2009/02/24

Czy radni oprą się pokusie politycznych posad

Czy radni, tak jak się to dzieje w Warszawie, powinni pracować w instytucjach zależnych od swoich politycznych liderów? - To powinno być zabronione. Aby dobrze wypełniać swoje zadania, muszą być niezależni materialnie od ośrodków władzy - mówi Grażyna Kopińska, szefowa programu "Przeciw Korupcji" Fundacji Batorego.
Wczoraj opisaliśmy w "Gazecie" kariery warszawskich radnych. Okazuje się, że większość tych najbardziej wpływowych z rządzącej Warszawą koalicji PO-Lewica dostało posady w instytucjach kontrolowanych przez Platformę: w urzędzie marszałkowskim, państwowych spółkach, firmach wojewody i ministerstwach.
Rozmowa z Grażyną Kopińską, szefową programu "Przeciw Korupcji" Fundacji Batorego
"Gazeta": Czołowi warszawscy radni - szefowie komisji i klubów - zawdzięczają pracę wojewodzie, ministrom, marszałkom województwa. Czyli radnego PO zatrudnia wysoki urzędnik z PO.Grażyna Kopińska: Trzeba sprawdzić, czy pracowali w tych instytucjach, zanim zdobyli mandat radnego, czy dopiero później.
Z 20-osobowej grupy radnych na takich posadach mniej więcej trzy czwarte dostało je po wygranych przez PO wyborach.
- Od lat powtarzam: radny jest po to, by rozwiązywać problemy swojej dzielnicy czy środowiska zawodowego. Dlatego powinien być materialnie niezależny od innych ośrodków władzy. Nie może się ich obawiać. Dziwię się, że Platforma stosuje wciąż te praktyki. Pamiętam, jakie cięgi w PO zbierał Paweł Piskorski za obsadzanie urzędów zaufanymi ludźmi. Gdy odszedł z partii, miało się to skończyć raz na zawsze.
Dlaczego stało się inaczej?
- Bo o takich sprawach łatwo wypowiadać się w teorii. Gdy pojawia się pokusa, zaczynają dochodzić do głosu inne racje. Pojawiają się argumenty typu: "dotąd wszyscy brali stanowiska z partyjnych parytetów", "ci z poprzedniej ekipy byli mniej kompetentni", "właściwe dlaczego ja mam nie brać posady, skoro tak bardzo angażuję się w życie publiczne".
Jak można ten problem rozwiązać?
- Mogą to zrobić władze partii, zakazując swoim radnym brania stanowisk z puli politycznej, np. w przygotowanym na własny użytek kodeksie etycznym. Kłopot w tym, że rządzący mają skłonność do zachłystywania się popularnością. Gdy ich partia ma dobre wyniki w sondażach, wpadają w samozachwyt i nie palą się do ograniczania przywilejów.
Rozmowa z Małgorzatą Kidawą-Błońską, szefową warszawskiej PO
"Gazeta": Czy radni pani organizacji partyjnej powinni pracować w kontrolowanych przez PO instytucjach?Małgorzata Kidawa-Błońska: Każdy przypadek należy rozstrzygać indywidualnie. Sam fakt posiadania mandatu nie może zamykać drogi do urzędowej kariery.
Ale wszyscy zgodzili się, że radny nie może pracować w urzędzie miasta, bo powinien go kontrolować. Czy nie można tego zakazu rozszerzyć na inne państwowe instytucje i spółki, by radni stali się bardziej niezależni od politycznych mocodawców?
- To byłoby chyba zbyt mocne ograniczenie ich praw, obawiam się, że niezgodne z konstytucją. Warszawscy radni naprawdę nie mają lekko - są pod ciągłą kontrolą bardzo silnych tu mediów.
Czyli rozdawania stanowisk według partyjnego klucza nie da się ograniczyć?
- Tego nie powiedziałam. Wiem, że to psuje wizerunek mojej partii. Chcę zorganizować debatę na ten temat. Może uda się znaleźć jakieś rozwiązanie.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
Rozmawiał: Jan Fusiecki

Brak komentarzy: