2008/03/01

Ustawione konkursy i uniki ratusza

- Nie mogę być adwokatem tchórzy - mówi pełnomocnik rządu ds. walki z korupcją Julia Pitera pytana, co zrobiła w sprawie kandydatów spoza ratusza, którym nie udało się wygrać ustawionych konkursów na kluczowe stanowiska w urzędzie miasta. Wyjaśnień zażądali też radni opozycji, ale bez skutku, bo działaczy PO rozbolały głowy i zęby.

Po tekstach "Gazety" o fikcyjnych konkursach, które wygrały osoby z najbliższego otoczenia prezydent Warszawy, Julia Pitera zażądała od ratusza pisemnych wyjaśnień. Spotkała się też w tej sprawie z Hanną Gronkiewicz-Waltz.

- Prezydent zapewniła mnie, że wątpliwości dotyczą zaledwie nielicznych spośród przeszło 500 postępowań rekrutacyjnych w zeszłym roku. Z jej wyjaśnień wynika, że konkursy faktycznie wygrali urzędnicy już wcześniej zatrudnieni w ratuszu, ale stało się tak dlatego, że byli fachowi i znali specyfikę miasta - twierdzi Julia Pitera.

Według naszych ustaleń kryteria w konkursach przepisywano z życiorysów wybranych wcześniej osób. Warunki były bardzo szczegółowe i tak się składało, że idealnie pasowały do najbliższych współpracowników Hanny Gronkiewicz-Waltz, a także urzędników z rekomendacji LiD, warszawskiego koalicjanta PO. Wcześniej byli zatrudnieni w ratuszu na stanowiskach pełniących obowiązki dyrektorów. Ponieważ chcieli mieć stałe umowy o pracę, dostali je dzięki fikcyjnym konkursom. Osoby z zewnątrz nie miały szans.

- Ale żadna z nich nie złożyła oficjalnej skargi. W tej sytuacji nic nie mogę zrobić - mówi "Gazecie" Julia Pitera.

- Może poszkodowani widzą w ratuszu potężną instytucję i nie chcą się jej narażać? - pytamy.

- Przecież nie mogę być adwokatem tchórzy. Tą sprawą powinni się zająć radni. To ich kompetencja - odpowiada pani minister.

Ale ci również nie kwapią się do wyjaśnienia sprawy. Opozycja w Radzie Warszawy zażądała od prezydenta miasta oficjalnej informacji o konkursach w ratuszu. Jeden z wiceprezydentów miał się z tego tłumaczyć podczas ostatniej sesji rady we czwartek. Opozycja chciała, by zrobił to na początku obrad, ale dominująca koalicja PO-LiD uparła się, by stało się to późnym popołudniem.

Jednak informacji i tak nikt się nie doczekał, bo o tej porze radni zmęczyli się obradami i zaczęli się rozchodzić. - Spieszyłam się na obchody 50-lecia "Więzi". Zrobiło się późno, moich klubowych kolegów rozbolały głowy i zęby - usłyszeliśmy w piątek od Ligii Krajewskiej (PO), wiceprzewodniczącej Rady Warszawy.

Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
Jan Fusiecki

Brak komentarzy: