Kolejna afera w otoczeniu ministra sportu Mirosława Drzewieckiego. DZIENNIK dowiedział się, że szef jego gabinetu politycznego Marcin Rosół był zatrudniony także w Agencji Rozwoju Mazowsza i pobierał dwie pensje. Wcześniej DZIENNIK ujawnił, że jeden z doradców ministra Drzewieckiego, Lech Barycki, naciskał na samorządowców, by pomogli w interesach spółce zarządzanej przez jego żonę.
29-letni Marcin Rosół to były pełnomocnik finansowy sztabu wyborczego PO, były asystent Grzegorza Schetyny i Donalda Tuska. Kiedy dwa lata temu "Newsweek" zarzucił mu nielegalne wyprowadzanie pieniędzy z partyjnej kasy, został zawieszony w partii, a sprawą zajęła się prokuratura. Śledztwo w tym roku umorzono (proces Rosoła z autorem artykułu trwa), działacz został odwieszony. We wrześniu został doradcą ministra sportu i dziś jest szefem jego gabinetu politycznego.
Kiedy Rosół trafiał do gabinetu ministra Drzewieckiego, był jednocześnie jednym z prezesów obsadzanej przez PO Agencji Rozwoju Mazowsza (ARM). Z AMR do tego samego gabinetu trafił też działacz PO Lech Barycki (został zawieszony po ujawnieniu przez DZIENNIK, że lobbował na rzecz prywatnej spółki). "Minister stwierdził, że skoro dobrze nam się kiedyś współpracowało, a prokuratura umorzyła dochodzenie, to nie ma powodu, bym nie pomógł mu w zajmowaniu się bieżącymi sprawami resortu. Obowiązków mam tyle, że pod koniec października zamierzam odejść z Agencji Rozwoju Mazowsza" - deklarował niemal trzy miesiące temu Rosół w rozmowie z TVP Info.
Okazuje się, że obowiązki w ministerstwie (gdzie - jak twierdzi - zarabia 6,5 tys. zł brutto) nie przeszkodziły Rosołowi zarządzać Agencją (gdzie ma dostawać 8,5 tys. zł brutto). W sumie na dwóch posadach zarabia 15 tys. zł brutto. Działacz PO dowodzi Centrum Obsługi Inwestora, Agencji wciąż ma gabinet, ale jak poinformowano nas w biurze ARM, jest tam trudno uchwytny.
Działalność Rosoła na dwóch posadach w ministerstwie nie jest tajemnicą. Kiedy pytamy Małgorzatę Pełechaty, rzecznik ministra, czy członkowie jego gabinetu mogą dorabiać w zewnętrznych firmach, obiecuje sprawdzić to w kadrach. Po kilku minutach oddzwania i przekazuje słuchawkę... Marcinowi Rosołowi. Działacz PO twierdzi, że złożył rezygnację z pracy w ARM 10 grudnia.
Sprawdzamy. Pracownica jego sekretariatu w ARM twierdzi, że prezesa Rosoła dziś nie będzie, ale chętnie podaje jego służbowy numer. Dzwonimy na ten numer Rosoła. Jest wyraźnie niezadowolony. Według niego do końca grudnia jeszcze "zamyka sprawy"" w Agencji, ale już pożegnał się ze współpracownikami. Nie ma sobie nic do zarzucenia. "W ministerstwie nie ma przepisów, które zabraniają pracy w innych firmach, o ile nie jest to działalność konkurencyjna, na przykład w związku sportowym" - mówi.
Wojciech Cieśla, PC
www.dziennik.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz