2009/03/11

Jak konkubina Pawlaka weszła do biznesu

Konkubina Pawlaka chciała robić polityczną karierę. W 2001 r. startowała do Sejmu, z tej samej listy PSL co jej protektor Waldemar Pawlak. Przegrała i porzuciła politykę dla biznesu. W 2003 r. została prezeską firmy 3i, ale weszła też do zarządu spółki Plocman. Od tego czasu firma przynosząca straty stała się dochodowym interesem... dzięki ochotniczej straży pożarnej.
Pojawienie się Iwony Katarzyny Grzymały dla firmy Plocman było jak dotknięcie czarodziejską różdżką.
W 2003 roku Grzymała została prezeską firmy 3i, ale weszła też do zarządu spółki Plocman.Tak się składa, że Plocman należy do Wojciecha Nowysza, kolegi Pawlaka ze studiów. Przed przyjściem konkubiny Pawlaka Plocman przeżywał ciężkie chwile. "Był to rok przetrwania", napisali właściciele w sprawozdaniu z 2002 r., tłumacząc 150-tysięczną stratę. Sprawozdanie z 2003 r. - po przyjściu do firmy Grzymały - jest już entuzjastyczne: przychody milion złotych, zysk prawie 90 tys., a do tego duże wydatki na reklamę i promocję.
Co się stało? To proste. Plocman zaczął robić interesy z ochotniczą strażą pożarną. Oto nagle w 2003 r. zarząd główny Związku Ochotniczych Straży Pożarnych, kierowany przez Pawlaka, zlecił Plocmanowi opracowanie specjalnego oprogramowania i przeszkolenia ludzi. Dzięki tej współpracy Plocman przeżył kilka tłustych lat. Firma dostawała od strażaków pieniądze w formie "grantów" w latach 2003, 2004 oraz 2007, a w 2005 r. podpisała z nimi umowę na rozwój systemu komputerowego, jego wdrażanie, promocję i szkolenia.
"Przyniosło to nam korzyści finansowe oraz pozwoliło zająć wysoką pozycję na polskim rynku oprogramowania dla gmin" - tak o współpracy ze strażakami napisali w sprawozdaniu finansowym właściciele Plocmana.
Zastrzyk gotówki pomógł spółce, na wszystkim skorzystali bliscy i znajomi Pawlaka. Kolega ze studiów dostał dobre zlecenie, konkubina pracę w zarządzie. Na dodatek powiązana z Pawlakiem firma 3i została udziałowcem Polcmana. A wszystko za strażackie pieniądze.
Za co strażacka organizacja pod dowództwem Pawlaka płaciła spółce związanej z Pawlakiem? Chodziło o oprogramowanie. Strażacy wspierali projekt utworzenia w całej Polsce Gminnych Centrów Reagowania. Te komórki miały powstać w każdej gminie. Zatrudnieni w nich ludzie, używając komputerów i systemów łączności, dbaliby o bezpieczeństwo w chwilach katastrof. Biznes polegał na tym, że straż dostarczała komputery, a Plocman oprogramowanie. Płocka spółka zajmowała się także szkoleniem. Zresztą nie tylko ona - na szkoleniach i wgrywanie oprogramowania załapała się opisana już spółka 3i. Projekt - choć przesiąknięty nepotyzmem - wygląda na sensowny. Niestety tylko na papierze. System wdrażany pracowicie od 2003 r. objął zaledwie 100 gmin, a w dodatku nie działa.
Przekonaliśmy się o tym sami, odwiedzając gminy na północnym Mazowszu. W Młodzieszynie pani sekretarz gminy była zadowolona, bo dzięki akcji mogła skomputeryzować urząd. A do czego przydaje się system?
"Jeśli przyjdzie kontrola, to będziemy przygotowani, bo z komputera można wydrukować instrukcje" - tłumaczy Zofia Fabisiak.
Do tego realnie sprowadza się rola "specjalistycznego oprogramowania". Nie pomoże ono pani Fabisiak ani jej gminie w czasie klęski żywiołowej na przykład do skoordynowania działań z sąsiadami. Bo sąsiedzi oprogramowania nie kupili. Dlaczego?
"Nie potrzebuję oprogramowania, żeby zapytać sąsiada, czy ma pożyczyć worki z piachem" - tłumaczy wójt pobliskiego Iłowa Roman Kujawa. "Jak potrzebuję worków, to chwytam za telefon, a jak telefon nie działa, tego ma od tego radiostację".
W komputerowe instrukcje wójt także nie wierzy: "Każda gmina ma swoją specyfikę i nie ma programu, który napisze uniwersalną instrukcję. Jak mi wyleje Wisła, to wiem, co robić, bo mam własną instrukcję. Plocman dobijał się do mnie z programem, ale ich odprawiłem".
W oddalonym o 20 kilometrów Brochowie GCR działa, ale tylko w piątki, bo pracownik zatrudniony jest na część etatu.
Oprogramowanie Plocmana kupił Czosnów pod Nowym Dworem Mazowieckim. Tam za sprawy kryzysowe odpowiada Andrzej Zawadzki. Jak przystało na byłego wojskowego, Zawadzki utrzymuje w dokumentach wzorowy porządek i ma przygotowaną instrukcję na każdy rodzaj zagrożenia: od powodzi do obecności dywersantów w Kampinosie.
Wszystko zrobione na komputerze przy użyciu edytora tekstów Word. " A program Plocmana?" pytamy. "Mówiąc szczerze, nie używam" - mówi były wojskowy.
Michał Majewski, Paweł Reszka
Dziennik

Brak komentarzy: