2008/12/09

Lobbysta z Platformy pomaga Falckowi

Działacz PO Lech Barycki wyrzucony z Ministerstwa Zdrowia trafił do Ministerstwa Sportu. Na oficjalnych uroczystościach naciska na samorządowców, żeby pomogli w interesach spółce, którą... zarządza jego żona .

O działalności Lecha Baryckiego (PO), członka gabinetu politycznego ministra sportu, huczy wśród samorządowców warmińsko-mazurskiego. Powód? Niemal dwa miesiące temu Barycki pojawił się w Szczytnie. Zamiast rozmawiać z samorządowcami o sporcie, naciskał na nich, żeby pomogli w interesach prywatnej, medycznej firmie Falck. To jedna z największych spółek zajmujących się ratownictwem.
Barycki, który na spotkaniach przedstawiał się jako "człowiek Platformy od spraw merytorycznych", był do niedawna doradcą prezesa Falcka. Jego żona zarządza w Falcku Medycyna oddziałami firmy.
DZIENNIK ustalił, czego domagał się Barycki: w rozmowie ze starostą żądał usunięcia dyrektora szpitala w Szczytnie, który przeszkadza w interesach firmy Falck. Nazwa medycznej spółki padła w jego rozmowie z wojewodą.
O sprawie Baryckiego wiedzą już posłowie PSL i PO. Poseł Adam Krzyśków (PSL) mówi: "Zaalarmowali mnie samorządowcy. Zdziwiłem się, że przedstawiciel ministra sportu zachowuje się jak lobbysta: zajmuje się ratownictwem medycznym, zamiast rozmawiać o Orlikach."
Przychodzi Barycki, pyta o Falcka
17 października, piątek. Wiceminister sportu Tomasz Półgrabski otwiera nowe boisko Orlik w Szczytnie. Przecięcie wstęgi, przemówienie, rozdanie piłek, występ piłkarskiej młodzieżówki.
W rządowej świcie stoi Lech Barycki: łysiejący, wąsaty 60-latek, członek gabinetu politycznego ministra sportu. Na bankiecie po otwarciu Orlika dosiada się do szczycieńskiego starosty Jarosława Matłacha: "Jestem z Platformy, od spraw politycznych, a nie merytorycznych" - mówi. "Macie tu nieciekawą sytuację w szpitalu."
Zaskoczony Matłach potakuje. Co słyszy od członka gabinetu politycznego ministra sportu? Barycki przez kilka minut beszta starostę, że... źle zarządza szpitalem. I że ma niewłaściwego szefa szpitala.
Barycki jest świetnie zorientowany w sytuacji służby zdrowia w powiecie. Starosta próbuje oponować, rozmowa toczy się przy dużym stole, słuchają jej inni samorządowcy. Barycki po chwili odchodzi.
Dlaczego urzędnika z Ministerstwa Sportu interesuje szef szpitala w małym Szczytnie? Dyrektor Marek Michniewicz ma własną przychodnię, która zapewnia obsadę karetek WOPR na mazurskich jeziorach. A o przejęcie wodnych karetek walczy warszawska spółka Falck. Samorządowcy twierdzą, że dla Falcka łakomym kąskiem byłoby też przejęcie zwyczajnych karetek, które ma miejscowy szpital.
Dostaliśmy informację, że chodzą za nim służby.
Na tym samym spotkaniu w Szczytnie Barycki podchodzi do wojewody olsztyńskiego Mariana Podziewskiego. Wojewoda chce pomówić o inwestycjach sportowych w regionie: "W pewnym momencie ten pan zapytał, czy wiem, ile placówek prowadzi Falck w moim województwie" - mówi nam Podziewski. "Zdziwiłem się, zupełnie nie wiedziałem, o co chodzi."
Kilka dni po tej rozmowie w Urzędzie Wojewódzkim w Olsztynie pojawiła się prezes Falck Medycyna, Katarzyna Czajka, żeby rozmawiać o interesach spółki w warmińsko-mazurskim.
Następnego dnia po rozmowie z Baryckim starosta Matłach dzwoni do znajomego posła z warmińsko-mazurskiego, Adama Krzyśkowa z PSL. Pyta go o Baryckiego. Radzi się, co ma zrobić z tą sprawą. Mówi poseł: "Nie wiedziałem, kim jest Barycki. Byłem zażenowany, że przedstawiciel ministra sportu zajmuje się ratownictwem medycznym, zamiast rozmawiać o Orlikach."
W połowie listopada o naciskach Baryckiego dowiadują się kolejni parlamentarzyści. Żaden z nich oficjalnie nie zawiadamia o sytuacji ministra sportu, CBA czy prokuratury. Dlaczego? – Dostaliśmy informację, że wokół tego pana już chodzą jakieś służby – mówi "Dziennikowi" jeden z nich. – Poza tym naciskał w zawoalowany sposób. W rozmowie o szpitalu w Szczytnie nazwa "Falck" nie padła wprost.
To taka koincydencja
Barycki do lipca 2007 r., był doradcą prezesa spółki Falck i jej rzecznikiem. Publicznie zachwalał oferty Falck Medycyna, która m.in. kupuje udziały w państwowych przychodniach. W Falck Medycyna jego żonie Martynie podlegają wszystkie regiony tej firmy w Polsce.
Jesienią 2007 r. Barycki został szefem gabinetu politycznego minister zdrowia Ewy Kopacz. Wyleciał stamtąd na początku 2008 r. Oficjalnie minister straciła ochotę do pracy ze swoim doradcą. Nieoficjalnie z powodu kontaktów z Falckiem, których nie ujawnił w oświadczeniu o miejscach poprzedniego zatrudnienia (musiał je złożyć jako szef gabinetu politycznego). Latem tego roku Barycki odnalazł się w gabinecie politycznym ministra sportu Mirosława Drzewieckiego. Sprawdzamy: w oświadczeniu o miejscach poprzedniego zatrudnienia znów nie wspomniał o Falcku. "Pracowałem tam społecznie" - prycha Barycki, kiedy pytam go o oświadczenia.
To niejedyny raz, kiedy Barycki ukrywa swoje związki z Falckiem. We wrześniu 2006 r. pojawił się na senackiej komisji zdrowia, która pracowała nad ustawą o ratownictwie medycznym. Pracował dla Falcka, ale wystąpił jako... przedstawiciel Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych.
Kiedy do niego dzwonię, najpierw twierdzi, że nie interesował się szpitalem w Szczytnie. Potem przypomina sobie, że interesował się, ale "platonicznie", i nie działał na zlecenie Falcka.
Mecenas Michał Modro reprezentuje firmę Falck Medycyna. Potwierdza, że Falck starał się o wodne pogotowie i że napisał do starosty pismo, które dyskredytuje szefa szpitala. "Od lat znam się z panem Baryckim i jego żoną" - mówi Modro w rozmowie z DZIENNIKIEM. "Ale nie rozmawialiśmy nigdy o tamtym szpitalu. To koincydencja."
Czy Falck wie o działaniach Baryckiego? Katarzynę Czajkę, prezesa spółki Falck Medycyna, denerwują pytania o członka gabinetu politycznego ministra sportu: "Z tego co wiem, pan Barycki jest bardzo zajęty sprawami sportu. Nie zlecaliśmy mu prowadzenia żadnych rozmów."
Kim jest Lech Barycki?
Bartycki to wieloletni działacz Unii Wolności na warszawskiej Ochocie, do PO trafił, kiedy UW zeszła już z politycznej sceny. Złośliwi działacze PO nazywają go "gaciowym", bo przez wiele lat prowadził w stolicy pralnię.
On sam żongluje własnymi kwalifikacjami. W 2006 r. był rzecznikiem centrali firmy Falck i pracował jako specjalista od public relations. Ale kiedy startował z PO w wyborach, przedstawiał się jako dziennikarz. Dziś jest historykiem (ten kierunek na Akademii Obrony Narodowej skończył trzy lata temu). Na internetowym forum Polonia Militaris używa sześciu różnych pseudonimów.
W mazowieckiej PO uważany jest za ważnego działacza, jest szefem sądu koleżeńskiego, kandydatem na warszawskiego sekretarza Platformy.
-----------------
PLATONICZNIE INTERESUJĘ SIĘ SZPITALAMI
Wojciech Cieśla: Dlaczego tak bardzo interesuje się pan sytuacją szpitala w Szczytnie?

Lech Barycki: W żaden sposób się nie interesuję żadnym szpitalem w Szczytnie.
Tamtejsi samorządowcy twierdzą, że po otwarciu Orlika bardzo mocno się pan dopytywał o sytuację w szpitalu.
Znaczy... zaprotestowałem przeciwko wiedzy, którą oni tam jakąś mieli, ale to, że tak powiem, takie platoniczne było zainteresowanie.
Dlaczego pan się platonicznie interesuje szpitalem?
Nie wiem, czy pan wie, że kiedyś byłem szefem gabinetu politycznego pani Ewy Kopacz, więc ze zdrowiem miałem coś tam do czynienia, a wcześniej jeszcze byłem w PO osobą, która się zajmowała służbą zdrowia. Interesuję tym, co się dzieje w służbie zdrowia w Polsce, a wcześniej też interesowałem się, bo to wynikało z mojej pracy.
Ale teraz zajmuje się pan sportem. Dlaczego uważa pan, że dyrektor szpitala jest zły?
Słyszałem, że jednocześnie prowadzi prywatny ZOZ, który jest w konflikcie ze szpitalem, którego on jest dyrektorem.
A skąd miał pan takie informacje?
Niech pan sobie popyta na Warmii i Mazurach.
Czy firma Falck interesuje się przejęciem wodnego pogotowia, którym zajmuje się ten dyrektor?
Być może tak. Być może to z tego wynikać. Ale nie mam tej wiedzy od Falcka. To jest innego rodzaju wiedza.
Pamięta pan spotkanie z wojewodą olsztyńskim?
Słucham?
Czy pan się spotykał z wojewodą z Olsztyna?
No pewno, i jeszcze z paroma innymi wojewodami.
Czy w czasie tej rozmowy mówił pan o firmie Falck?
(długa cisza) Bardzo ciekawe pytania pan ma. Moja żona jest dyrektorem Falcka, nie wiem, czy pan wie.
Chodzi mi o to, czy w rozmowie z wojewodą poruszał pan temat firmy Falck.
Nie.
Dlaczego w oświadczeniach w ministerstwie nie podaje pan informacji, że pracował dla firmy Falck?
Bo nie pracowałem. Przez kilka miesięcy byłem doradcą prezesa. Honorowo. Nigdy nie byłem ich pracownikiem i nigdy nie brałem wynagrodzenia.
Wojciech Cieśla
dziennik