Minister sportu urlopował swojego doradcę Lecha Baryckiego. Decyzja Mirosława Drzewieckiego zapadła po ujawnieniu przez DZIENNIK, że Barycki na oficjalnych uroczystościach naciskał na samorządowców, by pomogli w interesach spółce zarządzanej przez jego żonę.
Wczoraj przed południem minister sportu wysłał Baryckiego na przymusowy urlop. Jeśli zarzuty pod jego adresem się potwierdzą, pożegna się z posadą. "Słabo znam pana Baryckiego" - tłumaczy Drzewiecki. "Nie miałem z nim wielkiego kontaktu, zajmował się Orlikami."
Lech Barycki (PO) to członek gabinetu politycznego ministra sportu. Niemal dwa miesiące temu pojawił się w Szczytnie na otwarciu jednego z boisk Orlik. Jednak zamiast rozmawiać z samorządowcami o sporcie, naciskał na nich, żeby pomogli w interesach prywatnej medycznej firmie Falck.
Falck to jedna z największych spółek zajmujących się ratownictwem. Barycki, który na spotkaniach przedstawiał się jako "człowiek Platformy od spraw merytorycznych", był do niedawna doradcą prezesa Falck, a jego żona zarządza oddziałami tej firmy. W rozmowie ze starostą Szczytna Barycki żądał usunięcia dyrektora miejscowego szpitala, który przeszkadza w interesach firmy Falck. Nazwa medycznej spółki padła na tym samym spotkaniu w jego rozmowie z wojewodą.
O sprawie od dwóch miesięcy jest głośno wśród lokalnych urzędników z warmińsko-mazurskiego. Poseł Adam Krzyśków (PSL): "Zaalarmowali mnie samorządowcy. Zdziwiłem się, że przedstawiciel ministra sportu zachowuje się jak lobbysta: zajmuje się ratownictwem medycznym zamiast rozmawiać o boiskach."
Barycki pół roku temu wyleciał z hukiem z pracy w gabinecie politycznym minister zdrowia Ewy Kopacz, bo zataił swoje związki z Falckiem. Dziś wciąż je ukrywa: nie poinformował o pracy dla firmy w oświadczeniu, które złożył w Ministerstwie Sportu. Twierdzi, że nie musi, bo prezesowi medycznego giganta doradzał honorowo.
Julia Pitera, minister odpowiedzialna za walkę z korupcją uważa, że Barycki mija się z prawdą: powinien informować o swojej pracy dla medycznej spółki. "Ta sytuacja wyraźnie pokazuje, że brak jest politycznych mechanizmów weryfikujących ludzi, którzy znajdują się w otoczeniu wysokich urzędników państwowych" - ocenia Pitera. I dodaje: "Pan Barycki, nawet jeśli dla Falcka pracował społecznie, musi pamiętać, że jest członkiem partii, która rządzi, i że to, co robi, obciąża partię i jego zwierzchnika."
Według Pitery sytuacja, w której ktoś wyjeżdża służbowo w sprawach sportu, a zamiast tego zajmuje się rozmowami na styku władzy i biznesu, jest absolutnie niedopuszczalna.
Tymczasem urzędnik lobbysta - od wczoraj formalnie na urlopie - na razie nie rozstaje się z ministerstwem. Wczoraj po południu przysłał do redakcji DZIENNIKA oświadczenie. W dokumencie wysłanym z faksu w Ministerstwie Sportu przyznał, że na spotkaniu w Szczytnie, "w gronie kilkudziesięciu osób publicznie wyraził prywatną opinię na temat służby zdrowia w tym powiecie", ale nigdy nie sugerował, aby firma Falck podpisała umowę z jakąkolwiek placówką zdrowotną.
Czy po urlopie Barcyki wróci na stanowisko w ministerstwie? "To oczywiście decyzja ministra sportu, ale bardzo wątpię" - mówi DZIENNIKOWI Julia Pitera.
Wojciech Cieśla
dziennik.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz