W urzędzie marszałkowskim w Opolu pracę dostają działacze PO i ich krewni, np. syn prezydenta miasta .
Janusz Trzepizur, kiedyś skoczek wzwyż, dziś radny Platformy w sejmiku opolskim, ma synową. A synowa - od niedawna pracę w departamencie programów rozwoju obszarów wiejskich urzędu marszałkowskiego. Choć starała się tylko o posadę sekretarki, podanie zaniosła aż do członka zarządu województwa Tomasza Kostusia, kolegi partyjnego teścia. Ten twierdzi, że nic jej nie załatwiał, tylko skierował do szefowej departamentu na rozmowę. Gdy opisaliśmy tę historię, pracownicy urzędu marszałkowskiego zaczęli nas informować o innych politycznych ich zdaniem nominacjach.
W urzędzie pracę znalazł syn należącego do PO wiceprezydenta Opola Janusza Kwiatkowskiego.
- Startował w konkursie, nie wpływałem na jego przyjęcie - zaznacza Kwiatkowski.W urzędzie zatrudniony został Zbigniew Kubalańca, członek rady regionalnej PO, dyrektor biura poselskiego Tadeusza Jarmuziewicza, wiceministra infrastruktury. Dostał etat podinspektora w referacie nauki i rynku pracy. W referacie instytucji kultury zatrudniono radną powiatową PO Annę Wolny-Miksę. W Opolskim Centrum Rozwoju Gospodarki, który jest jednostką podległą marszałkowi, do pracy przyjęto na kierownicze stanowisko radnego PO Arkadiusza Wiśniewskiego, a także Elżbietę Stolarczuk z rady regionalnej PO i Zenona Wereszyńskiego, polityka PO z Opola. - To nic złego, wygrali należycie przeprowadzone konkursy - mówi poseł PO Leszek Korzeniowski, szef PO w regionie. - Konkursy mogą być lekarstwem na nepotyzm i kolesiostwo, ale tylko wtedy, gdy są rzetelne, a nie wtedy, gdy z góry wiadomo, kto wygra - komentuje Grażyna Kopińska z Fundacji im. Stefana Batorego, szefowa programu "Przeciw korupcji".
Źródło: Gazeta Wyborcza
Joanna Pszon, Opole
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz