Jak przejąć państwowe miliony i luksusowe biuro w centrum Warszawy? Wystarczy odpowiednio przetłumaczyć jedno słowo ze statutu międzynarodowej organizacji ubezpieczeniowej. Były prezes KRUS i jego przyboczny przejęli kontrolę nad 8 milionami złotych. Nie mają zamiaru ich oddać.
W jaki sposób Roman Kwaśnicki przejął kontrolę nad polską sekcją Międzynarodowego Stowarzyszenia Instytucji Zabezpieczenia Społecznego (ISSA) z Genewy? Organizacja zajmuje się m.in. ubezpieczeniami rolników. Niedługo po tym jak został prezesem KRUS napisał do sekcji pismo, w którym prosił o "spowodowanie możliwości objęcia tej funkcji przez obecnego prezesa KRUS pana Romana Kwaśnickiego". Pismo trafiło do Kazimierza Pątkowskiego, sekretarza polskiego oddziału ISSA. I Kwaśnicki szefem został.
Na jakiej podstawie? Kwaśnicki powołuje się na tłumaczenie statutu ISSA z języka niemieckiego. Według jego wersji prezesem polskiej ISSA "mogą być tylko" pracownicy KRUS. Tymczasem według innego tłumaczenia, wykonanego w 2007 r., prezesem "powinni być" pracownicy KRUS. Kluczowe znaczenie ma niemiecki oryginał statutu i słowo "sollen", które należy tłumaczyć jako "powinien".
Dzięki takiemu tłumaczeniu Kwaśnicki trafił do ISSA. Co w takim razie wciąż tam robi, skoro z KRUS wyleciał z hukiem kilka miesięcy temu? Zdaniem naszych rozmówców w KRUS teraz powołuje się na to, że jest działaczem międzynarodowej organizacji, do której nikt z Polski nie ma prawa się wtrącać. Oznacza to, że wyrzucony z KRUS Kwaśnicki reprezentuje dziś KRUS w międzynarodowej organizacji.
Kwaśnicki rezyduje w luksusowym biurze w centrum Warszawy, w pałacyku przy ul. Foksal. To siedziba polskiego oddziału ISSA. Z ośmiu milionów, które KRUS dał ISSA, opłacane są rachunki, konferencje, wynajem biura, pensje pracowników.
Kto kontroluje, jak wydawane są te pieniądze? Kto sprawdza, czym zajmują się Kwaśnicki i jego współpracownicy? Nikt. Maria Lewandowska, rzecznik KRUS, twierdzi, że jej instytucja nie ma do tego prawa: - ISSA to organizacja międzynarodowa, niezależna od nas.
Z informacji DZIENNIKA wynika, że Ministerstwo Rolnictwa chce zablokować konta organizacji, którą przejął Kwaśnicki. W jaki sposób? "Przygotowujemy pismo do prokuratora generalnego. Chcemy żeby pomógł nam odzyskać nasze pieniądze" - mówi wysoki rangą urzędnik Ministerstwa Rolnictwa.
Tymczasem w KRUS wychodzą na jaw kolejne fakty z działalności byłego prezesa. Tuż przed swoim odwołaniem, 2 września, Kwaśnicki zamówił ekspertyzę, która miała dowieść, że nie łamie ustawy antykorupcyjnej. Za ośmiostronicową analizę, która go brała w obronę, KRUS dostała rachunek na ponad 17 tys. zł, ponad 2 tys. za stronę. Analizę zlecono prawdopodobnie bez przetargu, mimo że KRUS ma własne biuro prawne. Autorem cennego opracowania był Waldemar Gontarski - z wykształcenia weterynarz, członek PSL, lektor Radia Maryja, obrońca biskupa Wielgusa. Ekspertyzę pisał jako pracownik gabinetu prezesa Agencji Nieruchomości Rolnych (doradza mu od końca sierpnia), na papierze firmowym Zrzeszenia Prawników Polskich. Samo stowarzyszenie stanowczo odcina się od działalności Gontarskiego.
Kolejny kwiatek: Szefem Centrum Rehabilitacji Rolników w Jeleniej Górze jest Ryszard Barej, znajomy Kwaśnickiego i działacz PSL, mimo podejrzeń, że konkurs na to stanowisko został ustawiony. Marek Majcher, działacz PSL z rodzinnego miasta Kwaśnickiego, w lutym został głównym specjalistą w biurze organizacyjno- prawnym KRUS. Dziś pracuje w KRUS w Zielonej Górze.
Roman Kwaśnicki został zwolniony ze stanowiska prezesa KRUS na początku września. Z hukiem. Minister rolnictwa zdymisjonował go po serii tekstów DZIENNIKA o nepotyzmie w kasie i kontroli Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, która potwierdziła nasze ustalenia. Kiedy ujawniliśmy, że Kwaśnicki złamał też ustawę antykorupcyjną, jego interesami zajęło się CBA.
W biurze przy Foksal razem z nim pracuje Kazimierz Pątkowski, również opisywany przez DZIENNIK (zadbał w KRUS o pracę dla syna, swojej konkubiny i jej córki). Ile zarabiają i kto jeszcze tam pracuje jest tajemnicą, choć nie powinno. ISSA w Polsce jest bowiem finansowana przez państwowy KRUS. Wiadomo za to, że na sześcioletnią działalność sekcji z budżetu kasy (a konkretnie z podległego prezesowi KRUS funduszu składkowego) przelano 8 mln zł.
Jak ustalił DZIENNIK, od kilku miesięcy fundusz składkowy próbuje jednak odzyskać kontrolę nad 8 mln zł. Dlaczego? "Dotarły do nas informacje, że tylko w ciągu miesiąca urzędowania Kwaśnickiego z kont polskiej sekcji ISSA zniknęło 1,3 mln zł" - mówi nam wysoki urzędnik funduszu. "Napisaliśmy do niego trzy pisma, żeby rozliczył się z pieniędzy. Odmówił. Mówiąc wprost: sprawa wymknęła się nam spod kontroli. Daliśmy mu ultimatum do 7 listopada. Nie zareagował. Dostał nasze pieniądze i zachowuje się, jakby nie podlegał polskiemu prawu".
Na dodatek warszawska prokuratura po doniesieniu poprzedniego szefa ISSA Jacka Dubińskiego prowadzi dochodzenie, które ma wyjaśnić, czy przy obejmowaniu przez Kwaśnickiego funkcji prezydenta tej organizacji nie doszło do naruszenia prawa.
Jakie są efekty półrocznej działalności byłego szefa KRUS w ISSA? Ze strony internetowej tej międzynarodowej organizacji zrzeszającej 130 państw wynika, że zorganizował jedną konferencję i wydał jedną broszurę. W zeszłym tygodniu chcieliśmy porozmawiać z Kwaśnickim. Jednak już w środę rano wyjechał do rodzimej Jeleniej Góry.
DZIENNIK nie raz opisywał poczynania Romana Kwaśnickiego, za którego rządów KRUS zamieniła się w rodzinny folwark. Jak ujawniliśmy, w kasie oraz podległym jej Funduszu Składkowym karierę robili przyjaciółka Kwaśnickiego, jej brat i konkubina brata. Działacz PSL i znajomy Kwaśnickiego Marek Majcher dostał z kolei lukratywną umowę na "doradztwo w zakresie organizacji kasy", która opiewała na blisko 10 tys. zł.
O pracę dla syna, swej konkubiny i jej córki zadbał również Kazimierz Pątkowski, wówczas szara eminencja KRUS i prawa ręka prezesa Kwaśnickiego. W tych samych instytucjach pracę dostali bliscy jednego z dyrektorów w centrali KRUS - jego syn, narzeczona syna i jej matka. Z kolei szefową biura kadr w kasie została Jadwiga Wiśniewska, szwagierka ministra rolnictwa Marka Sawickiego.
Za rządów Kwaśnickiego konkurs na naczelnego lekarza kasy wygrał Jan Kopczyk, członek rady naczelnej PSL, który w latach 2002 - 2006 był prezesem KRUS. Za jego czasów Fundusz Składkowy kupił za prawie 30 mln zł niczym niezabezpieczone weksle, a KRUS zlecił wyposażenie swego ośrodka w Kołobrzegu firmie znajomego Kopczyka. Efekt był taki, że za magnetowid warty kilkaset złotych kasa zapłaciła blisko 10 tys., za laptopa - blisko 15 tys., a za ekspres do kawy - 25 tys.
Ujawniliśmy również, że Kwaśnicki, który prezesem KRUS został w styczniu tego roku, już na początku swego urzędowania złamał ustawę antykorupcyjną. Nie wpisał do oświadczenia majątkowego, że zasiada w radzie nadzorczej spółki akcyjnej Energosalix i we władzach fundacji "Zdrowa Wieś".
Wojciech Cieśla, Grzegorz Rzeczkowski
Dziennik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz