2008/09/03

Ciche szczęście PiS-owskiego małżeństwa

Po wygranych wyborach rozdają posady swoim ludziom i ich rodzinom. Gdy przegrają muszą szukać pracy gdzie indziej. Małżeństwo państwa Oparów z PiS może mówić o szczęściu. On jest wysokim urzędnikiem w kancelarii Lecha Kaczyńskiego. Ona zachowała lukratywne stanowisko w Agencji Mienia Wojskowego.
- Jeśli zdobędziemy władzę, skończymy z układami, nepotyzmem, do urzędów wyślemy fachowców - tego typu deklaracjami politycy starają się zdobyć poparcie przed wyborami. Gdy je wygrają, robią to co ich poprzednicy - wymiatają kluczowych urzędników, a zwolnione miejsce obsadzają swoimi, zaufanymi.
Kariery państwa Oparów początkowo przebiegały zgodnie z tą praktyką. 30-letni dziś Jakub Opara zaczynał w Lidze Republikańskiej. W 2002 r. pod sztandarami PiS dostał się do rady Mokotowa. Zasiadł tu obok innych świeżo upieczonych radnych partii Jarosława Kaczynskiego: Jana Ołdakowskiego i Leny Dąbkowskiej-Cichockiej. Wkrótce potem cała trójka zyskała sobie miano "muzealników". To właśnie oni przygotowali i realizowali projekt budowy Muzeum Powstania Warszawskiego, które Lech Kaczyński rozreklamował jako wielki sukces swojej prezydentury w stolicy.
W 2002 r. po wyborach wygranych w stolicy przez PiS Sylwia Chmielewska-Opara od razu znalazła pracę w kontrolowanych przez Ratusz instytucjach: MPO i Muzeum Powstania Warszawskiego. Po największym zwycięstwie PiS w 2005 r. na "muzealników" spadły zaszczyty. Lena Dąbkowska-Cichocka dostała tekę podsekretarza stanu ds. dziedzictwa narodowego w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Zaś Jakub Opara został tu zastępcą szefa gabinetu. Jego małżonka przeszła do kancelari premiera, a w 2007 r. PiS-owski wojewoda mazowiecki Jacek Sasin powierzył jej odpowiedzialną posadę głównego księgowego swojego urzędu.Wydawało się, że wygrane przez Platformę wybory lokalne i parlamentarne oznaczają koniec urzędniczej kariery pani Joanny. Teraz swoje pięć minut mają PO i PSL. Wielokrotnie opisywaliśmy w "Gazecie", jak zwolnione przez PiS stanowiska zajmują tłumnie działacze obu rządzących partii i ich krewni.Politycy PO przez wyborami piętnowali nepotyzm i kolesiostwo we własnych szeregach. Dziś mają na ten temat inne zadnie. - Załatwiłam pracę synowej przez kolegę z klubu PO. Pochodzi z Białegostoku, ale to zdolna dziewczyna - z rozbrajającą szczerością przyznała nam Elżbieta Neska, bielańska radna PO. Jej synowa jest w grupie 30 działaczy Platformy lub ich krewnych zatrudnionych w tylko jednej instytucji podległej urzędowi marszałkowskiemu, zajmującej się dzieleniem unijnych dotacji.
W ramach politycznego remanentu radna Joanna Chmielewska-Opara musiała odejść z urzędu wojewódzkiego. Jednak niespodziewanie udało się jej znaleźć miejsce w innej zależnej od rządu instytucji - Agencji Mienia Wojskowego. Jest wiceszefem jej warszawskiego oddziału. Od razu dostała, co jest tego typu instytucjach rzadkością, umowę o pracę na czas nieokreślony.
Czy to jakiś układ z PO, a może złagodzenie polityki tej partii wobec ludzi związanych z PiS? - Nic o tym nie wiem. Może po prostu prezes agencji nie może znaleźć nikogo lepszego - słyszymy od Jakuba Opary, który przyznaje, że jest zadowolony z obrotu sprawy. Jego żona ma pewną posadę, a on sam sam dzięki swojej partii może działać w dwóch miejscach: kancelarii prezydenta i w Radzie Warszawy. Choć na samorząd nie wystarcza mu już czasu, narzekają na to jego partyjni koledzy. Mandat radnego to jednak prestiż, dieta i kontakty, które zawsze mogą się przydać.
W kuluarach ratusza mówi się, że żona Opary ocaliła stanowisko dzięki cichemu wsparciu Marcina Kierwińskiego, lidera klubu PO w Radzie Warszawy. - Obaj panowie mają ze sobą bardzo dobre kontakty. A Marcin to osoba bardzo wpływowa naszej organizacji - mówi jeden z polityków warszawskiej PO.
Jak widać, politycy wszystkich partii mają świadomość życia w jednej wspólnocie i potrafią się solidaryzować. A stanowisk do rozdania jest tyle, że wystarczy dla każdego.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
Jan Fusiecki

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

SZANOWNA PARTIO PIS(psychopaci i sfizofremicy) w/g Was komuna przwoziła dyrektorów w teczkach.a co Wy teraz robicie?