Marcin Kulicki, działacz mazowieckiej PO, który za dwa dwa tygodnie obejmie kierownictwo państwowej Krajowej Spółki Cukrowej. Tą nominacją są oburzeni nawet działacze partii Tuska, która kontroluje resort skarbu
- Dotąd pracowałem w mniejszych firmach. Nareszcie wejdę do pierwszej ligi - cieszy się Marcin Kulicki. I szykuje się do przeprowadzki. Dotąd był czołowym działaczem siedleckiej PO. Pracował w zarządzie siedleckiego Przedsiębiorstwa Energetycznego, odpowiednika warszawskiego SPEC.
Na czele giganta
Teraz zjedzie do Warszawy, aby objąć stanowisko prezesa Krajowej Spółki Cukrowej, największego w Polsce i dziewiątego co do wielkości producenta cukru w Europie. - Wygrałem konkurs na to stanowisko, opracowałem nową strategię. Wyprowadzę tę niedochodową dziś firmę na prostą - zapowiada.
Dla niektórych działaczy PO nominacja Kulickiego to kolejny przykład dzielenia kluczowych stanowisk w państwowym przemyśle według klucza politycznego. - Przez lata mówiłem, że w tej dziedzinie powinny decydować: kompetencje, doświadczenie i wiedza - mówi Jan Wyrowiński, senator PO, w 2006 r. rzecznik w gabinecie cieni Donalda Tuska odpowiedzialny za skarb państwa. - Kulicki nie nadaje się na to stanowisko, bo nie pracował dotąd w branży cukrowej i nie kierował nigdy tak dużą firmą.
A jego polityczne dokonania wzbudzały kontrowersje. Gdy w ostatnich wyborach samorządowych kandydował na prezydenta Siedlec, pracował jako szef siedleckiej filii wojewódzkiego urzędu pracy. Za publiczne pieniądze wykupił w prasie serię ogłoszeń promujących unijny program "Start w biznesie", które ilustrował swoim zdjęciem (pisaliśmy o tym w naszej gazecie).
Nikogo pałką nie zbiłemOstatecznie w ostatniej chwili z kandydowania zrezygnował, bo okazało się, że w czasach PRL służył w ZOMO. - Nie jesteśmy partią rozliczeniową, ale Kulicki powinien nam powiedzieć o tym wątku swojej biografii - mówi jeden z czołowych działaczy mazowieckiej PO. - Tymczasem to zataił, sprawa wyszła na jaw w kluczowym momencie kampanii. I w Siedlcach wybory na prezydenta wygrał PiS.
Kulicki jako jeden z architektów lokalnej koalicji PO-PiS dostał posadę zastępcy PiS-owskiego prezydenta Siedlec.
- Kolegom z PO mówiłem, że na mojej biografii jest rysa. Faktycznie nie powiedziałem, że to służba w ZOMO - przyznaje. I zapewnia: - Jednak nikogo nie pobiłem pałką. Gdy w 1987 r. wybierałem ZOMO jako służbę wojskową, miałem skończone technikum, żonę i małe dziecko. Uważam, że zachowałem się odpowiedzialnie. Wtedy polityka mnie nie obchodziła.
Jestem ze wsi, dam radę
- Wtedy każdy wiedział, co to ZOMO, ale problem jest gdzie indziej. Znam kandydatów znacznie lepiej od Kulickiego przygotowanych na szefa Krajowej Spółki Cukrowej. To stanowisko dla osoby znającej sektor cukrowniczy w Polsce i UE, odpornej na naciski polityczne - mówi Jan Wyrowiński.
Senator wysłał skargę do ministra skarbu. Napisał, że Kulickiego wybrano wbrew zasadom głoszonym przez PO, a cała sprawa naraża na szwank interes publiczny i dobre imię partii.
- Jednak nie dostałem odpowiedzi i już się jej nie spodziewam - mówi Wyrowiński.
Resort skarbu odpowiada, że prezesa spółki cukrowniczej wybiera rada nadzorcza, a nie minister. - Tylko że w tej radzie dominują ludzie z rekomendacji ministra skarbu - przypomina Wyrowiński.
Sam Marcin Kulicki jest przekonany, że doskonale nadaje się na stanowisko. - Jestem synem polskiej wsi, moi rodzice to rolnicy. Często do nich jeżdżę. Dlatego wiem, jak należy rozmawiać z producentami buraków - mówi.
Gazeta Stołeczna
Jan Fusiecki, współpraca Tomasz Ciechoński, Toruń
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz