2007/10/31

PO: Stadion Narodowy jednak w centrum Warszawy

Można zwariować z tą Platformą. Nadażyć za nimi po prostu nie sposób. Zresztą....polecam lekturę i niech każdy sam sobie wyrobi zdanie:-)

Najpierw Hanna Gronkiewicz-Waltz siała zamęt mówiąc, że Stadion Narodowy powinien być zbudowany pod stolicą, a nie blisko centrum, jak chce PiS. Później prezydent Warszawy mówiła o Służewcu i Białołęce dodając, że to tylko propozycje. Dziś jej koledzy z PO przyznali rację PiS, że lepiej, by Stadion Narodowy powstał przy Stadionie X-lecia.

O tym, że Platforma zmienia zdanie, poinformował dziś w radiu TOK FM Mirosław Drzewiecki z PO. Budowę Stadionu Narodowego przy Stadionie X-lecia nazwał "planem A". Przewiduje on także, że stadion byłby na tyle duży (prawdopodobnie na 55 tys. osób), by móc rozpocząć mistrzostwa Euro 2012 inauguracyjnym meczem.
"Jeżeli byłaby sytuacja taka, że wszyscy zostalibyśmy wprowadzeni w błąd i zaniedbania rządu doprowadziłyby to tego, że budowa na błoniach Stadionu X-lecia byłaby niemożliwa, to wtedy trzeba szukać planu B" - dodał Drzewiecki.
Michał Pietrzak
Źródło: Dziennik

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

LIST OTWARTY. PAZDZIERNIK/LISTOPAD 2007r.

JAREK nie doczekał
ani reanimacji trupa, ani budowy stadionu bliźniaka
W Dekalogu z 10 zobowiązaniami Platformy Obywatelskiej, w punkcie 6, najważniejszym dla kibiców piłki nożnej, znalazła się kwestia przyspieszenia budowy stadionów na Euro 2012. Jako pierwsza głos dała pani prezydent Warszawy – Hanna Gronkiewicz - Waltz. Szkoda, że dopiero po zwycięskich dla PO wyborach. Pani prezydent stwierdziła, że Stadion Narodowy (czyżby upadła już koncepcja stworzenia Narodowego Centrum Sportu?) należałoby budować poza centrum Warszawy. I to jest święta prawda.
Minął właśnie rok, premierze Jarosławie Kaczyński, od deklaracji złożonej podczas wystąpienia zaaranżowanego przez pana oraz Tomasza Lipca, ówczesnego ministra sportu, a także Kazimierza Marcinkiewicza, ówczesnego p.o. prezydenta. 26 października 2006 roku na płycie Stadionu Dziesięciolecia obiecywaliście, że do 2010 roku właśnie tam powstanie nowoczesny kompleks sportowy, nazwany dumnie Narodowym Centrum Sportu. Chyba że, to był żart, na którym się nie poznali pańscy współpracownicy.
W ostatnich dniach swojego urzędowania, chyba pod namową pożal się Boże doradców, zmienił pan koncepcję, planując, ze nowy obiekt stanie nie zamiast Stadionu Dziesięciolecia, lecz obok niego. Tak czy owak, obiekt musiał zostać usadowiony w starym korycie Wisły, co grozi katastrofą budowlaną, a w najgorszym razie podwojeniem kosztów i ciągłym zakorkowaniem centrum Warszawy. Lokalizacja ta, podobnie jak Rospuda, wbrew temu, co zapewniał pan premier, nie jest trafiona i należało się z niej wycofać i rozważyć inne lokalizacje głównego stadionu Warszawy, nie podtrzymywać „jedynie słuszną”, bo pańską, decyzję, dobierając klakierów, w osobie chociażby Michała Borowskiego, jeszcze na dziś prezesa zarządu spółki związanej z Narodowym Centrum Sportu, a w rzeczywistości głównego hamulcowego tej inwestycji, który ostatnio zaproponował nawet sprzedaż Łazienek na zamknięte osiedle mieszkaniowe, aby pomimo wszystkich zastrzeżeń, wygenerować środki na budowę stadionu. Pouczanie Prezydent Warszawy, że nie powinna podejmować decyzji bez referendum, czy sprzedać tereny wokół Stadionu i przenieść go za miasto, jest co najmniej nie na miejscu. .
Myślę, że przyszły premier – Donald Tusk, jeszcze jako aktywny parlamentarzysta grający w piłkę, w przeciwieństwie do nie czujących sportu Jarosława Kaczyńskiego czy minister Elżbiety Jakubiak, na ministra sportu powoła człowieka z drużyny parlamentarzystów a nie z nadania politycznego, człowieka odróżniającego stadion piłkarski od lekkoatletyczno-piłkarskiego, który według naszych sławnych olimpijczyków bez bieżni zbankrutuje. Zmartwił mnie brak zdecydowanego odporu byłych selekcjonerów polskiej reprezentacji, przekaz, że im wszystko jedno, jaki będzie stadion – piłkarski czy lekkoatletyczno-piłkarski. Widocznie nasi selekcjonerzy nigdy nie siedzieli za bramkami szczególnie na stadionie lekkoatletycznym z płytą boiska piłkarskiego. W programie „Kropka nad i”, Moniki Olejnik, Grzegorz Schetyna, jak mówi o sobie, zapalony kibic koszykówki, dał plamę, nie wiedząc ze najlepsze miejsce pod Narodowe Centrum Sportu w Białołęce, a nie w Łomiankach czy w Wawrze. Białołęka już w najbliższej przyszłości będzie spełniała tę samą rolę co przed wojną Bielany. Wielkim entuzjastą budowy NCS na terenie Białołęki jest jej burmistrz, pan Kaznowski, wywodzący się z „właściwej” już opcji politycznej (PO), planujący i marzący o Wielkim Parku Sportowym, gdzie może powstać NCS, a w nim również hala na 20 tysięcy widzów z boiskami do siatkówki i koszykówki. Głównym oponentem tego pomysłu jest prezes spółki NCS, pan Borowski, którego dni (podobnie jak pani minister sportu) są już policzone, a podejmowane przez nich obecnie decyzje mogą być nieobliczalne w skutkach, że użyję tu porównań do konia trojańskiego czy też piątej kolumny.
Panie Borowski, pański czas już minął! Co się zaś tyczy czasu, przeznaczonego na dyskusje o nowej lokalizacji, nie należy go żałować zważywszy na miesiące, jakie przyjdzie nam stracić, budując nowy stadion na bagnach czy reanimując trupa. Natomiast na Białołęce teren, podobnie jak ten związany ze Stadionem Dziesięciolecia, jest w użytkowaniu skarbu państwa i przeznaczony na cele rekreacyjne.
Naprawdę panie premierze – tylko Białołęka. Będzie szybciej i taniej!
Tym bardziej że – jak głosi Ratusz, w najbliższym czasie zacznie się budowa mostów Krasińskiego i Północnego a w Modlinie lotniska, nie wspominając już o autostradzie czy trasie szybkiego ruchu Berlin – Warszawa – Moskwa. Przez jeden czy nawet dwa mosty można poprowadzić metro dookoła stadionu, jak to się robi w wielkich aglomeracjach na świecie. Tym bardziej że 15 stycznia 2008 roku podziemna kolejka metra dowiezie nas już na Bielany, a stąd już tylko mały kawałek przez Wisłę do Białołęki metrem napowierzchnym.
Tymczasem rzecznik Warszawskiego Metra informuje, że został już ogłoszony przetarg na projekt i budowę drugiej linii metra, od Ursusa do Tarchomina, czyli prawie pod sam stadion w Białołęce. Jedynym problemem jest poprowadzenie metra pod Wisłą na głębokości 30 metrów. W latach 60. przerwano prowadzenie takowych robót z uwagi na kurzawkę oraz wskutek wycofania się głównego inwestora, z uwagi na brak funduszy i braku woli politycznej.
Co się zaś tyczy Stadionu Polska, lansowanego przed siedmioma laty przez byłego rzecznika prasowego PZPN, to lepiej... ciszej nad tą trumną, ponieważ jeszcze do dzisiaj unosi się smród, po nierozliczonych cegiełkach, rozprowadzanych przez pomysłodawcę wśród kibiców.
Przypomina mi to trochę zbieranie datków na ratowanie Stoczni Gdańskiej, kolebki Solidarności.
W Apelu skierowanym przeze mnie do kibiców i sympatyków piłki nożnej, kibiców reprezentacji oraz kibiców klubowych, domagałem się na długo przed wyborami, aby patrzeć na ręce kandydatom i komitetom wyborczym, by w ich programach zaakcentowane było poparcie dla projektu Euro 2012, jak to jest w zobowiązaniu Platformy Obywatelskiej, a w kadrze „Polska Parlamentarna” nie zabrakło wszystkich ugrupowań, bez względu na polityczne ciągoty. Sugerowałem, by po wyborach na bieżąco kontrolować realizację wszelkich obietnic.
Przyznanie nam organizacji Euro 2012 należy potraktować jako akt sprawiedliwości dziejowej i chociaż po 60 latach potraktować pomoc Unii Europejskiej jako Plan Marshalla Bis, nie tylko dla stolicy, ale i całego kraju – poprzez budowanie dróg i całej infrastruktury w miastach, gdzie rozgrywane będą mecze. Po finałach Euro 2012 pozostaną inwestycje i będą nadal służyć społeczeństwu, dlatego NCS należy wybudować tam, gdzie jest to najbardziej słuszne, pożyteczne, ekonomiczne i gdzie może mieć dobrego gospodarza – nie takiego jak Centralny Ośrodek Sportu. Mam również nadzieję, że pomimo zamiany ról między Jarosławem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem, obaj podtrzymają swoje deklaracje w sprawach związanych z Euro 2012, nadal w tej kwestii będą mówili jednym głosem, dążąc do bezproblemowej realizacji planowanych inwestycji, co ogłosili w dniu 25 maja 2007 r. w „Debacie o Euro 2012”, zorganizowanej przez dziennik „Dziennik” i TVP2, poświęconej problemowi „Czy Polska może stracić mistrzostwa Europy 2012?”.
Osobiście sądzę, że nie może, chyba że od przygotowań, nie da się odsunąć głównego pesymistę i hamulcowego. Kończąc, myślę że lepiej jeszcze parę razy zastanowić się nad lokalizacją NCS, podejmując dyskusje, debaty, niż podejmować pochopne decyzje, narażając się na ewentualną katastrofę budowlaną i pośmiewisko całej Europy.
Pozostaję ze sportowym pozdrowieniem
Andrzej BOBO Bobowski
Król Polskich Kibiców
www.bobo-bobowski.pl
e-mail; boboand@wp.pl