Sensacja w mokotowskim ratuszu. CBA zatrzymało wczoraj Grzegorza O., wiceburmistrza dzielnicy. Zarzut: podejrzenie korupcji.
Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego pojawili się w urzędzie przy ul. Rakowieckiej wczoraj ok. południa. Najpierw poszli do gabinetu burmistrza Jana Rasińskiego. Machnęli nakazem zatrzymania. - Burmistrz tak się przejął, że nie potrafił potem powiedzieć, jaka służba go odwiedziła - relacjonuje stołeczny samorządowiec.
Potem ruszyli prosto do gabinetu Grzegorza O. Wiceburmistrz odpowiedzialny m.in. za nieruchomości i politykę społeczną został zatrzymany i wyprowadzony z budynku. - Nikt nie wiedział, o co chodzi. Agenci nie zaplombowali gabinetu i nic z niego nie zabrali. Dlatego sądziliśmy, że może chodzić o sprawy niezwiązane z jego pracą w zarządzie dzielnicy - dodaje nasz rozmówca.
Według informacji "Gazety" wczorajsze zatrzymanie to ciąg dalszy śledztwa, którego głównym bohaterem jest były wiceburmistrz Ochoty i były działacz SdPl Maurycy S. Według prokuratury jest on zamieszany w korupcję przy dzierżawie parkingu oraz wyłudzanie pieniędzy przez stowarzyszenie Troska, którego był założycielem. Grzegorz O. jest ósmą osobą podejrzaną w tym śledztwie. Wczoraj był przesłuchiwany w warszawskim wydziale Prokuratury Krajowej. Przedstawiono mu zarzut korupcyjny. Nie przyznał się do winy, ale złożył szerokie wyjaśnienia.
- Ktoś pomówił pana O. i stąd zarzut - mówi osoba znająca przebieg śledztwa. - Sprawa nie jest jednoznaczna, więc zalecałbym ostrożność w wyciąganiu wniosków z faktu zatrzymania.
W mokotowskim ratuszu Grzegorz O. odpowiadał za nieruchomości. Było o nim głośno na początku roku, gdy porzucił macierzyste SLD i złożył akces do PO. To nietypowe posunięcie, bo obie partie działają w Warszawie w koalicji. Dotąd żaden z lokalnych polityków lewicy nie zdecydował się na taki ruch. Transfer oburzył działaczy SLD, wówczas postępowanie koalicjanta nazywali "zdradą". - Wiemy, że kolega jest w trudnej sytuacji, ale oceniając sprawę w kategoriach politycznych, można powiedzieć, że PO nie dokonała najlepszego wyboru - słyszymy.
Dziś w PO od wiceburmistrza się dystansują. Przypominają, że wprawdzie zaakceptowały go regionalne władze partii, ale nie zdążyło przyjąć żadne z kół.
Zanim wybrał partię rządzącą, robił udaną karierę w Sojuszu. Zasiadał w krajowych władzach, miał uznanie wśród weteranów lewicy, z którymi łączył go "styl dowcipu, wypowiadania się, patrzenia na świat". Mimo młodego wieku (niespełna 30 lat) zajmował szereg stanowisk w administracji publicznej. Należał do gabinetu politycznego ministra obrony Jerzego Szmajdzińskiego, w końcówce rządów SLD został rzecznikiem spółki Port Lotniczy Modlin, po ostatnich wyborach Sojusz rekomendował go na fotel wiceburmistrza Mokotowa. Miał opinię fachowca. Jak ustalili to w kuluarach byli koledzy partyjni Grzegorza O., nad zmianą jego politycznych barw pilnie pracowali liderzy Platformy. On sam twierdził, że był w trakcie przemiany duchowej. Katolicki światopogląd nie pozwalał mu na dalsze związki z lewicą, której przewodzi radykalny lider Grzegorz Napieralski. Narzekał, że stał się obiektem żartów starszych kolegów z partii. - Dobrze, że tacy jak ja odchodzą. Partia doznaje oczyszczenia - podsumowywał w "Gazecie".
Iwona Szpala, Piotr Machajski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz