2009/08/31

Katarska komedia skończona

Aleksander Grad powiedział w poniedziałek na konferencji prasowej, że ma czyste sumienie w sprawie stoczni, gdyż zrobił wszystko, co mógł, by je uratować.
Według ministra, poważny inwestor wycofał się z transakcji, gdyż sytuacja przemysłu stoczniowego na świecie jest dramatyczna i wcześniejszy projekt inwestycyjny okazał się nieopłacalny. Minister po raz kolejny nie mówi prawdy. Przecież sytuacja przemysłu okrętowego nie pogorszyła się w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Inwestor rzekomo gotów był kupić stocznie w czerwcu, ale w sierpniu doszedł do wniosku, że z transakcji się wycofa? Przecież to nielogiczne.

Od wielu tygodni piszę w swych komentarzach, że "katarska oferta" zakupu stoczni jest nierealna. Wyszło na moje, choć satysfakcji nie odczuwam. Skąd wiedziałem, że mityczni "Katarczycy" stoczni nie kupią? Bo transakcja przypominała komedię, a minister Grad nie potrafił nawet powiedzieć, kim są inwestorzy i jakie są ich motywy.
Nic nie wskazuje na to, by rzekomi Katarczycy sprawdzali potencjał obu kupowanych stoczni. Nie rozmawiali na przykład z polskimi fachowcami w dziedzinie konstruowania okrętów i zarządzania stoczniami. Nie kontaktowali się z armatorami, którzy wcześniej składali w Gdyni i Szczecinie zamówienia. A przecież bez takich rozmów nie mogli wiedzieć, jakie są możliwości kupowanych stoczni, jakie są atuty i słabe strony.

Ministra Grada te nietypowe działania rzekomych Katarczyków nie niepokoiły. Do końca robił dobrą minę do złej gry. Zapewniał, że prywatny fundusz "katarski" (zarejestrowany na Antylach Holenderskich) wprawdzie się wycofuje, ale zastąpi go fundusz państwowy. Urzędnicy ministerstwa przekonywali naiwnych dziennikarzy, że wszystko skończy się dobrze, gdyż premier Tusk rozmawiał z emirem Kataru, który dopięcie transakcji traktuje jako sprawę honoru. A honor dla Katarczyka jest - jak wiadomo - cenniejszy niż życie.

Inwestorzy pozostawili w kasie Ministerstwa Skarbu ponad 20 milionów złotych i zniknęli. Tak poważni przedsiębiorcy nie postępują. Te 20 mln to jedyny konkret, jaki uzyskał Minister Skarbu. Warto byłoby się zainteresować, kto wyrzucił w błoto te pieniądze i na co liczył, inwestując w stocznie, których nie miał zamiaru wykorzystywać. Swego czasu postawiłem tezę, że chodziło o transakcję wiązaną - stocznie w zamian za drogi gaz. To wciąż jedyne logiczne wytłumaczenie tej historii, którą Aleksander Grad z miną Bustera Keatona serwuje opinii publicznej.


Źródło: Gazeta Wyborcza
Witold Gadomski

Brak komentarzy: