2009/03/13

PALIKOTOTUSKOGOWIN

Platforma Obywatelska staje się partyjnym fenomenem na skalę przynajmniej europejską. Staje się ona błyskawicznie partią lewicowo-liberalno-centrowo-prawicową. To nieskończenie lepiej niż w dawnej formule "szampon i odżywka w jednym". Tu w jednym mamy wszystko. Czym jest Platforma? Nie jest tym, czym jest. Jest tym, co każdy w niej widzi, niezależnie od tego, co widzi.
Oczywiście pojawia się pytanie, kiedy totalna pojemność i niezwykła amorficzność partii przechodzą w całkowitą bezkształtność, ale owa pojemność jest, trzeba przyznać, imponująca. Platforma jest za lustracją i przeciw lustratorom, za IPN-em i przeciw IPN-owcom. Jest za likwidacją abonamentu i za finansowaniem TVP z budżetu, za prywatyzacją mediów publicznych i za wzmocnieniem ich misyjności. Jest za poskramianiem budżetowego deficytu i za obroną miejsc pracy, które przez ograniczenia wydatków są kasowane. Jest za in vitro tylko dla małżeństw albo i nie tylko. Jest za zamrażaniem zarodków albo i przeciw zamrażaniu. Jest za refundacją in vitro całkowitą, częściową albo przeciw refundacji. Jest przeciw eutanazji i za dyskusją o eutanazji, która otworzy do niej furtkę. Jest za dialogiem z prezydentem i za wyszydzaniem prezydenta. Jest za eksportem Cimoszewicza do Białowieży albo za jego wyeksportowaniem do Rady Europy, za eksmisją Fotygi na zieloną trawkę albo za jej wyekspediowaniem do Nowego Jorku. Lekarstwem na kryzys prezydentury Billa Clintona w połowie jego pierwszej kadencji była tak zwana triangulacja - chodziło o przejęcie najważniejszych haseł Republikanów, by ich zneutralizować. W wypadku Platformy mamy do czynienia z triangulacją do sześcianu. Nie ma takiego hasła lewicowego albo prawicowego, które - dziś odrzucane - nie mogłoby być jutro zaakceptowane albo, będąc dziś odrzucanym, jutro nie mogłoby być uznane za własne, nawet jeśli pojutrze będzie zignorowane. Panu Bogu rekolekcje, a diabłu ogarek i Palikota. Powie ktoś, że ów obraz jest zafałszowany, bo wystarczyłoby dokonać "cięcia po skrzydłach", z jednej strony leci Palikot, z drugiej Gowin, i już mielibyśmy obraz normalnej partii centrowej. Niezupełnie. Trudno bowiem wskazać, całkowicie niezależnie od panów Gowina i Palikota, jakiś stały zestaw poglądów, któremu Platforma jest wierna i którego broni.
Fakt, częściowym zaproszeniem Platformy do bycia wszystkim jednocześnie jest i to, co dzieje się po prawej stronie, i to, co dzieje się po stronie lewej. Po prawej ma PO do czynienia z dwójką polityków niezmiennie zajmujących pierwsze miejsca w rankingach niepopularności. Ma też partię, która bojąc się okrążenia z prawej strony, tak się na prawo przesunęła, że oddała centrum bez walki. Po lewej z kolei ma do czynienia z pełną dezintegracją i degrengoladą sprawiającą, że kto żyw na lewicy, chętnie wskakuje do podstawionej mu ratunkowej szalupy, nawet jeśli jest to tylko miraż zajęcia jakiegoś międzynarodowego stanowiska. Platforma, czyli partia z założenia centrowa, nie jest więc w żadnym stopniu, jak to z centrowymi partiami bywa, wciśnięta między dwa napierające na nią potężne bloki - prawicowy i lewicowy. Jest raczej sama rozpychającym się wielkim blokiem, który wszystko inne spycha na polityczny margines. Jest w tym jakaś nieubłagana logika. Skoro wszyscy, i z lewej, i z prawej, robią Platformie miejsce, to ona je zajmuje. I tyle. Jest w tym jednak dla rządzącej teraz w Polsce partii także wielkie niebezpieczeństwo. Poparcie dla niej wynika nie z tego, jaka ona jest, ale raczej z tego, jacy są jej rywale. Popieranie jej jest nie kwestią ideologicznego, światopoglądowego czy też politycznego wyboru, ale kwestią wyboru estetycznego. A to na dłuższą metę może oznaczać, że poparcie dla PO będzie szerokie jak Bałtyk, ale cienkie jak kartka, na której można by zapisać program tej partii. Jak długo rywale zapraszają ją do ekspansji, tak długo wiedzie jej się dobrze, ale gdy zapraszać ją przestaną, może być całkiem podatna na ciosy, zgodnie ze starym bokserskim powiedzeniem - nie ma bokserów nie do znokautowania, są tylko źle trafieni. Dziś amorficzność Platformy ułatwia jej uniknięcie ciosów, ale za czas jakiś ułatwi trafienie jej w punkt.Platforma Obywatelska stała się, ze wszystkimi tego konsekwencjami, partią władzy. Władza, owszem, musi być celem partii. Ale gdy staje się dla niej celem jedynym i jedynym motywem jej istnienia, może to być początek końca. Jeśli nie samej partii nawet, to władzy tej partii.
Tomasz Lis
Gazeta Wyborcza

Brak komentarzy: