Dolnośląska Platforma Obywatelska nie chce już narażać się na oskarżenia o nepotyzm. Dlatego potępiła przypadki zatrudniania w spółkach zależnych od KGHM członków rodzin partyjnych działaczy i wprowadziła zasadę, że posady w nich mogą otrzymać, tylko wygrywając konkursy .
Uchwałę wprowadzającą te zasady zarząd dolnośląskiej Platformy przegłosował w sobotę w obecności wicepremiera Grzegorza Schetyny. To reakcja na nasze publikacje, w których informowaliśmy, jak stanowiska w spółkach zależnych od KGHM, bez konkursów, obsadzano działaczami PO oraz członkami ich rodzin. W ub. tygodniu opisaliśmy przypadek żony wicemarszałka województwa Piotra Borysa, która zasiadała w radzie spółki Mercus-Serwis, choć nie miała ukończonego wymaganego kursu. Po naszej publikacji zrezygnowała i przyznała się do błędu.
- Z przykrością muszę stwierdzić, że nie wiedzieliśmy o tych przypadkach - zapewnia p.o. szef dolnośląskiej Platformy Jacek Protasiewicz.
Inni działacze nieoficjalnie przyznają, że sytuacja w KGHM wymknęła się spod kontroli. - Kilku kolegów, wykorzystując to, że najważniejsze osoby w partii więcej czasu spędzają w Warszawie, zaczęło w KGHM uprawiać własną politykę personalną. Często powoływali się przy tym na osoby z rządu, które o ich pomysłach nic nie wiedziały - ujawnia członek lokalnych władz PO. - Żona Piotra Borysa zrezygnowała z rady, ale on będzie się musiał z tego mocno tłumaczyć, bo nie przyniosło to partii wiele dobrego. Na razie jest na wakacjach i nie odbiera telefonów nawet od Grzegorza Schetyny.
Protasiewicz: - Uchwałę o konkursach przyjęliśmy jednogłośnie. Zwrócimy się też do ministra skarbu Aleksandra Grada, by podobne procedury obowiązywały nie tylko w spółkach należących w 100 proc. do skarbu państwa, ale również w tych, na które ma on znaczący wpływ.
Nie udało się natomiast przeforsować pomysłu, żeby działacze PO zatrudnieni w zarządach spółek i jednocześnie zasiadający w radach innych podmiotów związanych z KGHM funkcje nadzorcze wykonywali społecznie.
- Prawnicy uznali, że byłaby to zbytnia ingerencja polityków w ład korporacyjny przedsiębiorstw. A w Polsce nie można odmówić pobierania wynagrodzenia - tłumaczy Protasiewicz.
Protasiewicz zapowiada też, że o awansach zatrudnionych w kombinacie działaczy PO porozmawia z przewodniczącym rady nadzorczej KGHM, Markiem Trawińskim. - Jeśli miałby do nich zastrzeżenia i uznał, że warto zorganizować na nie konkursy, to tak powinno się stać.
Komentarz Mirosława Maciorowskiego:
Konkursy to mydlenie oczuPomysł działaczy PO z pozoru wydaje się niezły. A nawet sprawia wrażenie, że jego autorzy mają dobre intencje. Ale już dziś, jeszcze zanim go wprowadzono, śmiem twierdzić, że w konkursach największe szanse na zwycięstwo mają właśnie fachowcy z PO i członkowie ich rodzin. Bo konkursy to zwykłe mydlenie oczu i tylko ktoś naiwny mógłby uwierzyć, że partia przy władzy wypuści z rąk konfitury, jakimi są stanowiska w KGHM i spółkach od niego zależnych.
Jedyne co może ukrócić powszechne w tych firmach nepotyzm i kolesiostwo, to ich prywatyzacja. Ale szans na nią nie ma, bo PO, najbardziej liberalna i prorynkowa polska partia, już dawno się zorientowała, że tylko może na niej stracić - przede wszystkim głosy wyborców, ale i wspomniane konfitury. Będzie więc z nich korzystać, z konkursami, czy bez.
Jacek Harłukowicz
Gazeta Wyborcza
1 komentarz:
kto wam tak mozgi wypral pisowcy? Fachowo przyznaje. "nie idzcie ta droga"...
Prześlij komentarz