2009/01/13

Jak Ursynów przegrał 72 mln zł

Przez opieszałość ursynowskich urzędników Warszawa straci dziesiątki milionów złotych zagwarantowanych w kontrakcie z Mostostalem-Eksport - wykonawcą hali przy ul. Pileckiego. - Skandal, słów nam brak - komentują poprzednie władze tej dzielnicy.
Podczas uroczystego otwarcia nowej hali sportowej przy zbiegu Hirszfelda i Pileckiego ursynowscy urzędnicy dosłownie skakali z radości. Burmistrz Tomasz Mencina (PO) popisywał się celnymi rzutami do kosza. Jego zastępca Bożydar Blażewicz (SdPl) ubrany w elegancki garnitur rzucał piłką zza linii trzech punktów.
Zgodzili się na ryzyko
Działo się to w marcu 2007 r. Samorządowcy hucznie obwieścili zakończenie ciągnącej się latami inwestycji, na którą składają się dwie hale: treningowa do sportów walki i widowiskowa z trybunami dla 2 tys. widzów. Umowę na wykonawstwo z Mostostalem-Export władze Ursynowa podpisały na początku tej dekady. Hala miała być gotowa pod koniec 2003 r.
Kontrakt doskonale zabezpieczał interes miasta. Za każdy dzień opóźnienia Mostostal-Export zobowiązał się płacić 0,5 proc. wartości umowy szacowanej na blisko 19 mln zł. Budowa opóźniła się o blisko dwa lata, więc pod koniec 2006 r. władze Ursynowa wystąpiły do sądu z żądaniem wypłaty blisko 74 mln zł z tytułu kar umownych.
Sądy z reguły przyznają w takich przypadkach odszkodowania mniejsze od żądanych, ale nikt nie ma wątpliwości, że w grę wchodziły dziesiątki milionów złotych. - Ten kontrakt był dla Mostostalu-Export nieco ryzykowny, ale firma zgodziła się naliczanie tak wysokiej kary. Zapis był jasny - mówi Robert Lasota (PO), były wiceburmistrz Ursynowa. I zaznacza: - Dlatego pod koniec kadencji samorządu [2006 r.] wystąpiliśmy z pozwem o wypłatę 74 mln zł.
Akcje poszły w górę
Nowy zarząd dzielnicy z burmistrzem Menciną nie palił się do egzekwowania należności. W lutym 2007 r. postępowanie zawieszono. Jak mówi Zdzisław Pietrzak, radca prawny w ursynowskim ratuszu, wszystko przez wątpliwości dotyczące ważności mandatu prezydent Warszawy (nie złożyła kompletu oświadczeń majątkowych w terminie i dwa lata temu PiS-owski rząd twierdził, że powinna stracić urząd). Ursynów uznał więc, że skoro nie wiadomo, kto jest prezydentem, lepiej się z procesem wstrzymać.
Zastrzeżenia co do ważności mandatu prezydent Warszawy obalił szybko Trybunał Konstytucyjny. Ursynów dalej czekał. W lipcu 2007 r. prawo Hanny Gronkiewicz-Waltz do rządzenia miastem potwierdził sąd administracyjny. Mimo to ursynowscy urzędnicy nie wznawiali procesu z Mostostalem.
Przypomnieli sobie o nim dopiero w sierpniu 2008 r. Dopiero wtedy złożyli stosowny wniosek. I szybko się rozczarowali. Sąd uznał, że to sprawa gospodarcza, która po roku od zawieszenia (od lutego 2007 r.) uległa przedawnieniu.
Mostostal-Export, firma notowana na parkiecie, od razu pochwalił się zwycięstwem w giełdowym komunikacie. Jej akcje skoczyły o blisko 10 proc., bo nagle okazało się, że nie musi już trzymać w rezerwie dziesiątek milionów złotych na odszkodowanie dla Ursynowa.
Samorządowcy winią sąd
Mecenas Pietrzak ubolewa, że sąd zakwalifikował sprawę z Mostostalem jako gospodarczą, a nie cywilną, która przedawnia się po trzech latach. Skrzywdzony wyrokiem czuje się również burmistrz Mencina. I informuje, że złożył odwołanie.
- Dzielnica Ursynów wbrew stanowisku sądu upiera się, że ta sprawa może toczyć się przed sądem cywilnym, a nie gospodarczym. Z naszego punktu widzenia jest zamknięta - mówi Michał Makarczyk, rzecznik Mostostalu-Export.
Piotr Zalewski (PO), wiceburmistrz Ursynowa ds. inwestycji, o przegranej sprawie z Mostostalem dowiedział się od nas.
- Zapewne zawiódł przepływ informacji - radca nie powiedział na czas zarządowi dzielnicy, że jest w sądzie pilna sprawa wymagająca szczególnej uwagi - mówi Stanisław Faliński (PD), były burmistrz Ursynowa. - Tak wielkich strat spowodowanych zaniedbaniem obowiązków nie pamiętam, a samorządowcem byłem wiele lat.
Gazeta Stołeczna
Jan Fusiecki

Brak komentarzy: