2009/02/06

Miliony jeszcze nie stracone

Ursynowscy urzędnicy i prawnicy nie umieli wyegzekwować 74 mln zł kar za dwa lata opóźnień w budowie hali sportowej? – To nie ich nieudolność. To wyrok sądu był kuriozalny – władze miasta bronią burmistrza dzielnicy.

Kłamstwo i 17 miesięcy bezczynności w sprawie hali sportowej przy ul. Pileckiego dyskwalifikuje burmistrza Ursynowa Tomasza Mencinę jako pełnieniącego jakiejkolwiek funkcje publiczne! Jestem gotów udowodnić moje słowa w sądzie – oświadczył wczoraj radny Ursynowa Piotr Guział z lokalnego stowarzyszenia Nasz Ursynów.
Ostre sformułowania padły na sesji Rady Warszawy, która omawiała tzw. aferę ursynowską, opisywaną ostatnio przez media. Chodzi o sądowy spór dzielnicy z Mostostalem-Export o 75 mln zł kar, które firma miała zapłacić miastu (zgodnie z umową z 2002 r.) za blisko dwuletnie opóźnienia przy budowie hali. Maksymalnie miało to być nawet 75 mln zł. Ale rozprawa w sądzie niespodziewanie zakończyła się niekorzystnie dla samorządu. Mostostal-Export w raportach za 2008 r. już pochwalił się, że po zwycięskim procesie jego akcje skoczyły o 10 proc.
Jak do tego doszło? W lutym 2007 r. Mostostal-Export wnioskował o zawieszenie postępowania sądowego, prowadzonego od 2006 r. Obecne władze Ursynowa przystały na tę prośbę. I przez 17 miesięcy nie interweniowały. Aż pod koniec ubiegłego roku sąd stwierdził, że nie kwalifikuje się ona do rozpatrywania jako cywilna, ale jako gospodarcza. I umorzył postępowanie.
Burmistrz Tomasz Mencina tłumaczy, że zgoda na przerwanie sprawy hali wynikała z istniejących wówczas wątpliwości prawnych, czy mandat prezydent Warszawy jest ważny. Gdyby nie był, łatwo byłoby podważyć także sprawy sądowe prowadzone w dzielnicy. – To kłamstwo! W dokumentach nigdzie nie ma śladu, że chodziło o wątpliwości z prezydenckim mandatem! – ripostował radny Piotr Guział, jeden z głównych oponentów burmistrza na Ursynowie. – Poza tym sprawa mandatu wyjaśniła się po połowie roku. A bezczynność urzędników trwała 17 miesięcy. Burmistrz twierdził, że kłamcą nie jest i wierzy w wyjaśnienia prowadzącego tę sprawę mecenasa.
Władz Ursynowa bronił też wiceprezydent Andrzej Jakubiak. Jego zdaniem, urzędnicy i prawnicy nie zaniedbali sprawy, tylko wyrok sądu „był kuriozalny”. – I mówię to jako radca prawny. Gdy sąd uznaje, że sprawa powinna być rozpatrywana jako gospodarcza, kieruje ją do właściwego sądu, a nie umarza.
Sformułowania „afera i stracone 75 mln zł” wiceprezydent nazwał przesadą i nadużyciem. – Te pieniądze nie są jeszcze stracone. To tylko wyrok pierwszej instancji. Jest na niego zażalenie i dalej dochodzimy zapłaty kar – tłumaczy. Ale wątpi, by udało się wywalczyć aż 73,9 mln zł, gdy cała inwestycja kosztowała nieco ponad 18 mln zł.
Radni PiS, którzy domagali się wyjaśnień ratusza, zaczęli kpić – To jedna z większych afer samorządowych w tej kadencji, ale ze słów pana prezydenta wynika, że wszystko jest pięknie i w porządku. I lada moment usłyszymy o nagrodach dla ursynowskich urzędników – ironizował radny Adam Kwiatkowski. – A może mamy się spodziewać konsekwencji personalnych?– Sprawa nie jest zakończona, więc nie można mówić o konsekwencjach wobec urzędników. Poczekajmy na wyniki kontroli – oświadczył wiceprezydent. Sprawę bada też prokuratura i CBA.

Izabela Kraj

Życie Warszawy

Brak komentarzy: