2007/11/03

Marcinkiewicz za 20 tys. zł?

Najmłodszy poseł tej kadencji Michał Marcinkiewicz z PO twierdzi, że prowadzona z rozmachem jego kampania wyborcza kosztowała 20 tys. zł.- No to mamy pierwszy cud zapowiadany przez Platformę - komentują politycy z opozycji.
W okręgu szczecińskim najbardziej rzucającą się w oczy kampanię mieli: szef miejskich struktur PO Sławomir Nitras i student ekonomii (numer pięć na liście PO) Michał Marcinkiewicz. Pierwszy podsumował swoje wyborcze wydatki na 90 tys. zł, drugi przyznaje się do zaledwie 20 tys. zł. - Taka kampania kosztuje znacznie więcej - mówi polityk SLD Piotr Kęsik. - Mamy już do czynienia z pierwszym cudem Platformy.
Promocja sekretarza generalnego SLD Grzegorza Napieralskiego kosztowała 120 tys. zł (w tym 40 tys. zł billboardy rezerwowane i opłacane przez centralę sztabu, resztę finansowano regionalnie). Komitet PiS na swojego sekretarza generalnego Joachima Brudzińskiego wydał około 75 tys. zł. Ich reklama była jednak dużo mniej widoczna niż Marcinkiewicza. Młody poseł PO wyjaśnia, że liczy się efektywne zarządzanie budżetem.
Liczymy, faktury spływają
"Gazeta" przyjrzała się jego reklamom. Według cen rynkowych 20 tys. zł - zatem cały reklamowy budżet Marcinkiewicza - powinny pochłonąć reklamy rozwieszone tylko w dwóch miejscach: na budynku kamienicy przy ul. Piastów (przy skrzyżowaniu z Mieszka I) i na kamienicy budynku Dany.
To tzw. "ściany", najdroższa forma reklamy zewnętrznej. Za samo wynajęcie ściany kamienicy przy al. Piastów trzeba zapłacić około 10 tys. zł za miesiąc. - Ja wynajmowałem taniej, bo na dwa tygodnie - wyjaśnia Marcinkiewicz.
Niezależnie od tego, jak długo reklama wisi, jej druk kosztuje tyle samo. Produkcja plansz, które mają być rozwieszane na ścianach budynków, jest najdroższa - za dobrą stawkę uważa się 30 zł za mkw. Zatem już za samo wyprodukowanie olbrzymich plansz, które zawisły tylko na tych dwóch budynkach, trzeba zapłacić minimum 8 tys. zł.
A to nie były jedyne miejsca, na których widniała podobizna Michała Marcinkiewicza. Miał reklamę w prasie, spot wideo (produkcja filmiku to wydatek ok. 4 tys. zł). Widać go było na gigantycznych rozmiarów billboardach (tzw. premium) np. przy ul. Mickiewicza. Miesiąc promocji na jednym takim nośniku to ok. 3 tys. zł, 1,5 tys. zł za dwa tygodnie. Reklama na billboardach zwykłych rozmiarów - to wydatek ok. 1500 zł miesięcznie, 750 zł za dwa tygodnie. Takich tablic Marcinkiewicz miał przynajmniej kilka, i to w samym Szczecinie, a intensywnie reklamował się również w regionie. Ile dokładnie wydał i na co, zestawienie nie jest jeszcze gotowe.
- Wszystko liczymy, faktury spływają - powiedział pełnomocnik finansowy szczecińskiego sztabu PO Karol Wasilewski.
PiS ma zdjęcia i czeka
Jednak nawet pełnomocnik finansowy PO szacuje, że Marcinkiewicz na kampanię wydał przynajmniej 30 tys. zł.
Taki bowiem miał narzucony przez regionalny sztab limit.
Partie stosują ogólną zasadę, że kandydat może wydać tyle pieniędzy, ile wpłynie na jego wyborcze konto. Kandydat może sam finansować swoją kampanię, ale tylko do kwoty 14 tys. zł. Przepływ pieniędzy musi być udokumentowany - pieniądze przelewane są na konto komitetu wyborczego z dopiskiem, że przeznaczone zostały na kampanię takiego a takiego kandydata. Jeżeli polityk chce wydać więcej, musi pozyskać pieniądze od innych osób, ale tylko fizycznych - każda z nich również maksymalnie może wpłacić 14 tys. zł.
Joachim Brudziński, sekretarz generalny PiS zapowiedział na antenie Polskiego Radia Szczecin, że działacze PiS sfotografowali wszystkie reklamy Marcinkiewicza i tylko czekają na sprawozdanie finansowe.
Zachowaniem rywala z PO zszokowany jest Grzegorz Napieralski. - Marcinkiewicz podaje nierealne koszta i zupełnie nie rozumiem, dlaczego - mówi sekretarz generalny SLD.
Kampanijne rachunki kontroluje Państwowa Komisja Wyborcza. Jednak wydatki pojedynczego kandydata nie mają znaczenia, może on wydać nawet 500 tys. zł. PKW sprawdza, czy cała partia nie przekroczyła dozwolonego przepisami limitu. W tych wyborach partie mogły wydać po ok. 30 mln zł. By tego limitu przypadkiem nie przekroczyć, sztaby wydzieliły kwoty na kampanię o zasięgu ogólnokrajowym i te regionalne. I tak w szczecińskim - PO łącznie mogła wydać najwyżej 325 tys. zł, PiS - 168 tys. zł (bez kosztów Brudzińskiego jego kampania obciążała konto krajowe sztabu), żadnego limitu nie miał regionalny LiD.
- Bo wiadomo było, że nasza partia górnego pułapu na pewno nie przeskoczy - mówi szef sztabu LiD w Szczecinie, Dariusz Wojcieszek.
W okręgu szczecińskim i koszalińskim LiD wydał 135 tys. zł. Jest to jednak kwota bez kosztów kampanii liderów poszczególnych koalicjantów LiD - ci obciążali konto krajowe partii.
Źródło: Gazeta Wyborcza Szczecin
Autor: Jolanta Kowalewska

Brak komentarzy: