2008/12/03

Odtajniony raport Julii Pitery to amatorszczyzna

W dokumencie nie ma dowodów, że CBA łamało prawo. Przeważają informacje dobrze znane z gazet.
Kompromitacja. Tak należy nazwać ujawniony wczoraj raport Julii Pitery na temat działalności Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Dokument przygotowany przez minister odpowiedzialną za walkę z korupcją w obecnym rządzie nie odpowiada na żadne ważne pytanie dotyczące głośnych akcji CBA.
Raport budził kontrowersje od chwili, gdy Julia Pitera zapowiedziała jego napisanie. Miał udowodnić, że CBA naginało i łamało prawo. Miał wyciągnąć na światło dzienne nielegalne operacje i rozprawić się z PiS-owską policją polityczną oraz stojącym na jej czele Mariuszem Kamińskim. Przez wiele miesięcy dokument był tajny. Teraz prawie cały został ujawniony. Tylko niewielkie fragmenty pozostają niedostępne.
Raport "Centralne Biuro Antykorupcyjne w kontekście ustalonych faktów" sprawia wrażenie, jakby miał być budowany według zasady Hitchcocka. Trzęsienie ziemi na początku, a potem napięcie rośnie. I rzeczywiście, zaczyna się obiecująco. We wstępie Pitera zarzuca PiS-owskiej ekipie, że pozwoliła działać CBA bez odpowiednich aktów wykonawczych. "Trzeba odpowiedzieć na pytanie, czy zaniechania legislacyjne były wynikiem zwykłego niedbalstwa (co jest oczywiście niedopuszczalne w działaniu żadnej instytucji publicznej), czy też było to działanie zamierzone, które pozwoliło na uznaniowość i dostosowanie środków do założonego z góry celu" - zastanawia się autorka raportu.
I tu pierwszy zgrzyt, bo po wielomiesięcznej pracy pani minister spodziewaliśmy się raczej odpowiedzi niż kolejnego pytania. Ale Pitera szybko znajduje wyjście z sytuacji. Według niej wątpliwości powinna zbadać sejmowa komisja śledcza. Niestety, w dalszej części raportu napięcie, zamiast rosnąć, szybko spada. Najpierw mamy długi opis braku odpowiednich szaf do przechowywania dokumentów. Przez to papiery leżały w CBA w kartonowych pudłach. Potem Pitera ujawnia braki kadrowe w Wydziale Rozpoznania Informacji CBA. W efekcie tego "nie wypracowano metodologii sortowania pod kątem merytorycznym napływającej masowo korespondencji" oraz spowodowano "zagrożenia dla ochrony informacji niejawnych przetwarzanych w systemach informatycznych". Nie ma nawet słowa o wycieku czy zgubieniu dokumentów.
Dalej nie jest lepiej. Na kilku kolejnych stronach pani minister pisze o ujawnionej przez prasę próbę podłączenia się CBA do bazy danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Znów nie ma mowy o złamaniu prawa. Przytoczona jest tylko korespondencja między szefem CBA i prezesem ZUS. Wymiana listów doprowadziła zresztą do porozumienia i ustalenia zasad korzystania CBA z danych.
W kolejnych rozdziałach dokumentu Pitera zarzuca CBA, że kupowało broń bez odpowiedniego rozporządzenia oraz wynajęło dwie siedziby - w Katowicach i Lublinie - z pominięciem procedury przetargowej. Mimo że od przejęcia władzy przez koalicję PO-PSL minął już rok, w raporcie pani minister dopiero zapowiada kontrole, które mają wyjaśnić, dlaczego Biuro wynajęło te właśnie lokale. I wreszcie dochodzimy do najważniejszej części, która stanowi ponad połowę raportu. Rozdział nazywa się "CBA vs polityka". Zawiedzie się jednak ten, który spodziewa się śladów politycznych rozkazów, jakie politycy PiS mieliby wydawać szefowi CBA lub jego oficerom.
Na kilkunastu stronach pani minister analizuje rozwój prowokacji przeciwko posłance PO Beacie Sawickiej. Choć Pitera powstrzymuje się przed wyciąganiem wniosków, to relacjonując rozwój sprawy, sugeruje, że albo operacja od początku była prowadzona po to, by uderzyć w Platformę, albo już w czasie trwania akcji szef CBA Mariusz Kamiński wpadł na pomysł, by sprawę wykorzystać politycznie. Co ma o tym świadczyć? Zbieżność w czasie rozwiązania Sejmu, kampanii wyborczej oraz rozpracowywania legnickiej posłanki. Pitera uznaje za niesłychane, że Sawickiej nie aresztowano zaraz po udanej prowokacji, gdy przyjęła 50 tys. zł łapówki. Zadaje pytanie dlaczego? Po czym sama sobie odpowiada, że operację prowadzono dalej, by zatrzymać burmistrza Helu Mirosława W., który 10 dni później przyjął 150 tys. zł łapówki za sprzedaż atrakcyjnej działki na Helu.
Julia Pitera nie ogranicza się jednak do demaskowania działań CBA. Opisuje także udział w spisku telewizji publicznej, a nawet Aleksandra Kwaśniewskiego, który podczas telewizyjnej debaty z Donaldem Tuskiem miał uporczywie pytać lidera PO o prywatyzuję szpitali.
Najwartościowszą częścią raportu jest dołączony do niego aneks. Są to (cytowane poniżej) fragmenty stenogramów z podsłuchanych rozmów między Beatą Sawicką a rozpracowującym ją agentem CBA. Nie pozostawiają one żadnych wątpliwości, że byłej posłanki PO nie trzeba było specjalnie prowokować. Jasno mówiła, jak wysokiej chce łapówki za pomoc w kupnie działki na Helu oraz jak łatwo będzie można na prywatyzacji szpitali zarobić.
Fragmenty zamieszczonych w raporcie stenogramów z podsłuchanych rozmów Beaty Sawickiej i agenta CBA Pieniądze na kampanię.
Agent: Dobra, OK. A powiedz mi teraz tak, no bo mówisz, że potrzebujesz sto tysięcy na tą swoją kampanię, to tylko… ja się zdaję na ciebie, ty mi to powiedz jak, żeby to było bezpieczne dla ciebie.
Sawicka: Ja muszę [wypowiedź niezrozumiała]
Agent: No jasne, ale no przecież…
Sawicka: Tak mi się wydaje, że sto tysięcy, a może sto pięćdziesiąt. Wszystko zależy od tego, jaka kampania będzie.
Agent: No tak, ale to co, przecież ci na konto nie przeleje, nie?
Sawicka: [wypowiedź niezrozumiała] oczywiście.
Agent: No, dlatego musisz mi powiedzieć, w jaki sposób to zrobić, nie? Tak, żebyś była OK, w tym, nie i?
Sawicka: Przynosi się w torbie i nic więcej.
Układy
Sawicka: Kurwa mać, tyle mam układów teraz wypracowanych i to wszystko w łeb weźmie, bo nie problem byłby, gdybyśmy my wzięli władzę.
Agent: No.
Sawicka: Tylko problem jest, jak oni jeszcze raz wezmą władzę i swoich ludzi powymieniają na kolejne władze.
Agent: Aha, to nie będzie dojścia, nie?
Sawicka: No, dojście zawsze jest.
Agent: No, no.
Sawicka: Nic w przyrodzie nie ginie, to jest kwestia wypracowania i czasu.
Agent: Jasne, jasne.
Prywatyzacja szpitali
Sawicka: Natomiast yyy… ja mam grupę ludzi, to nie jest duża grupa ludzi, bo nas jest troje.
Agent: Mhm.
Sawicka: Którzy mają, tworzą, wiadomo, prawo i tak dalej, ale przede wszystkim mają ogromną wiedzę na temat tego, co będzie w przyszłości, czyli prywatyzacja jednostek organizacyjnych służby zdrowia.
Agent: Mhm.
Sawicka: Będzie racjonalizacja sieci szpitali, będą samorządy zbywały majątki trwałe, czyli będą sprzedawać i przekształcać szpitale w spółki prawa handlowego.
Agent: Mhm.
Sawicka: No wiadomo, że będzie medycyna prywatna, będą szpitale prywatne. Od czego się będzie zaczynało? Od tego, że trzeba będzie stanąć do przetargu i kupić szpital. Agent: No dobra, a gdzie tu jest dla mnie interes? Ja zawsze muszę od końca, że tak powiem, gdzie ja zarabiam?
Sawicka: Gdzie zarabiasz?
Agent: I jak zarabiam?
Sawicka: Po pierwsze są budynki, przychodnie.
Agent: Mhm.
Sawicka: W centrum miasta (...) jak to ruszy, to będą ci mieli farta, którzy pierwsi będą wiedzieć. Agent: Mhm.
Sawicka: I dlatego [treść niezrozumiała] to nie chodzi o to, aby zła przychodnia i stary budynek. Agent: Mhm.
Sawicka: …do zagospodarowania, tylko chodzi przede wszystkim o ziemię, prawda? Agent: Mhm mhm.
Sawicka: Ale tak, jak na przykład u mnie, na zachodzie są yyy… szpitale, sanatoria w pięknych obiektach, również zabytkowych, które będą przekształcone na domy wczasowe, na zakłady opieki długoterminowej. (...)
Sawicka: Jest taki, dla przykładu, szpital górniczy, na przykład, przy KGHM-ie, ja już dzisiaj wiem, że ten szpital będzie prywatyzowany, świetne wyposażenie kardiologiczne, świetny zespół lekarzy.
Polska
Mariusz Staniszewski

Brak komentarzy: