2009/03/16

Pitera o Misiaku: To jest konflikt interesów

Premier Tusk czeka do jutra na raport w sprawie Tomasza Misiaka. Czy senator PO już wcześniej popadał w konflikt interesów?
W sobotę "Gazeta" ujawniła, że firma Work Service, której współwłaścicielem i szefem rady nadzorczej jest Misiak, otrzymała w lutym bez przetargu kontrakt na usługi pośrednictwa pracy dla 8 tys. zwalnianych w Gdyni i Szczecinie stoczniowców. Misiak w Senacie aktywnie pracował nad specustawą stoczniową (weszła w życie 6 stycznia), która dotyczy m.in. właśnie pomocy dla zwalnianych stoczniowców.
W weekend sprawa Misiaka stała się głośna. - PO nie umiała dać sobie rady z kryzysem, nie umiała uchronić polskich stoczni, natomiast doskonale umiała się wpasować w czerpanie korzyści w wygrywaniu konkursów na program monitorowanych odejść ze stoczni - mówi poseł PiS Jacek Kurski.
- Nie wierzę w zapewnienie Misiaka [że nie był zaangażowany w proces przyznawania kontraktu firmie Work Service]. Powinna się tym zająć prokuratura - komentował szef SLD Grzegorz Napieralski.
Na publikację "Gazety" zareagowała Agencja Rozwoju Przemysłu, która przyznała wart kilkadziesiąt milionów złotych kontrakt konsorcjum firm DGA i Work Service. W skrócie: ARP twierdzi, że tylko tryb "z wolnej ręki" dawał szansę, by zdążyć zrealizować założenia stoczniowej specustawy.
Misiak na konferencji prasowej w sobotę przekonywał, że nie było konfliktu interesów. - Nie miałem żadnego wpływu na wybór mojej firmy przez Agencję Rozwoju Przemysłu. Jestem gotów poddać się wszelkiej kontroli - zapewniał.Politycy opozycji domagali się, by głos w sprawie Misiaka zabrał premier Donald Tusk. Ten w weekend milczał. Mówił tylko rzecznik rządu Paweł Graś: - Premier Tusk polecił zebrać wszystkie materiały w sprawie senatora Tomasza Misiaka na wtorkowy zarząd partii. Tam zapadną decyzje. Równolegle - na wniosek szefa klubu PO Zbigniew Chlebowskiego - sprawę bada rzecznik dyscypliny klubu.
Według Julii Pitery, pełnomocnik rządu ds. walki z korupcją, w sprawie Misiaka doszło do konfliktu interesu, ale prawo nie zostało złamane. - Musimy pracować nad nowymi rozwiązaniami prawnymi, które jasno rozstrzygną, co posłowi i senatorowi wolno w biznesie, a co nie - mówi Pitera.
Tymczasem ustaliliśmy, że praca nad ustawą stoczniową nie była jedyną, podczas której wykonywania senator Tomasz Misiak mógł popaść w konflikt interesów. W lipcu 2007 r. - w poprzedniej kadencji Senatu - gdy Misiak był wiceprezesem firmy Work Service zajmującej się m.in. szkoleniami dla bezrobotnych, senator PO forsował poprawki do projektu ustawy o promocji zatrudnienia. Chodziło o zapis, który miał zwiększać popularność szkoleń dla bezrobotnych. - W sytuacji, jaka jest obecnie na polskim rynku pracy, wobec ogromnych potrzeb w wielu sektorach, szczególnie w sektorach inwestycyjnych, budownictwie, drogownictwie, i tych mających możliwość rozwijania się, trzeba będzie aktywizować ludzi, którzy dzisiaj są permanentnie bezrobotni ze względu na kompletny brak kwalifikacji, ale przede wszystkim ze względu na psychiczne odsunięcie się, wyłączenie siebie z rynku pracy - przekonywał kolegów z komisji senator Misiak. Komisja poprawki przyjęła, ale ostatecznie do ustawy nie weszły.
- Nie pamiętam prac nad tą ustawą, ale doskonale wiem, że sam nie piszę nigdy żadnych poprawek. Zgłaszam albo stanowiska klubu, albo ministerstw - tłumaczy nam Misiak. - Poza tym moja firma nie zajmuje się bezpośrednio szkoleniami dla bezrobotnych. Jeśli klient poszukujący pracowników nam to zleci, wynajmujemy w tym celu inne firmy. Ale są to sporadyczne przypadki.
Do sprawy senatora Misiaka odniósł się też b. polityk PO, a dziś szef Stronnictwa Demokratycznego Paweł Piskorski. W swoim blogu napisał m.in.: "Wtedy, kiedy trzeba pozbyć się niewygodnego konkurenta, szefostwo PO bardzo chętnie szafuje argumentem konieczności przestrzegania wysokich standardów moralnych. Tak było np. w przypadku usuwania mnie z szeregów PO (...). Jednak wtedy, gdy firma związanego z liderami PO senatora podpisuje wielomilionową umowę z rządową agencją, premier milczy. Czyżby tym razem wysokie standardy etycznie nie obowiązywały? A może wpływ na milczenie premiera ma fakt, że jednym z podwykonawców firmy senatora Misiaka jest firma należąca wcześniej do żony wicepremiera Schetyny, a obecnie do szefa klubu koszykarskiego Śląsk Wrocław z czasów, kiedy jego właścicielem był obecny wicepremier?".
Chodzi o agencję reklamową Effectica, której właścicielem - do grudnia 2006 r. - była Kalina Schetyna, żona wicepremiera. - Owszem, realizowaliśmy kilka kontraktów dla Work Service, ale były oparte na zasadach rynkowych. I co najważniejsze - nie miały nic wspólnego z obecnym projektem stoczniowym - mówi Dariusz Franckiewicz, prezes firmy Effectica. - Jeśli pan Piskorski planuje powrót do polityki i szuka zemsty na dawnych kolegach, niech nie robi tego, obrzucając błotem naszą firmę.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Mikołaj Chrzan, Gdańsk

Brak komentarzy: