewodniczącym rady nadzorczej, otrzymała bez przetargu związany z nią wart kilkadziesiąt milionów kontrakt. Miała doradzać 8 tys. zwalnianych w Gdyni i Szczecinie stoczniowców. Opozycja zarzuciła mu konflikt interesów i czerpanie prywatnych korzyści z pracy w parlamencie. Natomiast Platformie, że daleko jej do wysokich standardów, które deklarowała.
Misiak twierdził, że kontrakt jego firmie żadnego zysku nie przyniesie i powtarzał, że nie ma sobie nic do zarzucenia. A gdy Julia Pitera, minister ds. walki z korupcją, wezwała go do pozbycia się udziałów w Work Service, odmówił. Zapowiedział jedynie, że zrzeknie się przewodniczenia senackiej komisji gospodarki narodowej.
Wtorkowa decyzja premiera Tuska, który ponad dwie godziny przed planowanym posiedzeniem zarządu partii poinformował, że będzie rekomendował wyrzucenie Misiaka z PO, była zaskoczeniem. - Ta sytuacja jest więcej niż dwuznaczna, Misiak posiada udziały w firmie, która korzysta z zamówień publicznych, i w mojej ocenie to jest dyskwalifikujące - tłumaczył jednak premier. I zapowiedział prace nad ustawą, która zakaże łączenie funkcji parlamentarzysty i członka rady nadzorczej bądź zarządu spółki.
Do wyrzucenia Misiaka z partii ostatecznie nie doszło, bo po południu sam z członkostwa w niej zrezygnował.
W PO był osiem lat, a karierę zaczynał w Unii Wolności jeszcze jako student Akademii Ekonomicznej. Jego firma Work Service wyodrębniła się z działającej przy uczelni fundacji Oskar, którą Misiak prowadził razem z Tomaszem Hanczarkiem, wrocławskim radnym PO. Razem, już jako miejscy radni, zarządzali także stowarzyszeniem Euro Art Meeting, które organizowało imprezę na milenium miasta oraz zabawę sylwestrową na placu Wolności. Oba przedsięwzięcia zakończyły się długami, a NIK zarzuciła stowarzyszeniu niegospodarność, stronniczość i interesowność.W 2005 roku Misiak znalazł się na liście PO do Senatu. - Później często powtarzał, że to okropna nuda. Ale nie zraził się i ciężko pracował. Pewnie liczył na to, że będzie to dla niego trampolina do Sejmu - mówi poseł PO Stanisław Huskowski. - Ostatecznie okazał się świetnym biznesmenem, ale złym politykiem. Zabrakło mu wrażliwości politycznej. Nie chciał się pogodzić z tym, że nie można jednocześnie prowadzić prywatnej firmy i działalności politycznej.
Radny SLD Tomasz Czajkowski uważa, że Misiak sam wmanewrował się w trudną sytuację: - Może mieć pretensje tylko do siebie. Ja prowadzę działalność biznesową, ale nigdy nie startowałem w żadnym publicznym przetargu i jako biznesmen nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Szkoda, że nie ma go już w PO. To pragmatyczny polityk, który potrafił współpracować ponad podziałami.
Nieetyczne zachowanie Misiakowi zarzucano już dawniej. Jeszcze jak był radnym, atakowali go politycy PiS, bo jednocześnie szefował komisji inicjatyw gospodarczych w radzie i prowadził interesy w mieście. - Nie robię nic nieetycznego. Problem byłby, gdybym jako radny robił interesy z miastem lub dla miasta - tłumaczył "Gazecie".
Tomasz Misiak w PO robił szybką karierę polityczną. W Senacie kierował pracami ważnej komisji gospodarki narodowej. Zaskarbił sobie zaufanie wpływowego wicepremiera, dolnośląskiego polityka PO Grzegorza Schetyny. Miał być szefem rozpoczynającej się kampanii wyborczej partii do Parlamentu Europejskiego.
Polityk PO: - Sprawa specustawy przekreśla jego polityczną karierę. Nie jest już w partii. Mało prawdopodobne, by szybko dostał szansę startu z naszych list wyborczych.
Komentuje Jerzy Sawka:
Towarzysz Misiak z POSympatyczny, młody, nienagannie ubrany senator Tomasz Misiak spokojnie wyjaśniał opinii publicznej, że nie dość, iż nie złamał prawa, to moralnie nie ma sobie nic do zarzucenia. Senator Misiak mówił swoją, ale nie tylko swoją, prawdę. Dlatego przez jego spokój przebijało nawet lekkie zdziwienie. No bo jak normalne działanie może być przyczyną tak wielkiej afery? Problemem Platformy Obywatelskiej nie jest Janusz Palikot, ale generacja polityków myślących tak jak Tomasz Misiak. Po postawie Misiaka, który przecież nie działa w próżni, wymienia poglądy z kolegami, funkcjonuje w tym samym środowisku, można by wnioskować, że to wcale niemała grupa.
Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
Michał Kokot

Brak komentarzy: