2008/06/17

Z której strony zacząć budowę drugiej linii

– Unieważnić! – mówi były prezydent Paweł Piskorski o przetargu na drugą linię metra. – Karygodne byłoby płacenie 6 mld zł tylko za centralny odcinek.
Ratusz przewidywał, że na odcinek między rondem Daszyńskiego i Dworcem Wileńskim wyda 2,8 mld zł. Ale budowlane koncerny wykorzystały inwestycyjną histerię przed Euro 2012 i zaproponowały w przetargu 6 mld zł.
Zdaniem Piskorskiego dziś eurodeputowanego, urzędnicy nadzorujący tę inwestycję powinni natychmiast stracić pracę. Nazwisk nie podał. Wiadomo jednak, że za przetarg odpowiadają m.in. wiceprezydent Jacek Wojciechowicz i prezes Metra Jerzy Lejk. Oni nie mają sobie nic do zarzucenia. Także prezydent Warszawy zwalniać ich nie zamierza. A decyzję – co z przetargiem – ma ogłosić w lipcu.
Tymczasem z najnowszych badań zleconych przez Metro (przeprowadzonych na 1520 pasażerach) wynika, że 92 proc. pozytywnie ocenia funkcjonowanie pierwszej linii. A co chcieliby w metrze zmienić? Na to pytanie najwięcej osób odpowiada: budować drugą linię.
Piskorski radzi zatem obecnym władzom: – Jak najszybciej zacznijmy budowę drugiej linii. Ale od początku, nie od środka. Od obrzeży, czyli Bródna albo Ursusa, żeby nie marnować pieniędzy i czasu – proponuje Piskorski.
Twierdzi, że w ten sposób będzie taniej, a centrum nie zostanie sparaliżowane w czasie Euro 2012. I nie będzie marnowania pieniędzy na tory do zawracania pociągów za stacjami Daszyńskiego i Wileńskim.
– Analizy wykazały, że odcinek centralny jest najbardziej potrzebny. Tędy podróżowałoby najwięcej pasażerów – mówi rzecznik Metra Krzysztof Malawko. – A tory do zawracania są potrzebne co kilka stacji. W sytuacji awaryjnej umożliwiają sprowadzenie pociągu.
Piskorski przypomina, że za jego rządów powstała koncepcja budowy drugiej i trzeciej linii metra łącznie w systemie partnerstwa publiczno-prywatnego, ale ekipa prezydenta Lecha Kaczyńskiego schowała ją do szuflady. Hanna Gronkiewicz-Waltz też nie przewiduje budowy metra w systemie PPP.
Wczoraj do ratusza przyjechali zagraniczni eksperci od funduszy unijnych z firmy audytorskiej Jaspers oraz banków EBI i EBOiR. Przyznali, że 6 mld zł to – na europejskim rynku – wysoka cena za 6,5 km metra. Ocenili, że szacunki z 2006r o ok. 3 mld zł były prawidłowe. – Nie ma tu więc błędu urzędników – relacjonuje Marcin Ochmański z biura prasowego ratusza. Według specjalistów także termin na budowę odcinka – 42 miesiące jest jak najbardziej realny.
Nie padła tylko odpowiedź, czy Warszawa ma szansę przesunąć środki z UE z kolejnych odcinków II linii na ten centralny co dałoby 3 mld zł.
Źródło : Życie Warszawy
Autor: Iza Kraj

Brak komentarzy: