2007/06/28

Partyjna kasa bardzo łatwa do wzięcia

Warszawska prokuratura bada finanse LPR. Ci sami śledczy sprawdzają też rozliczenia PO. W obu przypadkach to wynik publikacji prasowych.
Liderzy LPR Roman Giertych i Wojciech Wierzejski podkreślają, że sprawozdania finansowe ich partii są badane przez Państwową Komisję Wyborczą, która nie dopatrzyła się nieprawidłowości. Już jednak na początku czerwca działacz LPR na Mazowszu Marian Brudzyński domagał się od Giertycha powołania wewnątrz partyjnej komisji, która skontrolowałaby dokumenty finansowe. Apel w tej sprawie miało podpisać przeszło 70 działaczy z Mazowsza.
Słupy, krzaki i fałszywki
Mechanizm wyciągania pieniędzy z partyjnej kasy LPR przez działaczy tej partii opisała wczorajsza "Gazeta Wyborcza". Chodzi m.in. o zlecanie fikcyjnych umów o dzieło i wypłacanie na ich podstawie pieniędzy, zawieranie umów z firmami krzakami i fałszowanie dokumentów. Według dziennika Liga w ciągu ostatnich dwóch lat wydała ponad milion złotych na różne ekspertyzy i analizy. Zdecydowana większość tych pieniędzy trafiła do działaczy Młodzieży Wszechpolskiej i młodych LPR-owców. "Gazeta" twierdzi, że część ekspertyz w ogóle nie powstała.
Nadzór zbyt słaby
Czy kontrole PKW mogły nie wykryć takich nieprawidłowości? Zdaniem Grażyny Kopińskiej, szefowej programu "Przeciw korupcji" Fundacji Batorego, PKW kontroluje finansowe sprawozdania partii wyłącznie pod względem formalnym i księgowym.
- Nadzór nad wydatkowaniem pieniędzy publicznych jest niedokładny -mówi Kopińska. -Wystarczy, że bilans wychodzi na zero, a pieniądze są wydawane na cele określone w ustawie, aby sprawozdanie zostało przyjęte.
Można np. oddać sprawozdanie z kampanii prezydenckiej, nie dołączywszy ani jednego rachunku za transport, i PKW je przyjmie, choć trudno sobie wyobrazić ogólnopolską kampanię, którą kandydat prowadzi, nie ruszając się z miejsca. - Partie wiedzą, że jeżeli sprawozdanie jest nieprawdziwe w sposób mało nachalny, zostanie przyjęte -dodaje Kopińska.
Media nieraz informowały o nadużyciach i nieprawidłowościach w rozliczaniu partyjnej kasy. W ubiegłym roku tygodnik "Newsweek" napisał o wyciąganiu pieniędzy PO przez dwóch młodych działaczy. Metoda identyczna, jak opisana przy okazji LPR: podstawiano ludzi do przeprowadzenia fikcyjnych transakcji. Figuranci brali pieniądze za nic, by następnie dzielić się nimi z zaradnymi kolegami. Również w tej sprawie prokuratura prowadzi śledztwo.
Zarobek dla żony
Ten sam tygodnik ustalił, że 90 procent plakatów w kampanii Lecha Kaczyńskiego wydrukowała jednoosobowa firma bez stałej siedziby, która zarobiła na tym kontrakcie ok. 15 proc. więcej, niż wynosiły obowiązujące stawki rynkowe.
"Przekrój" zaś opisał współpracę komitetu wyborczego Donalda Tuska z agencją reklamową żony Grzegorza Schetyny, ARRS EFFECTICA. Komitet Tuska dostał od firmy prawa autorskie do materiałów wyborczych za darmo (a były warte 6,5 tys. zł) i jednocześnie zlecił jej przygotowanie kampanii wyborczej Schetyny za ok. 60 tys. zł.
ELIZA OLCZYK, biw, asop
Źródło: Rzeczpospolita

Brak komentarzy: