2010/05/27

Rogoyski: Palikotowa tendencja panuje w PO

Z Andrzejem Rogoyskim, działaczem PO, który przegrał w wyborach na szefa Mazowsza, rozmawia Anita Czupryn.

Kiedy rzuca Pan legitymację Platformy Obywatelskiej?
To wszystko zależy od tego, jak Platforma będzie się zachowywała. Na razie takiego planu niemam.

Ale na sobotnim zjeździe mazowieckiej PO skrytykował Pan swoją partię. Co się Panu w Platformie nie podoba?
Kiedy myślę o ostatnich wypowiedziach niektórych przywódców Platformy, to rzeczywiście mi się nie podoba. Zwłaszcza że mam w oczach i w uszach to, co działo się w 2001 r., kiedy PO powstawało, kiedy tworzono zarysy tego wielkiego pomysłu politycznego. Kiedy był jeszcze w Platformie Maciej Płażyński, kiedy budowano ją w duchu szerokiego pomysłu na Polskę nowoczesną, ale też przyjazną obywatelom. Niestety, teraz dostrzegam coraz mniej tych elementów.

Czyje wypowiedzi się Panu nie podobają?
Przede wszystkim mam tu na myśli wypowiedzi pana Janusza Palikota. W zasadzie są to wypowiedzi kompromitujące Platformę jako partię, która ma być wzorcem szlachetności i kultury politycznej. A teraz PO jest tego antyprzykładem. Bo jeżeli pan Palikot dalej antagonizuje, wypowiadając się na temat naszych kontrpartnerów politycznych, jeżeli tytułuje siebie Chrystusem narodu, a o Jarosławie Kaczyńskim mówi, że jest opanowany przez szatana, jeżeli niektórzy członkowie komitetu honorowego marszałka Bronisława Komorowskiego wypowiadają się w sposób zupełnie niehonorowy, nielicujący z godnością, jaką powinni mieć ludzie, którzy taki tytuł honorowego członka na siebie przyjmują, to ja się zastanawiam, w którym miejscu Platforma Obywatelska dziś jest i w którą stronę idzie? Bo idzie w zupełnie inną, niż powinna.

Bacznie obserwuję, co się dzieje w Platformie, i ów brak reakcji ze strony władz, niewyrażenie dezaprobaty wobec tego, co mówił poseł Palikot, to mnie martwi. Bo to oznacza, że w Platformie jest wyraźna palikotowa tendencja. Negatywnych emocji jest tyle, że mnie to zdumiewa, skąd to się bierze?
Nie mogę się w tej atmosferze odnaleźć.
[b]O rządach PO powiedział Pan, że to są rządy pychy. Co Pan ma na myśli?
Bezwzględną potrzebę zawłaszczenia sceny politycznej, która nie uwzględnia tego, że potrzebny jest partner polityczny, mam tu na myśli PiS, aby rzeczywiście realizować te wielkie pomysły modernizacyjne i cywilizacyjne, które legły u podstaw PO. Jeżeli się o tym nie chce myśleć, to znaczy, że popada się w grzech pychy. I to jest wielki błąd Platformy Obywatelskiej.
Platforma zamiata problemy pod dywan?
Mam tu na myśli działania związane z obietnicami, które nie do końca zostały zrealizowane i to wcale nie dlatego, że świętej pamięci prezydent Lech Kaczyński je wetował. Przyjrzałem się liczbie tych wet i ustawom i zwróciłem uwagę, że spośród tych, które miały duże znaczenie, prezydent zawetował zaledwie kilka. Zdecydowana większość ustaw - i jest to gigantyczna skala - została przez prezydenta podpisana. Nie można zrzucać odpowiedzialności na prezydenta za własne błędy. A to niestety jest element naszej propagandy.

To dlatego nazwano Pana szpiegiem PiS?
To pytanie do tych, którzy takie zupełnie niesprawiedliwe tezy stawiają. Ale to pokazuje pewien element zagubienia się środowiska mazowieckiej Platformy, która nie umie racjonalnie odpowiedzieć na moje wątpliwości, tylko traktuje epitetami.

W sobotę koledzy Pana wygwizdali, wybuczeli, wyklaskali...
Wśród osób, które intensywnie zagrzewały do boju w wyklaskiwaniu, widziałem ludzi, o których nigdy bym nie pomyślał, że mogą się tak zachowywać. Mam tu na myśli np. panią Julię Piterę, z którą przez wiele lat bardzo dobrze się politycznie rozumiałem. Zupełnie zaś nie mogę pojąć takiego agresywnego zachowania pani minister. No, ale to świadczy o dużej nerwowości w środowisku PO, które samo się skazuje na taką nerwowość, bo wcale tak nie musiało być. Wystarczyło w tej kampanii położyć nacisk na pozytywną prezentację takich elementów, które będą przekonywać Polaków do głosowania na kandydata PO.

Działacze PO, widząc, że Pan atakuje swoich, mówią, że zły to ptak, co własne gniazdo kala.
To nie moja wina, że zjazd mazowieckiej Platformy miał miejsce tuż przed wyborami. Ja mam odmienną koncepcję rozwoju i budowy PO. Koncepcję powrotu do źródeł, deklaracji z 2001 r. o niejątrzeniu sceny politycznej w kierunku dezaprobaty wobec PiS, tylko zrozumieniu, że Polsce potrzebne są w tej chwili i PiS, i PO, jako dwie formacje, które są w stanie sprostać problemom, przed jakimi nasz kraj staje. I o tym chciałem mówić, i nie pozwolono mi skończyć. Kiedyś o tym powiedzieć trzeba.
Nie obawia się Pan, że zostanie uznany za rozłamowca?
Jeśli zostanę za takiego uznany, to potwierdzi się tylko moja teza, że dzieje się źle w PO. Na razie nie widzę, aby mnie sekowano, poza oczywiście forami internetowymi, na których są agresywne wobec mnie wpisy. Poza tym nie odczuwam jakichś zachowań nieprawidłowych czy niepokoju.
Podoba się Panu kampania Bronisława Komorowskiego?
Zupełnie mi się nie podoba. Przynajmniej nie podobała do soboty. Teraz zaczyna się zmieniać. Nie chcę przydawać sobie jakiegoś szczególnego wpływu na uspokojenie tonacji, ale rzeczywiście do soboty ilość wpadek i błędów była tak duża, że nawet Grzegorz Schetyna to potwierdził, krytykując sztab mazowieckiej PO. W końcu zaczęto się zastanawiać, jak temu zaradzić, bo jak tak dalej pójdzie, to wybory zakończą się wbrew sondażom.

Rozmawiała Anita Czupryn

Brak komentarzy: