2007/09/02

Partyjni fachowcy

Urząd, który ma podzielić 3 mld euro brukselskich dotacji dla Mazowsza, jest miejscem partyjnych synekur działaczy PO i PSL. Znajomość języka obcego nie jest wymagana.
Tak wielkiej puli euro do podziału jeszcze na Mazowszu nie było. Z budżetu UE na lata 2007-13 samorząd Mazowsza ma dostać 3 mld euro. Aby sprawnie podzielić te pieniądze, urząd marszałkowski powołał specjalną instytucję: mazowiecką jednostkę wdrażania projektów unijnych. Ma w niej pracować ok. 200 osób.
Pierwszym jej szefem został Edward Wroniewski. Wygrał konkurs na to stanowisko. Wroniewski z wykształcenia zootechnik, prowadził wcześniej gospodarstwo rolne, potem pracował w wojewódzkim urzędzie pracy.
- Nie przemawiały za nim merytoryczne argumenty. Gdy pracował w urzędzie pracy, fundusze unijne nie były dobrze wykorzystane. Ale działa w zarządzie mazowieckiego PSL, jest najbliższym współpracownikiem Adama Struzika (PSL), marszałka Mazowsza - denerwowali się radni PO, rządzący Mazowszem w koalicji z PSL.
Wystarczy: "How are you?"
Platforma postanowiła zawalczyć, by miejsce ludowca zajął jej człowiek. Wroniewski zrezygnował, a złożony z działaczy PO i PSL zarząd województwa zdecydował, że odpowiedzialnym za unijne dotacje będzie Piotr Adamski, szef szydłowieckiej PO.
- To też nominacja z politycznego klucza - mówią nasi rozmówcy. - Z Szydłowca pochodzi Ewa Kopacz, szefowa mazowieckiej PO, posłanka, jedna z najbliższych współpracowniczek Donalda Tuska. - Oczywiście, że ją dobrze znam, przecież należy do koła szydłowieckiej PO - przyznaje Piotr Adamski.
Polityczne nominacje nie kończą się na posadzie dyrektora. Urząd marszałkowski ogłosił dwa konkursy na wiceszefów unijnej jednostki. Dziwne, od kandydatów wymagano znajomości angielskiego tylko na poziomie podstawowym. - To kryterium sformułowano tak, by wiceszefami mogli zostać partyjni aktywiści, którzy często języków nie znają - mówią nasi rozmówcy z urzędu marszałkowskiego.
Faktycznie, konkurs na wiceszefa jednostki wygrała Czesława Ostrowska. - Oczywiście, że należę do PSL - przyznaje. Nie chce zdradzić, czy zna język obcy. Mówi, że ma niezbędne doświadczenie, pracowała bowiem w urzędzie pracy w Suwałkach. I rzuca słuchawką.
Mamy wielu fachowców
Dyrektor Adamski upiera się, że znajomość języka obcego nie jest niezbędna kierownikowi zajmującemu się funduszami z UE. - Mamy dzielić pieniądze unijne tylko między Polaków - przekonuje.
- Szef takiego urzędu powinien znać języki co najmniej na tzw. poziomie roboczym, czyli czytać i swobodnie rozmawiać. To absolutna konieczność - mówi Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, mazowiecki radny PO. Partyjny rozdział posad w placówce kierowanej przez Adamskiego trwa w najlepsze. Są konkursy, ale tak się dziwnie składa, że wygrywają je akurat działacze PO. Szefem wydziału administracyjno-gospodarczego został Robert Wróbel, szef klubu PO w radzie Bielan. - Widać byłem najlepszy - mówi.
Zatrudnienie znalazł tu też inny działacz Platformy Marcin Rolnik, przewodniczący klubu PO w radzie Śródmieścia. W nowej jednostce został kierownikiem wydziału oceny wniosków. Zarabia 6 tys. zł.
- Złożyłem papiery. Porozmawiał ze mną dyrektor Adamski. Tak wygrałem konkurs - relacjonuje Rolnik.
- Czyli zatrudnił pana partyjny kolega? - dopytujemy.
- Wie Pani, nie miałem pojęcia, że pan Adamski należy do tej samej partii co ja. Jestem po prostu do tej pracy przygotowany - przekonuje Rolnik.
W placówce odnajdujemy też innego młodego polityka PO Michała Suliborskiego, radnego PO na Pradze-Południe i byłego asystenta posła PO Grzegorza Dolniaka. Jako specjalista zarabia ponad 4 tys. zł.
- Szczerze mówiąc, pracuje tu ze mną kilku moich przyjaciół z Platformy. Ale naprawdę nie jest tu nas tak strasznie dużo. Widocznie w naszej partii jest wielu fachowców - komentuje Suliborski.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
Autor: Jan Fusiecki, Dominika Olszewska

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Nepotyzm to plaga która nadal trwa, a konkursy to niezła zabawa dla komisji która z żalem patrzy na ludzi z kwalifikacjami którzy nie potrzebnie się fatygowali......

Praca z góry ustawiona - polskie dno