2008/05/31

Gramy w berka z Europą

Politycy PO zazdrościli PiS, że przyszło mu rządzić w czasach wysokiego wzrostu gospodarczego. Chwalił się nim premier Marcinkiewicz, chwalił premier Kaczyński. Platforma wytykała, że nie było w tym zasługi rządu, bo w tym czasie ustaw, które miałyby znaczenie dla gospodarki, było niewiele. Dziś sytuacja się powtarza.
Gospodarka rozwija się szybciej od prognoz (wczoraj ogłoszono, że w pierwszym kwartale wzrost wyniósł 6,1 proc.), bezrobocie spada. Premier Tusk nie omieszkał się tym pochwalić, podsumowując pierwsze półrocze rządu. Tyle tylko że obecny rząd również nie może sobie przypisać tego sukcesu.
Zapowiadana przez rząd prywatyzacja sunie niespiesznie. Komisja Palikota, która miała zdjąć z przedsiębiorców biurokratyczny gorset, na razie żadnego przełomu nie dokonała. Podatek dochodowy ma być co prawda w przyszłym roku obniżony, ale przedsiębiorcy czekają przede wszystkim na reformę VAT i uproszczenie przepisów podatkowych.
Rząd zapowiada pożądane zmiany, ale wciąż na obietnicach się kończy. A premier wykazuje oznaki zniecierpliwienia na nieśmiałe sugestie, by rząd nieco przyspieszył.
Polecam premierowi, w ramach relaksu, pewną zabawę. Otóż na stronach Forum Obywatelskiego Rozwoju można sobie sprawdzić, jak szybko Polska ma szansę dogonić Europę Zachodnią. Wrzucamy 5,5 proc. PKB rocznego wzrostu i wyskakuje nam rok... 2021. Za 13 lat przeciętny dochód Polaka osiągnie poziom strefy euro z 2007 r.
Doradzający rządowi ekonomiści przestrzegają, że bez reform - m.in. podatkowej i emerytalnej - wzrost już za dwa-trzy lata może wyhamować do 2 proc. Wtedy dogonimy Europę w roku 2042, a już w roku - uwaga! - 2153 mamy szansę nawet na przegonienie zachodniej Europy. Przeciętny Polak będzie bogatszy np. od przeciętnego Niemca. Kusząca perspektywa, szkoda tylko, że ja już tego nie doczekam.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Autor: Agata Nowakowska

Brak komentarzy: