2009/03/05

"Platforma przykrywa aferę"

Jak przewidywałam przed dwoma tygodniami, w ślad za wysokim wzrostem notowań dla Platformy Obywatelskiej drgnęły nieco słupki poparcia dla rządu i premiera.
Zadowolony z efektu może być przede wszystkim Donald Tusk – po tym jak w kilku kolejnych badaniach grupa oceniająca negatywnie jego pracę przeważała nad zwolennikami – szef rządu odwrócił proporcje. W ciągu ostatnich dwóch tygodni przybyło 5% Polaków mówiących o działalności Donalda Tuska zdecydowanie dobrze i raczej dobrze, a o 4% zmniejszyła się grupa tych, którzy patrzą na to, co robi premier z negatywnymi odczuciami. Dziś zatem spin doktorzy Platformy znów mogą mówić, że blisko połowa Polaków dobrze ocenia premiera. Znacznie gorzej jest z ocenami rządu, choć i tu jest nieco lepiej w porównaniu z poprzednim badaniem. O dwa procent przybyło bowiem mu zwolenników i dziś rząd ocenia pozytywnie 30% Polaków. Jednak ponad dwa razy więcej mówi o nim źle i zdecydowanie źle – w tym tygodniu gabinet PO-PSL źle ocenia 66% Polaków. To nadal złe notowania.
Umiejętność przykrywania niewygodnych informacji i odwracania uwagi spin doktorzy i politycy PO doprowadzili do perfekcji.
Tymczasem spadło nieco, ale niezmiennie utrzymuje się na wysokim poziomie, poparcie dla Platformy Obywatelskiej. Dziś chciałoby na nią głosować 44% Polaków, gdy na główną partię opozycji, Prawo i Sprawiedliwość 20%. To już nie jest tak dramatyczna różnica, jak dwa tygodnie temu (poparcie dla PiS wzrosło o 4%, dla PO spadło o 3%), gdy zwolenników PO było trzy razy więcej niż PiS, ale i tak ponad dwukrotnie większa przewaga rządzącej partii nad ugrupowaniem Jarosława Kaczyńskiego musi spędzać sen z powiek lidera PiS. Zmiany w wizerunku i jego samego, i partii, wysunięcie na pierwszy plan kobiet polityków zamiast zgranych działaczy partyjnych i niezłe hasło marketingowe „czyny nie cuda” przynosi wprawdzie efekt, ale jest on mało satysfakcjonujący. Wciąż trudno tu mówić o znaczącym wzmocnieniu pozycji PiS na scenie politycznej. Nieco więcej powodów do optymizmu ma prezydent Lech Kaczyński. Jego widoczna od kilku miesięcy aktywność w polityce krajowej przynosi wymierny wzrost poparcia, choć z badania na badanie niewielki. I tym razem poparcie dla Lecha Kaczyńskiego poprawiło się o jotę – przybył 1% Polaków oceniających go dobrze, ubył 1% z grupy przeciwników. Dziś prezydent ma 33% zwolenników, a 59% ocenia jego pracę krytycznie i jest zdecydowanie lepiej oceniany niż rząd Donalda Tuska. Spin doktorzy Platformy Obywatelskiej pracują jednak zapewne pełną parą – ostatnie dni nie przyniosły wymiernych sukcesów ani partii, ani rządowi. Szczyt Unii Europejskiej mimo ogłoszenia przez polityków PO za sukces, bynajmniej nie ułatwił nam drogi do euro, ani nie podjęto na nim żadnej decyzji, która miałaby chronić region Europy Środkowo-Wschodniej przed skutkami kryzysu. W kraju Donald Tusk, po tym, jak osobiście zaangażował się w kampanię wyborczą kandydata PO w Olsztynie, poniósł prestiżową porażkę. PO przegrała, mimo wyraźnych wskazówek szefa rządu, który też nie wyjaśnił z jakiego budżetu była finansowana jego podróż do Olsztyna. Czy udział w kampanii wyborczej PO był opłacony przez sztab Platformy, czy szef rządu pojechał tam wspierać swoją partię na nasz - podatników - koszt? Takich pytań nikt głośno na szczęście dla PO nie zadaje, co jest jeszcze jednym z dowodów zmiany w traktowaniu rządzących przez elity i media. Można sobie tylko wyobrażać, jakby to wyglądało, gdyby to premier Kaczyński w czasie rządów PiS pojechał, tak bezpośrednio jak Donald Tusk, robić kampanię kandydatowi swojej partii.

Niemniej umiejętności marketingowe PO warte są docenienia bez względu na życzliwość większości mediów. Ot, przykład z tego tygodnia, z Warszawy. W poniedziałek prasę lokalną obiegła wiadomość, że PiS chce powołania w Radzie Warszawy specjalnej komisji mającej wyjaśnić aferę mającą na pierwszy rzut oka wszelkie znamiona korupcji politycznej. Otóż jedna z firm budowlanych, Mostostal-Export miała zapłacić karę umowną w wysokości 74 milionów złotych za opóźnienie budowy hali na Ursynowie. Pod rządami PO w dzielnicy urzędnicy jednak najpierw zgodzili się na wniosek Mostostalu zawiesić w sądzie postępowanie w sprawie tej kary, a potem, dziwnym trafem, nie wracali do niej, aż sprawa się przedawniła. Mostostal więc nie musi płacić milionów, a PO nie ma zamiaru wyciągać żadnych z tego konsekwencji. Wydawałoby się, że afera nie powinna schodzić z pierwszych stron, przynajmniej gazet lokalnych, ale nic podobnego. Już nazajutrz pojawia się informacja przykrywająca skandal na Ursynowie i inicjatywę radnych PiS. Oto są wyniki kontroli w ratuszu – prawie milion złotych miało stracić miasto przyjmując w czasie rządów PiS 192 samochody w barterze zamiast podatku w brzęczącej monecie – czytamy na pierwszej stronie w lokalnym wydaniu "Gazety Wyborczej". Hanna Gronkiewicz Waltz zawiadomiła prokuraturę – a o aferze na Ursynowie, mimo znacznie większej skali i wagi, choćby z tego powodu, że miasto straciło 74 miliony, nie ma od pani prezydent ani zawiadomienia, ani też słowa. To jeden z wielu przykładów dobrze pokazujących mechanizm sprawności propagandowej Platformy. Umiejętność przykrywania niewygodnych informacji i odwracania uwagi spin doktorzy i politycy PO doprowadzili niemal do perfekcji. Tak jakby często bywali w krakowskiej "Piwnicy pod baranami", gdy Anna Szałapak sugestywnie śpiewała: "zaklinanie, czarowanie, dotykanie, wytwarzanie". I procentuje im to kolejny już rok.
Joanna Lichocka specjalnie dla Wirtualnej Polski

Brak komentarzy: