2008/06/03

"To jest sąd kapturowy"

- To jest sąd kapturowy w tej chwili. Mam nadzieję, że uda mi się z tego oczyścić – powiedział w TVN "Teraz MY" Krzysztof Grzegorek, wiceminister zdrowia posądzany o korupcję. Polityk PO złożył dymisję.
- Nigdy tego nie robiłem. Jestem zaskoczony całym reportażem - powiedział Krzysztof Grzegorek w TVN "Teraz MY", odpowiadając na zarzut przyjmowania pieniędzy. - Żadnych wyjazdów. Żadnych szkoleń – podkreślał.

- Ja nawet dzisiaj, chcąc się bronić nie mogę powiedzieć pewnych rzeczy, bo obowiązuje mnie tajemnica lekarska - zaznaczył. Jednak – jak stwierdzili prowadzący – Andrzej G. jest uzależniony, czemu wiceminister nie zaprzeczył. Grzegorek zaznaczył, że pan G. zwrócił się do niego z natarczywą prośbą o załatwienie mu posady. - Załatw mi pracę, ja nie mam z czego żyć – miał mówić G. do wiceministra zdrowia. Zaznaczył, że skoda, iż nie ujawniono materiału z tej właśnie rozmowy. W jego opinii G. ma teraz "żal do całego świata".

Dymisja po informacjach o korupcji w resorcie zdrowia

Wiceminister w resorcie zdrowia Krzysztof Grzegorek podał się do dymisji. Wcześniej Bertold Kittel i Jarosław Jabrzyk, dziennikarze programu "Kittel/Jabrzyk przedstawiają" ujawnili, że Grzegorek miał przyjąć ponad 20 tysięcy złotych łapówek od koncernu farmaceutycznego Johnson&Johnson.

Wiceminister zdrowia Krzysztof Grzegorek oświadczył, że został niesłusznie pomówiony o korupcję, ale postanowił ustąpić w poczuciu odpowiedzialności za prace resortu, losy trudnych reform i standardy życia politycznego.

Grzegorek oświadczył też, że nigdy w żadnych okolicznościach nie przyjmował korzyści majątkowych ani nie brał łapówek. - Zostałem niesłusznie pomówiony, mam nadzieję, że prokuratura i sądy szybko wyjaśnią sprawę - powiedział wiceminister.

Korupcja w Ministerstwie Zdrowia?

Krzysztof Grzegorek to ważna i wpływowa postać w resorcie zdrowia. Jego szefowa, Ewa Kopacz, darzy go ogromnym zaufaniem - informują dziennikarze TVN. Grzegorek odpowiadał między innymi za reformę systemu opieki zdrowotnej, która jest jednym ze sztandarowych projektów rządu Donalda Tuska.

Swoją karierę rozpoczynał jako dyrektor szpitala w Skarżysku - Kamiennej, gdzie przez lata pełnił funkcję ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego. W 2005 roku został po raz pierwszy posłem PO, a po kolejnych wyborach zrezygnował z funkcji dyrektora i objął posadę sekretarza stanu w ministerstwie zdrowia.

Kilka miesięcy temu przetargi na dostawy dla oddziału ginekologiczno-położniczego, w czasach kiedy szefował mu Grzegorek, wzbudziły zainteresowanie prokuratury. - Zabrali pół samochodu dokumentów z lat 2000-2006

Według dziennikarzy TVN schemat korupcji był następujący: szpital zamawiał sprzęt, firma farmaceutyczna pod pretekstem fikcyjnych zleceń przelewała pieniądze na konto lokalnego przedsiębiorcy Andrzeja G. pieniądze, które ten z kolei wypłacał Grzegorkowi. Prawdopodobnie chodziło o przychylność przy wyborze zwycięzcy przetargu - twierdzą dziennikarze TVN.

"Żadnego przetargu nikt nie ustawiał"

Wiceminister pytany przez dziennikarzy czy "prawdą jest, że za pośrednictwem Andrzeja G. przyjął od firmy Johnson&Johnson korzyść majątkową za ustawienie przetargu w szpitalu?" odpowiada: "Żadnego przetargu w tym szpitalu nigdy nikt nie ustawiał".

Na stwierdzenie dziennikarza programu "Kittel/Jabrzyk przedstawiają", że "trzy osoby z firmy Johnson&Jonhnson twierdzą, że pieniądze były przeznaczone dla pana - wszyscy kłamią?" Grzegorek odpowiada: "Sądzę, że tak. Ja nie pamiętam, żeby ktokolwiek mi kiedykolwiek jakieś pieniądze wręczał. Ma pan wiedzę taką, której pan mieć nie powinien, dlatego, że ma pan wiedzę z dokumentów z prokuratury".

Sprawa, zdaniem Bertolda Kittela i Jarosława Jabrzyka, ma związek z aferą korupcyjną koncernu Johnson&Johnson. Według prokuratury przedstawiciele tej firmy korumpowali lekarzy w zamian za ustawianie przetargów. Z ustaleń dziennikarzy TVN wynika, że to właśnie firma Johnson&Johnson dostarczała sprzęt medyczny na oddział Grzegorka.

Firma w oświadczeniu, które przesłała dziennikarzom, pisze: "Firma udziela odpowiedzi na wszelkie zapytania stosownych organów w związku z toczącym się postępowaniem. Ponieważ dochodzenie jest w toku, niewłaściwe byłoby dalsze komentowanie tej sprawy".

Prokuratura nie chce ujawniać szczegółów śledztwa, ale przyznaje, że podejrzewa, iż w szpitalu w Skarżysku Kamiennej dochodziło do korupcji. - Pojawiły się dowody, mogące świadczyć o tym, że w szpitalu w Skarżysku dochodziło do przestępstw korupcyjnych - mówi Mariusz Potera z prokuratury okręgowej w Radomiu.

Kopacz: decyzja może być tylko jedna

Minister zdrowia Ewa Kopacz powiedziała w "Faktach" w TVN, że jeśli zarzuty się potwierdzą, to decyzja ws. Grzegorka może być tylko jedna.

- Wiem, że zgłosił się do prokuratury, bo, jak twierdzi, został pomówiony - powiedziała Kopacz.

"Zostałem pomówiony"

Na zwołanej wieczorem konferencji Grzegorek ocenił, że w medialnych doniesieniach są "olbrzymie nieścisłości". - Gdy kierowałem szpitalem w Skarżysku - od lipca 2005 r. do listopada 2007 r. - firma Johnson&Johnson, z tego co wiem, nic szpitalowi nie sprzedawała. (...) Nigdy firma ta nie była uprzywilejowana. Kiedy ja odpowiadałem za szpital została wręcz z niego wyeliminowana, m.in. dlatego, że miała zbyt wysokie ceny - powiedział.

Jak dodał, "to jest prawda, a ona obroni się sama, tylko trzeba dać jej troszkę czasu".

- Co jest paradoksalne, to ja pierwszy zgłosiłem się do prokuratury ujawniając rozmowę z człowiekiem, który mnie pomówił. Rozmowa była dla mnie bardzo niepokojąca i szokująca. Najpierw przyznał się, że złożył obciążające mnie zeznanie, a za chwilę poprosił żebym mu załatwił pracę, bo nie ma z czego żyć - powiedział. - Odebrałem to jednoznacznie, że być może jest to sugestia do zmiany zeznań. Wtedy skontaktowałem się z przełożonymi, pojechałem do prokuratury i wiernie powtórzyłem rozmowę jaką odbyłem - dodał.

Grzegorek ocenił, że "pewne dane dziennikarze mogli mieć tylko z prokuratury i wygląda to tak jakby był jakiś kontrolowany przeciek", ale - jak zastrzegł - nie chce tego komentować.

Grzegorek pytany czy były naciski ze strony minister zdrowia albo premiera żeby podał się dymisji, powiedział, że "nie było żadnych". Pytany czy jego dymisja została przyjęta, powiedział, że nie ma jeszcze wiedzy na ten temat. Do czasu nadania depeszy PAP nie udało się uzyskać informacji w tej kwestii.
www.onet.pl

Brak komentarzy: