2009/01/15

Psychologiczna wojna ratusza z kupcami z KDT

Urzędnicy ujawnili wszystkie dokumenty dotyczącej negocjacji i sporów z kupcami z pl. Defilad. "Białą księgę" można przeglądać od jutra w Biurze Gospodarki Nieruchomościami przy pl. Starynkiewicza 7/9 .
"Biała księga" to opasły segregator wypełniony dokumentami zbieranymi od 1999 r. aż do ostatniego poniedziałku. Jest tam korespondencja, dokumenty, opinie prawne dotyczące nie tylko rozmów KDT z ratuszem, ale również z Miejskim Przedsiębiorstwem Robót Ogrodniczych, które miało wybudować dom towarowy dla handlujących na pl. Defilad. - Zależy nam na pełnej transparentności i wyprostowaniu wszelkich przekłamań - zaznacza Marcin Bajko, dyrektor BGN. Dlatego każdy z warszawiaków będzie mógł zajrzeć do segregatora: od jutra będzie wyłożony na parterze biura przy pl. Starynkiewicza 7/9.
A od rana całość dokumentów będzie można też znaleźć w internecie na www.um.warszawa.pl. Dlaczego ratusz zdecydował się ujawnić dokumenty? Może chodzić o wojnę psychologiczną: od początku stycznia nasila się konflikt między urzędnikami a KDT. "Kadeci" nie chcą zamknąć hali na pl. Defilad mimo wygaśnięcia umowy dzierżawy terenu wraz z początkiem roku. Ratusz już dwukrotnie monitował kupców, nakazując zamknięcie hali i oferując przeniesienie części kupców do hali Gwardii. 2 lutego chce to zrobić komisyjnie.
Kupcy nie poddają się, choć we wtorek pierwszych kilku z nich zgłosiło się do ratusza po obiecane przez urzędników lokale użytkowe. - Chcemy też pokazać intencje drugiej strony - mówi Tomasz Andryszczyk, rzecznik ratusza. Chodzi o trzy pozwy sądowe, które w poniedziałek dotarły do ratusza. Okazało się, że prowadząc ostatnie negocjacje z miastem kupcy szykowali się na ostateczne zwarcie. Wynajęli znaną kancelarię prawną, która w pozwach domaga się od miasta m.in. 30 mln zł za opuszczenie hali. To koszty prac projektowych, budowlanych, a nawet obsługi marketingowej (KDT w swojej obronie wykupiło na mieście billboardy i spoty radiowe). Kupcy chcą wezwać do sądu aż 19 świadków, wśród nich dawnego p.o. prezydenta stolicy Kazimierza Marcinkiewicza i Michała Borowskiego. - Zarzucają nam nielojalne prowadzenie negocjacji. Tego nie rozumiem - mówi Bajko. I zapowiada, że miasto zażąda od KDT zwrotu pieniędzy za bezumowne korzystanie z gruntu - ok. 400 tys. zł za miesiąc.
Gazeta Stołeczna
Grzegorz Lisicki

Brak komentarzy: