2009/02/06

Jak Ratusz tłumaczy się z budowy hali przy ul. Hirszfelda

- Winien jest sąd i poprzednie władze dzielnicy, ale nie my - tak najwyżsi urzędnicy miejscy tłumaczyli się w czwartek z przegranej sprawy, przez którą miasto przegrało sprawę o wypłatę gigantycznego odszkodowania od firmy Mostostal-Eksport, która spóźniła budowę hali sportowej przy ul. Hirszfelda
Idzie o niebagatelną kwotę 74 mln zł. Kary umowne tej wysokości Mostostal-Eksport powinien zgodnie z podpisanym kontraktem zapłacić miastu za dwuletnie opóźnienie budowy hali widowiskowo-sportowej przy zbiegu Hirszfelda i Pileckiego.
Nie dał ani złotówki, bo - jak pisaliśmy wielokrotnie - urzędnicy burmistrza Ursynowa Tomasza Menciny (PO) w lutym 2007 r. zgodzili się na zawieszenie sprawy. Czekali z wnioskiem o jej wznowienie aż o półtora roku. Gdy go wreszcie złożyli, okazało się, że sprawa się przedawniła. Firma zlikwidowała rezerwę trzymaną na wypadek przegranej, a jej akcje (to spółka giełdowa) natychmiast wzrosły o blisko 10 proc.
Winni to "oni"
Politycy opozycyjnego PiS uznali to za rażącą niegospodarność i skierowanli sprawę do CBA. Oburzeni są również niektórzy radni lewicy, która w Warszawie ma koalicję z PO. Podczas wczorajszej sesji rady miejskiej na wniosek PiS i SdPl najwyżsi miejscy urzędnicy musieli tłumaczyć się przed radnymi z postępowania w tej sprawie. - Jestem radcą prawnym i powiem: wyrok sądu w tej sprawie jest kuriozalny. Złożyliśmy zażalenie - oświadczył wiceprezydent Warszawy Andrzej Jakubiak.
Potem długo mówił o historii budowy hali przy Hirszfelda, której początek sięga 2002 r. Sugerował, że za zaniedbania odpowiadają samorządowcy poprzedniej kadencji. - Z kontroli zarządzonej w 2003 r. przez Lecha Kaczynskiego wynika, że przetarg, który wygrał Mostostal-Eksport, miał uznaniowe kryteria, a wykonawca nie radzi sobie z tą inwestycją - mówił wiceprezydent Jakubiak, podając jednocześnie pełne składy zarządów, które rządziły Ursynowem w kadencji 2002-06.
Burmistrz wierzy na słowo
Ostatnie lata skwitował za to lakonicznym streszczeniem pism procesowych. Powtórzył za burmistrzem Ursynowa, że zawieszenie postępowania w 2007 r., na którą zgodziły się władze Ursynowa, wynikało z zamieszania wokół ważności mandatu Hanny Gronkiewicz-Waltz (PO) (zdaniem PiS straciła urząd, bo nie złożyła na czas kompletu oświadczeń majątkowych). Tymczasem w aktach sprawy nie ma na ten temat słowa. Zamieszanie wokół mandatu prezydent Warszawy nie tłumaczy też półtorarocznej zwłoki: Ursynów poprosił o wznowienie postępowania dopiero w sierpniu ub.r., półtora roku po werdykcie Trybunału Konstytucyjnego, z którego wynikało, że Hanna Gronkiewicz-Waltz jest pełnoprawnym prezydentem.
- Mamy do czynienia z kłamstwem. Urząd przez 17 miesięcy nie zrobił w tej sprawie nic, ale powodem nie było zamieszanie wokół mandatu prezydent Warszawy. Platforma mówi o wysokich standardach w polityce, jednocześnie toleruje w swoich szeregach taki styl rządzenia - mówił Piotr Guział, ursynowski radny SdPl.
Burmistrz Mencina oświadczył, że nie ma sobie nic do zarzucenia. A w całej sprawie wierzy swojemu radcy prawnemu Zdzisławowi Pietrzakowi na słowo. Na koniec burmistrz i jego radca ogłosili, że przeciwko "Gazecie Stołecznej", która pierwsza opisała tę sprawę, wytoczą sprawę w sądzie, bo czują się zniesławieni.
Gazeta Stołeczna
Jan Fusiecki

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Jestem zbulwersowana. Sprawa i wina urzędu (burmistrza i jego radcy prawnego) jest ewidentna, tłumaczenia żenujące, bewzwstyd powalający. I co na to PO? Jako wierna zwolenniczka i wyborczyni Platformy jestem w najwyższym stopniu zaniepokojona i zniesmaczona. Tym bardziej,że pazerność członków Platformy się szerzy (synekury w miejskich spółkach). To się źle skończy.