2011/08/03

Martwe dusze w Platformie: Co ustalił prokurator?

Prokuratura w Gorzowie prowadzi śledztwo w sprawie martwych dusz w miejscowej Platformie Obywatelskiej. Ale nie zabezpieczyła żadnych dokumentów, licząc na efekty wewnętrznego "śledztwa" partii. A tych na razie brak

Afera z tzw. pompowaniem kół w gorzowskiej PO wybuchła pod koniec maja br., gdy do prokuratury zgłosiła się mieszkanka Gorzowa. Pani Dorota od kilku lat dostawała życzenia świąteczne od posła Witolda Pahla. Tym razem przyszło pismo o skreśleniu jej z listy członków PO. Zdębiała. Do PO nigdy się nie zapisywała. Prokuratura Rejonowa wszczęła śledztwo w sprawie fałszowania dokumentów. Do niej zaczęli się zgłaszać kolejni fikcyjni członkowie Platformy.

Spekulowano, że liczba martwych dusz sięgać może nawet 300 osób. O takiej skali mówi także prokuratura. Po doniesieniach medialnych, m.in. "Gazety", lubuska centrala partii rozwiązała struktury w Gorzowie i powołała komisarza.

Do pączkowania kół (jest ich w mieście 14) miało dojść jeszcze w 2009 r., gdy frakcje szykowały się do walki o przywództwo w PO. W szeregach PO zaczęły krążyć plotki, że jeden z prominentnych działaczy gorzowskiej partii miał wyłożyć za kilkudziesięciu członków zalegających ze składkami blisko 15 tys. zł. Czy miało to wpływ na wynik wyborów, nie wiemy. Ostatnio z list gorzowskiej PO wykreślono 170 osób (nie opłacały składek).

Na jakim etapie jest prokuratorskie śledztwo? Rozwikłała się sprawa pani Doroty. Platforma przesłała śledczym oryginał deklaracji. Kobieta rozpoznała swój podpis, ale zastrzega, że złożyła go nieświadomie - ktoś musiał podsunąć jej dokument wraz z innymi, które podpisywała. Śledczy jednak nie umorzyli sprawy. Sprawdzają kolejne trzy zgłoszenia. Ale z oceną mają problem. Nie dysponują oryginałami ich deklaracji. - Przedstawiliśmy tym osobom jedynie wzory dokumentów, jakimi posługuje się Platforma. Nie potwierdziły, by widziały takie deklaracje wcześniej i je podpisały - tłumaczy Dariusz Domarecki, rzecznik gorzowskiej Prokuratury Okręgowej. Partia nie dosłała do tej pory oryginałów deklaracji. Ma to zrobić po wewnętrznym śledztwie. - Uzgodniliśmy, że komisarz przekaże nam wszystkie deklaracje, które wzbudzają wątpliwość. PO ma sprawdzić około 300 z ostatniego czasu. Faktycznie minęło sporo czasu, a dokumentów nie otrzymaliśmy - tłumaczy Domarecki.

Komisarz Leszek Turczyniak: - Pytamy członków, czy sami zapisali się do partii. Sprawdziliśmy około 100 osób. W żadnym przypadku nie było coś nie tak. Nie było konieczności przesłania dokumentów.

- Nie lepiej było przekazać całą dokumentację prokuraturze, a wewnętrzne śledztwo w partii przeprowadzić na kopiach dokumentów?

- Prokuratura nie stawiała takich żądań. Gdyby stawiała, oddalibyśmy dokumenty - tłumaczy Turczyniak.

Prokuratura nie powołała jeszcze biegłego grafologa. Zrobi to, gdy podejrzanych deklaracji przybędzie. A to może potrwać kilka miesięcy.

Tymczasem "Gazeta" dotarła do dokumentu z marca 2010 r. Skarbnik gorzowskiej PO odpowiada swojemu szefowi, dlaczego nie ma raportów kasowych, dowodów wpłat KP i zestawień dla poszczególnych kół. Tłumaczy, że w grudniu 2009 r. sekretarz powiatu wpłacił do kasy 17,5 tys. zł za składki z siedmiu kół. Stosowną dokumentację obiecał dosłać. Mimo że minęły trzy miesiące, tego nie zrobił.

- Nie mamy takiego dokumentu - przyznaje Domarecki.

Sprawę wpłaty 17,5 tys. zł próbowaliśmy wyjaśnić u samego wpłacającego. Nie odbierał telefonu. Za to Platforma zapewnia, że dokumentację uzupełniono. Dlaczego członkowie sami nie opłacali składek w swoich kołach, skoro to zwyczajowa praktyka? - W gorzowskim biurze panował chaos i bałagan. Potwierdzenia wpłat członków wpłynęły do biura regionu pod koniec ub. roku. Mamy je - tłumaczy Bożenna Bukiewicz, posłanka i szefowa lubuskiej PO.

- To normalne, że wysoki rangą działacz płaci gotówkę za szeregowych członków, ale nie przynosi dokumentacji? Donosi ją dopiero po roku? - pytamy.

- Niestety, to możliwe. Nie podobało mi się to od początku, ale tak robił tylko Gorzów. Komisja rewizyjna, wykazała masę nieprawidłowości. Głównie to braki w dokumentacji - odpowiada Bukiewicz. Przyznaje, że dotyczy to większości spośród 14 gorzowskich kół. Działacze do biura regionu odsyłali jedynie kopie deklaracji członkowskich. - Gdy zwróciliśmy się o oryginały, okazało się, że ich po prostu nie ma. Udało się na odnaleźć około 10 proc. oryginałów - dodaje Bukiewicz. - Nie bez powodu doszło do wprowadzenia komisarza. Poza tym to nienaturalne, by w tak krótkim czasie powiększyć liczbę członków. Po śledztwie wyciągniemy konsekwencje.

Źródło: Gazeta Wyborcza Zielona Góra

Brak komentarzy: