2008/12/18

Jak spółka Max-Film pozbawiła Warszawę kultowych kin

Czy działalność spółki Max-Film stała się przykrywką dla podejrzanych interesów? Jedno stwierdzić można na pewno – uwłaszczony państwowy majątek został roztrwoniony i wyprzedany. Firma przynosiła straty, swoją misję miała za nic, a kultowe warszawskie kina zostały sprzedane developerom. Reporterzy „Kawalerii” spróbowali rozwikłać sprawę niejasnych działań spółki.
W latach 2004-2007 z mapy Warszawy zniknęły kina w atrakcyjnych lokalizacjach: kino Skarpa, kino Praha, kino Relax oraz kino Wars, którymi zarządzała samorządowa spółka Max-Film. 100 % jej udziałów należy do marszałka województwa mazowieckiego.
Spółka w 2005 roku została skomercjalizowana i od tego momentu zaczęły się niejasności, doprowadziły do wyprzedaży przez Max-Film swojego majątku, żeby pokrywać straty. W planach firma miała zdobycie 20 procent krajowego rynku kinowego. Skoncentrowała się jednak na wyprzedaży najbardziej wartościowych działek w stolicy. Pod koniec 2007 roku prezes podał się do dymisji. Czy działania spółki były jasne?
Kto do tego doprowadził?
Kontrowersyjne decyzje podejmowali były prezes Krzysztof Andracki i jego dwaj zastępcy, Jacek Rusiecki i Jan Maria Jackowski. Kim są ci ludzie?Krzysztof Andracki to członek PO, uważany za człowieka Pawła Piskorskiego. W latach 2004-2007 był prezesem Max-Filmu i to za jego kadencji doszło do kontrowersyjnych transakcji. Pod młotek poszło kino Wars za 6,2 mln, Relax za 18,1 mln, Skarpa za 8,8 mln zł.
Zastępcą Andrackiego był Jacek Rusiecki z PiS, który miał już okazję zarządzać kinami na Pomorzu z ramienia spółki Neptun Films. Udziały w niej bardzo szybko zostały sprzedane firmie developerskiej. Drugi zastępca, Jan Maria Jackowski, kolejno poseł z listy AWS, od 2002 roku w LPR, to były członek Trybunału Stanu. Cała trójka odmówiła spotkania się z reporterami "Kawalerii", których metody określono jako "ubeckie".
Zarząd ma misję…
Zdaniem skarbnika województwa mazowieckiego Marka Miesztalskiego spółką kierowali kompetentni ludzie. - Widocznie to jedyni, jakich za te pieniądze, które może zaoferować spółka Max-Film,można było kupić - wyznał.
Założenia były ambitne. Na stronie spółki czytamy: "IF Max-Film inspiruje i edukuje poprzez propagowanie ambitnego kina polskiego i światowego oraz współpracę z wybitnymi twórcami".
- Czujemy się oszukani, gdyż mieliśmy zapewnienia, że jednak będziemy mogli prowadzić to kino pod patronatem SPINKI, która ma wieloletnie doświadczenie w promowaniu kina artystycznego – komentuje Marta Krutel, była dyrektor kina Luna, obecnie dyrektor generalny SPI.
Oburzenia nie krył reżyser Krzysztof Krauze. - Maksimum zysku, minimum filmu. Ja się urodziłem w Warszawie. Patrzę, jak te kina umierają. Czy to jest jakieś obrzydzenie do kultury? Czy chodzi po prostu o posady – zastanawia się w rozmowie z reporterką "Kawalerii" Iwoną Poredą. Przed dwoma i pół roku nikt nie odpowiedział na apele środowiska filmowego.
… jednak robi interesy
W drugiej połowie 2007 roku na wniosek Rady Nadzorczej w Max-Filmie zlecono zewnętrznej firmie przeprowadzenie audytu. Raport firmy Ernst&Young ujawnił szereg nieprawidłowości w działaniu Max -Filmu, m.in. kontrowersyjne umowy zawierane z agencją PR TOKYO.
A w raporcie czytamy: "Brak dokumentacji mimo tego, że spółka centrum Praha wypłacała wynagrodzenie agencji TOKYO. Były też przypadki, gdy kwota na fakturze przedstawionej przez agencję TOKYO odbiegała od wcześniej ustalonego kosztorysu". Wiele kosztowało m.in. dmuchanie balonów. Poza tym renomowana agencja PR prowadziła usługi transportowe dla Max-Filmu i zajmowała się wydobyciem kamienia.
Prokuratura nie widzi problemów
- Była konieczność skierowania wniosku o podejrzenie popełnienia przestępstwa do prokuratury – tłumaczy Lidia Rudzka, przewodnicząca rady nadzorczej spółki Max-Film.
Prokurator jednak nie widział podstaw do wszczęcia postępowania. - Osobiście przesłuchiwałem wyłącznie nowego prezesa pana Lecha Jaworskiego. Nie uznaliśmy za celowe przesłuchiwanie starego zarządu Max-Filmu – przyznaje prokurator z dzielnicy Praga-Północ Hubert Podolak.
- Prokurator zachował się w sposób kuriozalny. Jest doniesienie o poważnym przestępstwie. Prokurator zamiast przesłuchać członków rady nadzorczej, powołać biegłego, przesłuchuje obecnego prezesa i umarza postępowanie – zauważa Piotr Kruszyński, dyrektor Instytutu Prawa Karnego UW.
W sieci niejasnych powiązań
Nowe kino Praha zaprojektował Krzysztof Tyszkiewicz, a wybudowała firma, której jest wiceprezesem - Juvenes. Ta sama firma projektuje apartamentowce w miejscu kina Skarpa i Wars. Jej siedziba mieści się przy ul. Kłopotowskiego 22. Ten sam adres ma Serenus, spółka, która kupiła Wars. W biurowcu ma także siedzibę Warszawskie Towarzystwo Medyczne kierowane przez Jolantę Andracką, żonę eks-prezesa Max-Filmu.
Spółki łączy jeszcze jedno – developerska firma BBI pożyczyła Serenusowi pieniądze na kupno Warsu i to do niej należy Mazowieckie Towarzystwo Powiernicze, właściciel Skarpy.Niedawno BBI wykupiła 100 % udziałów w Juvenesie. Jedno jest pewne – wszystkie wymienione spółki łączy nazwisko byłego prezesa Max-Filmu Andrackiego oraz sam Max-Film.
Ulica Szerokich Interesów
To nie koniec powiązań. Zarówno prezes Juvenesu Rafał Szczepański jak i wiceprezes Krzysztof Tyszkiewicz należą do Stowarzyszenia Ulicy Szerokiej, wśród jej członków znajdujemy także byłego prezesa Max Filmu Krzysztofa Andrackiego. Ulica Szeroka to dawna nazwa ulicy Kłopotowskiego.
Marszałek umywa ręce
Marszałek województwa mazowieckiego przez dwa lata nie zrobił nic, by sprawdzić spółkę. Reporterzy spróbowali się umówić z Adamem Struzikiem. – Nie czuję się odpowiedzialny za likwidację. Uważam, że robienie wokół tego jakiejś zawieruchy, doszukiwanie się politycznych podtekstów, jak również obarczanie odpowiedzialnością mnie osobiście jest nieporozumieniem.
Max-Film szczyci się tym, że jest pomostem łączącym widza z kulturą i filmem, jednak okazało się, że jest pomostem dla developerów do robienia intratnych interesów. Efekt? Warszawę pozbawiono najlepszych kin. Odpowiedzialnych w zarządzie spółki Max-Film już nie ma. Na swoim stanowisku zasiada marszałek województwa Adam Struzik, który posiada 100 % udziałów Max-Filmie. Marszałkowi jednak brakuje poczucia winy.
Iwona Poreda / Jakub Stachowiakmyk/ec
www.tvnwarszawa.pl

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Kruszynski akurat o prokuratorach z pragi polnoc moglby sie nie wypowiadac, bo swoje interesy osobiste i personalne animozje przedklada nad rzeczowa ocene sytuacji.