2008/04/10

Gorzowska PO żąda: wicemarszałek albo śmierć

Jeżeli nie dostaniemy wicemarszałka lub dwóch członków w zarządzie województwa, wycofamy naszych kandydatów - grozi szef gorzowskiej PO Edward Andrusyszyn.
To pierwsze tak poważne spięcie między nowym zarządem gorzowskiej Platformy a posłanką Bożenną Bukiewicz, przewodniczącą partii w Lubuskiem.
We wtorek w gorzowskiej telewizji kablowej TeleTop Andrusyszyn ostro skrytykował Bukiewicz. Zarzucił jej łamanie obietnic. Bukiewicz w ub. tygodniu na spotkaniu w Gorzowie z lokalnymi działaczami, a następnie na zebraniu rady regionu, miała dać słowo, że po rozpadzie w sejmiku koalicji z PiS, wicemarszałkiem zostanie osoba wytypowana przez działaczy z Gorzowa. "Gazeta" ustaliła, że tym kandydatem jest Kamil Jakubowski, właściciel firmy budowlanej z Gorzowa.
Sytuacja zmieniła się na początku tygodnia po spotkaniu Bukiewicz z szefem lubuskiego PSL Józefem Zychem (obie partie jutro przegłosują w sejmiku rozbrat z PiS). - PSL zażądał stanowiska wicemarszałka i musieliśmy się na to zgodzić - mówi Bukiewicz. Obecną wicemarszałek Elżbietę Płonkę (PiS) ma zastąpić ludowiec spod Żagania Stanisław Tomczyszyn.
Ten wybór nie podoba się jednak gorzowskiej Platformie, która już zapowiedziała, że będzie walczyć o swoje interesy. - Obstajemy twardo przy swoim i nie ustąpimy. Rozumiem zobowiązania wobec koalicjanta, ale na pierwszym miejscu powinny znaleźć się zobowiązania wobec własnej partii. Pani Bukiewicz sama zaproponowała powołanie wicemarszałka z Gorzowa. Potem na radzie regionu, w obecności marszałka Stefana Niesiołowskiego i 40 innych osób, na moje pytanie, czy podtrzymuje swoją propozycję, odpowiedziała twierdząco. Niech teraz się z tego nie wycofuje - denerwuje się Edward Andrusyszyn.
Bukiewicz przyznaje, że obietnicę złożyła, mimo że była wtedy przed rozmową z ludowcami. - Nie mogłam powiedzieć, że nie wiadomo, czy Gorzów otrzyma marszałka, bo to byłoby niepolityczne. Jeśli ktoś się zna na polityce, to wie, jak ważne są ustalenia z koalicjantami - tłumaczy Bukiewicz.
Teraz szefowa lubuskiej PO ma dla gorzowskich działaczy nową propozycję: będą mogli wskazać członka zarządu województwa, który przejmie od wicemarszałka z PSL nadzór nad służbą zdrowia (w Gorzowie znajduje się najbardziej zadłużony w kraju szpital - nad jego restrukturyzacją czuwała gorzowianka Elżbieta Płonka). W zamian wicemarszałek zajmie się sprawami wsi. - To dobra i uczciwa propozycja - przekonuje Bukiewicz.
Jednak Andrusyszyn o takim rozwiązaniu nie chce słyszeć. Stawia warunek: albo wicemarszałek, albo dwóch członków zarządu województwa dla Gorzowa. Dlaczego to takie ważne? Andrusyszyn tłumaczy, że jako polityk z Gorzowa musi chronić interesy jego mieszkańców. - Marszałek dysponuje ogromnymi pieniędzmi, które często dzielone są ze szkodą dla naszego miasta - przekonuje.
Jeżeli Bukiewicz do jutra nie przyjmie warunków Andrusyszyna, ten zapowiada wycofanie gorzowskich kandydatów na stanowiska w zarządzie województwa. - Nie będzie reprezentacji Gorzowa w zarządzie, a do społeczeństwa i pani Bukiewicz trafi jasny komunikat, że nie akceptujemy jej polityki - mówi Andrusyszyn.Tomasz Możejko, sekretarz lubuskiej PO, nie rozumie postawy Andrusyszyna. - Takie wypowiedzi nie leżą w interesie Platformy - mówi. Podobnie wypowiada się Bukiewicz, zaskoczona, że Andrusyszyn rozmawia z nią przez media. Dodaje, że jeszcze nic nie jest przesądzone. - Pan Andrusyszyn może do mnie zadzwonić.
Źródło: Gazeta Wyborcza Gorzów
Autor: Piotr Żytnicki

Brak komentarzy: