2011/01/04

Haczyki i haki w Platformie na Woli

Sąd Koleżeński PO miał ukarać wczoraj radnego Marcina Hoffmana za start jednej z członkiń Platformy z listy SLD. Rozprawę jednak odroczono.
Wniosek o ukaranie radnego, który jest przewodniczącym koła PO na Woli, złożyła Julia Pitera, minister w kancelarii premiera ds. zwalczania korupcji. Powodem były nieprawidłowości na listach wyborczych PO w tej dzielnicy.
Chodzi o jedną z członkiń zarządu PO, która wystartowała z listy Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Przewodniczący miał nie powiadomić o tej sytuacji zarządu partii.
Sąd partyjny może zawiesić Hoffmana na rok w prawach członka partii. Oznaczałoby to, że nie będzie mógł on startować w jesiennych wyborach parlamentarnych.
O zarzutach wobec radnego Pitera nie chce rozmawiać. – To są sprawy wewnątrzpartyjne – tłumaczy. – Nie powinniśmy podawać ich do wiadomości publicznej.
Drugie dno
Działacze Platformy twierdzą, że to nie koniec kłopotów Hoffmana. Chodzi o firmy, które po wygraniu wyborów przez PO w 2006 r. zaczęły nagle wygrywać przetargi w dzielnicy. Jedną z nich jest Syntetpol, który dostał zlecenia na kilka milionów złotych od wolskiego Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami, Domu Kultury Działdowska i miejscowego SPZOZ. Drugą spółką, która dostaje intratne zlecenia, jest Strobak Sp. z o.o. Działacze zarzucają Hoffmanowi znajomość z właścicielami obydwu spółek. Twierdzą, że pierwsza należy do jego wieloletniego przyjaciela, druga – do ojca drugiego kolegi, który z listy PO na Woli kandydował do rady miasta.
– Owszem, znam tych panów – mówi radny Hoffman, z zawodu lekarz. – Są moimi pacjentami, jak dziesięć tysięcy osób w tej dzielnicy. Nie łączą mnie jednak z nimi żadne więzi biznesowe – dodaje.
Ratusz nie znalazł
Co na to władze dzielnicy? – Zakład Gospodarowania Nieruchomościami był wielokrotnie kontrolowany przez urząd miasta, również w zakresie postępowań przetargowych – mówi Marek Lipiński, były wiceburmistrz Woli, który nadzorował działanie ZGN. – Z tego, co mi wiadomo, nie znaleziono żadnych nieprawidłowości. Urząd sprawdzał przetargi od strony formalnej, nie zajmował się powiązaniami ich właścicieli z politykami. – To sprawa dla sądu koleżeńskiego – mówią działacze PO i zapowiadają złożenie wniosku. Radny Hoffman uważa, że te zarzuty są absurdalne. – Jako radny miasta i przewodniczący komisji zdrowia nie miałem żadnego wpływu na przetargi, które organizują jednostki podległe dzielnicy – zapewnia.
Życie Warszawy

Brak komentarzy: