Krakowska Platforma Obywatelska ma być pilotażowym terenem w ogólnopolskim programie PO, sprawdzającym, czy członkowie partii płacą składki. Zaczęto od Krakowa, bo wiele wskazuje, że właśnie tu jest najwięcej martwych dusz i absurdów.
Miesięczna składka dla działacza PO wynosi 5 zł (2,5 płacą emeryci i studenci). To o połowę mniej niż w PiS-ie, ale i tak mnóstwo osób jej nie płaci. Zapominają czasem ważni politycy, oddelegowali do obowiązków rządowych, ale większość dłużników to osoby, które wpisano do partii tylko po to, by sztucznie nadąć partyjne struktury.
- Donald Tusk zaproponował Krakowowi, by na naszym przykładzie przetestować system. Mamy w tej sprawie uchwałę zarządu krajowego - przyznaje Grzegorz Lipiec, sekretarz generalny małopolskiej PO. - Kraków jest ewenementem w skali kraju. Partyjnych kół wciąż przybywa, trzeba więc sprawdzić, co jest stanem papierowym, a co rzeczywistością - mówi Paweł Graś, zastępca sekretarza generalnego partii. Według niego, z 30 tysięcy członków PO w całej Polsce przynajmniej 10 proc. to martwe dusze. - Trzeba z tym zrobić porządek, bo taką sztucznie nadmuchaną i ociężałą strukturą ciężko kierować - dodaje Graś.
Do największych absurdów dochodzi w Krakowie. Na przykład kół gospodarczych jest aż trzy. Paweł Graś jest w kole gospodarczym numer 1, Bogdan Klich, minister obrony, wpisany jest do koła gospodarczego nr 3, a radny miejski Bogusław Kośmider prowadzi koło gospodarcze nr 2. Jedno koło nie wystarczy też najmłodszym politykom, działają więc koła: młodzieżowe, młodych i akademickie. Niedawno rozwiązano koło zajmujące się bezpieczeństwem - z 70 jego członków 30 miało zaległości w płaceniu składek.
Ambicje ambicjami, ale najwięcej papierowych działaczy przybywa przed wewnątrzpartyjnymi wyborami. Skąd biorą się martwe dusze? Politycy ubiegający się o kierownicze funkcję chcą mieć za sobą jak najwięcej delegatów, tych zaś wybierają koła. Czasem tworzy się je sztucznie, rekrutując do nich znajomych, którzy szybko zapominają, że kiedykolwiek podpisywali deklaracje partyjne. Działacze Platformy bronią się, że dmuchanie kół to uboczny efekt demokracji partyjnej - w PiS-ie jest to mniej rozpowszechnione, bo i tak wodzowie wskazują, kto ma być regionalnym liderem.
Grzegorz Lipiec zastanawia się, czy liczbę kół w Krakowie - 29 nie powinno się zredukować do liczby krakowskich dzielnic, czyli 18. Dodaje, że sprawdzanie kół to również reakcja na zwiększone zainteresowanie Platformą po zwycięstwie wyborczym. - Niedawno zgłosił się na przykład były działacz SLD i Samoobrony, który już na wstępie wymachiwał dyplomem z egzaminu uprawniającego do zasiadania w radach nadzorczych. Nie przyjęliśmy go! - zaznacza Lipiec.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków
Autor: Magdalena Kursa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz