2008/04/08

Tusk. Coś za wolno

Sporo niespełnionych obietnic, chaotyczne, sprzeczne ze sobą zapowiedzi i brak odwagi w realizacji reform - to główne zarzuty pod adresem ekipy Tuska.
Rząd Donalda Tuska i Platforma Obywatelska mają rekordowe notowania w sondażach. O zaletach tej ekipy mówi się sporo. Ale lista zaniechań czy niezrozumiałych decyzji też jest długa.
Najwięcej emocji budzi reforma służby zdrowia. PO nie przekonała opinii publicznej, że ma w zanadrzu spójny projekt zmian w tej dziedzinie. Główny zarzut polega na tym, że Platforma zaczyna w Sejmie pracę nad dodatkowymi ubezpieczeniami zdrowotnymi mimo, że nie przedstawiono koszyka świadczeń gwarantowanych, a bez tego wprowadzanie dodatkowych ubezpieczeń nie ma sensu. Niezrozumiała jest deklaracja premiera, który zapowiedział, że od 2010 r. składka na zdrowie wzrośnie o 1 proc. I zapłacimy to dodatkowo z własnej kieszeni. Wcześniej Tusk powtarzał, że nie będzie dosypywał pieniędzy do nieszczelnego systemu ochrony zdrowia. Wzrost składki kłóci się z obietnicą PO, że podatki w Polsce będą spadać. Platforma uczyniła z podatku liniowego wręcz sztandarowe hasło, dziś wiele wskazuje, że nie jest w stanie tego podatku wprowadzić w najbliższym czasie.
PO ma wciąż kłopoty z realizacją obietnicy abolicji dla Polaków zarabiających za granicą. Pierwsze poselskie projekty ustaw były niezgodne z konstytucją. Dopiero teraz rząd przygotował swój, ale i ten może zostać uznany za niekonstytucyjny, bo materia abolicyjna jest niezmiernie delikatna. Dlaczego jednej grupie daruje się zaległości podatkowe, a innej nie? W czasie kampanii wyborczej PO mamiła ludzi myślących o powrocie z Wielkiej Brytanii wizją tanich kredytów i obniżonych składek ZUS-owskich. Dziś słuch zaginął o tych planach. Wiele wskazuje na to, że politycy obiecywali złote góry, nie wnikając w to, czy całą operację uda się przeprowadzić. W kwestiach podatków Platforma wprowadza wiele zamętu. Politycy PO zapowiedzieli zniesienie podatku Belki, czyli podatku od zysków kapitałowych. Minister finansów Jacek Rostowski się na to nie zgodził. Platformersi rzucili więc pomysł: zlikwidować podatek od lokat, a zostawić podatek od zysków z giełdy. Ostatecznie wycofano się z tego pomysłu, bo byłby trudny do zrealizowania. Nie tylko w tej dziedzinie posłowie i ministrowie koalicyjni wysyłają opinii publicznej sprzeczne sygnały. Minister pracy Jolanta Fedak zaproponowała podwyższenie zasiłków dla bezrobotnych. Pozostali ministrowie mówią, że to niemożliwe. Wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld ogłosił pakiet ułatwień dla małych firm, m.in. prawo zwalniania pracowników w okresie ochronnym tuż przed emeryturą. Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski orzekł, że większość propozycji z tego pakietu nie ma sensu. Podobnie twierdził główny doradca premiera Michał Boni.
W dziedzinach, w których PO miała nadrobić zaległości, nie widać przyspieszenia. Program prywatyzacji dopiero powstaje, ale już wiadomo, że część spółek zostanie w nienaruszonym stanie. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom rząd nie będzie kontynuował prywatyzacji PKO BP, KGHM i PKN Orlen. Rząd powinien już przedstawić plan sprzedaży swoich udziałów w branży medialnej: w "Rzeczpospolitej" czy w PAP, mógłby odważyć się na prywatyzację części kanałów TVP. Zamiast tego forsuje ustawę medialną, która budzi poważne wątpliwości: najpierw w Sejmie posłowie PO wycofali przepis, który dawał ministrowi skarbu prawo odwołania prezesa TVP, by następnie cichcem przywrócić tę regułę w w Senacie. A przecież nowelizacja miała służyć odpolitycznieniu mediów publicznych.
Kiepsko wygląda też praca Ministerstwa Infrastruktury. W styczniu wymieniono władze agencji odpowiedzialnej za budowę autostrad czyli (GDDKiA), i tyle. Nic nie słychać o nowych kontraktach na budowę dróg. Budowa autostrady A1 miała przyspieszyć, ale kilka dni temu pojawiła się informacja, że jeden z istotnych przetargów związanych z tą budową znów opóźni się o dwa miesiące. Eksperci prorokują, że w takim tempie Polska nie zdoła wybudować obiecanych dróg na Euro 2012. Rządowi brakuje odwagi w wielu dziedzinach. Ministrowie negocjują z nauczycielami rezygnację z wcześniejszych emerytur, ale już górniczej ustawy emerytalnej nie ruszają. Choć wiadomo, że ustawa dająca przywileje emerytalne nieporównywalne z żadną inną grupą zawodową jest rujnująca dla budżetu. Gdy była uchwalana w poprzedniej kadencji Sejmu, Zbigniew Chlebowski grzmiał o niszczeniu systemu emerytalnego i finansów publicznych. Powiedział też: - Obawiam się, że w tej sprawie Bóg odebrał naszym kolegom z PiS rozum.
Dziś Chlebowski zmienił ton. Ustawa górnicza zostaje. Łatwiej przywileje odebrać nauczycielom, którzy nie będą rzucać wyrwanymi płytami chodnikowymi w poselskie okna, jak robili to górnicy, walcząc z policją kilka lat temu. Ale przed rządem PO-PSL jeszcze trzy i pół roku rządzenia. Może nadrobią stracony czas.
Dominika Wielowieyska, Gazeta Wyborcza

Brak komentarzy: