Ratusz obcina wydatki na policję o siedem milionów złotych. W przyszłym roku z ulic miasta mogą zniknąć niemal wszystkie piesze patrole. – I tak dajemy najwięcej pieniędzy na bezpieczeństwo – bronią się urzędnicy.
W tym roku na pomoc dla warszawskiej policji miasto dało 31,3 mln zł. W przyszłym te wydatki będą zmniejszone o jedną czwartą.Zabrane 7 mln zł dostawały dotąd cztery kompanie z oddziału prewencji. W sumie 400 policjantów, którzy „odrabiają” w nich wojsko. To oni zabezpieczają masowe imprezy, m.in. koncerty, mecze i manifestacje, a na co dzień patrolują ulice. W 2009 r. już ich nie będzie. Armia staje się zawodowa, więc skończy się możliwość kierowania poborowych do zastępczej służby w policji.– Już teraz jest mniej chętnych, dlatego skarbnik miasta postanowił, że tego zadania w budżecie nie będzie – mówi Ewa Gawor, szefowa miejskiego Biura Bezpieczeństwa.Ratusz nie przeznaczy jednak zaoszczędzonych w ten sposób pieniędzy na bezpieczeństwo. Dlaczego? – W skali kraju Warszawa i tak wydaje najwięcej pieniędzy na policję, a przecież miasto ma też inne zadania. Choćby budowę drugiej linii metra – tłumaczy Gawor. Dodaje, że inne miasta nie dają tyle pieniędzy ani na dodatkowe patrole, ani na nagrody.
– Wiele samorządów nagradza po kilku policjantów rocznie, u nas pieniądze dostały setki – tłumaczy Gawor.
Do Warszawy na staż
Na razie władze miasta i resort spraw wewnętrznych nie mają pomysłu, jak rozwiązać problem braku policjantów – patrolowców. Przedstawiciele MSWiA brali pod uwagę możliwość podpisywania kontraktów z policjantami z oddziału prewencji nie na dwa, trzy lata, ale na kilkanaście lat. Teraz pojawiają się kolejne pomysły.
– Zaproponowałem, aby funkcjonariusze z całej Polski, którzy kończą tzw. kurs podstawowy, odbywali kilkutygodniowy staż w stolicy – mówi szef warszawskiej policji Adam Mularz.
– Mogliby zdobywać doświadczenie w pracy na ulicy, to oni mogliby w przyszłości zabezpieczać Euro 2012 – dodaje Mariusz Sokołowski, rzecznik komendanta głównego policji.
Na razie nie zapadły żadne decyzje. Eksperci zajmujący się bezpieczeństwem są jednak sceptyczni.
– Funkcjonariusze spoza Warszawy nie nauczą się miasta przez kilka tygodni, będzie z nimi kłopot, bo się będą gubić – mówi były oficer komendy stołecznej. – Poza tym będzie ich zbyt mało, aby byli obecni w stolicy przez cały rok.
W tym roku na kurs podstawowy zostało przyjętych w całym kraju ponad 5 tys. osób. Mają być one kierowane nie tylko do Warszawy, ale także do innych dużych miast.
Na nagrody i radiowozy
Od czasu prezydentury Lecha Kaczyńskiego stołeczny samorząd inwestował miliony w bezpieczeństwo. Najwięcej w 2004 roku – 33 mln zł.W 2007 roku na policję miasto przeznaczyło 28,7 mln zł. Z czego ok. 7,1 mln na cztery kompanie służby kandydackiej, 8 mln na służbę ponadnormatywną, 5 mln na nowe etaty dla 100 dzielnicowych. Ponadto samorząd kupował radiowozy i sprzęt. Dał blisko 2,5 mln zł na nagrody dla funkcjonariuszy.
Władysław Stasiak - szef BBN, były wiceprezydent Warszawy
Uważam, że władze miasta powinny zastanowić się nad tym, czy nie przeznaczyć pieniędzy na inne cele związane z bezpieczeństwem. Np. na wzmocnienie dzielnicowych. Cenię sobie policjantów z oddziałów prewencji. To dzięki nim możliwy był sukces akcji „Sektor” w Śródmieściu. W okolicach Dworca Centralnego pojawiło się więcej patroli, zrobiło się bezpieczniej. Teraz nie ma jasnej koncepcji, kto ich zastąpi. Rozwiązaniem mogłaby być zmiana służby w oddziałach prewencji w zawodową. Na to potrzeba jednak dwóch, trzech lat.
Życie Warszawy
Janina Blikowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz