2008/04/29

U wojewody fachowcy od liberałów i z wiejskiego GS

Mianowani przeze mnie dyrektorzy to fachowcy. Jeśli idzie o kwalifikacje, to ich poprzednicy z nadania PiS mogą im podskoczyć - mówi wojewoda Jacek Kozłowski (PO), który zaczął właśnie wymianę szefów w podlegających mu przedsiębiorstwach.

Zarządza przeszło 40 firmami, które oparły się reformom. Stały się za to rezerwuarem synekur dla rządzących krajem partii. Za rządów PiS wielokrotnie opisywaliśmy warszawskich działaczy tej partii, którzy dzięki politycznej rekomendacji dostawali lukratywne posady z pensjami sięgającymi w zarządach 16 tys. zł. Uczestnictwo w radach nadzorczych to 2-2,5 tys. zł miesięcznie.

Obejmując urząd, Jacek Kozłowski obiecał restrukturyzację i prywatyzację podległych mu firm. Pierwszym krokiem miała być zmiana ich rad nadzorczych. Wojewoda zapewniał, że teraz nie ma w nich polityków. Ujawniliśmy jednak, że aż roi się tam od działaczy powiązanych z koalicją rządzącą PO-PSL. Wtedy tłumaczył, że nic o ich partyjnej działalności nie wiedział.

Teraz przystąpił do kolejnego kroku. Zlecił audyt kadry kierowniczej, w którym dyrektorzy wypadli słabo. Zaczął więc ich wymieniać. Krzysztofa Wojdaka, szefa SPHW Meble Emilia, wcześniej wiceburmistrza Pragi-Północ z nadania PiS, zastąpił Krzysztof Żabiński, szef URM w liberalnym rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego. Kozłowski przerwał też rządy Pawła Terleckiego, radnego PiS w PZL-WZM, firmie produkującej aparaturę wtryskową do silników Diesla. Gdy Terlecki dostawał dyrektorską nominację z rąk pisowskiego wojewody Jacka Sasina, mówił, że ma wystarczające doświadczenie, bo skończył prawo kanoniczne i jeździł samochodami z napędem Diesla. O powrót na stanowisko dyrektora PZL-WZM starał się Jarosław Lazurko, wcześniej wieloletni szef tego przedsiębiorstwa, reklamujący się jako bezpartyjny fachowiec.

- Nie ma mowy. On blokował prywatyzację tej firmy, jest współodpowiedzialny za jej złą kondycję. PZL-WZM ma straty, o mało nie straciło płynności finansowej. A wyznaczony przeze mnie nowy szef Jerzy Zieliński, ma doświadczenie menedżerskie w tej branży i nadaje się na reformatora - mówi wojewoda Kozłowski.

Nowego szefa mają też Wydawnictwa Naukowo-Techniczne. Ich nowym szefem jest Bogusław Seredyński, były zastępca redaktora naczelnego w tej firmie. Inną zależną od wojewody firmą, Ośrodkiem Informacji Budownictwa przy ul. Bartyckiej, pokieruje Józef Kordas, menedżer z doświadczeniem w branży budowlanej.

- To fachowcy. Nie przeprowadzam czystek. Np. w fotelu szefa warszawskiego PKS zachowałem Piotra Grzegorczyka mianowanego jeszcze pod rządami poprzedniej ekipy - podkreśla wojewoda.

- A Krzysztof Żabiński? Przecież zna go pan z pracy w URM - pytamy.

- Tak, kiedy był szefem urzędu, pracowałem tam jako dyrektor generalny, a więc jego podwładny. Ale to fachowiec. Po upadku rządu Suchockiej przeszedł do firm informatycznych - broni się wojewoda. I przyznaje się do jednej polityczne nominacji: w radomskim PKS. Tam miejsce odwołanego dyrektora zajął Leszek Ruszczyk, mazowiecki radny PO i szef wydziału infrastruktury w radomskim magistracie.

- Ale rada Radomia podjęła uchwałę, w której domaga się komunalizacji tamtejszego PKS. A kto mógłby tę operację przeprowadzić lepiej niż tamtejszy szef wydziału infrastruktury? - mówi Jacek Kozłowski. I na dowód, że Ruszczyk ma doświadczenie czyta fragmenty jego życiorysu. - W latach 80. pracował w Spółdzielni Transportu Wiejskiego dowożącej towary do GS. Skończył kurs z gospodarki paliwami i smarami.

Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna


Jan Fusiecki