2008/03/29

Królowa Warszawy

Prezydenci wielkich miast zwykle starają się dystansować od bieżącej polityki. Ale nie Hanna Gronkiewicz-Waltz, której rządy nad stolicą obfitują w okazje do starcia z PiS i nie tylko.

Podczas rozmowy w swoim skromnym gabinecie sprawia wrażenie bankowca-biznesmena, który w sposób trochę technokratyczny myśli o przedsięwzięciu. Długo mówi o planach, inwestycjach, porządkowaniu finansów. Mało o marzeniach i wizjach. Jest spokojna, pozbawiona emocji.

Atmosfera się zmienia, kiedy zaczynamy rozmawiać o PiS. Pani prezydent natychmiast się ożywia. Budzi się polityczny fighter. Co dobrego zrobił w Warszawie Lech Kaczyński? – Muzeum Powstania Warszawskiego – przyznaje. Co jeszcze? Cisza. Po chwili dodaje: I jeszcze wydziały obsługi mieszkańców.

Hanna Gronkiewicz-Waltz, od kiedy rządzi w mieście, nie ma lekkiego życia. Choć Platforma jest przez dziennikarzy traktowana ze sporą pobłażliwością, to nie wiedzieć czemu nie dotyczy to pani prezydent Warszawy. W Internecie pojawiły się poświęcone jej blogi, złośliwe filmiki. Po wpisaniu w Google frazy „Bufetowa” i „Gronkiewicz” wyskakuje 15 tys. linków. Ale co zadziwiające, przede wszystkim jest atakowana przez naczelny organ walki z Kaczyńskimi – „Gazetę Wyborczą”.

Z czego to wynika? Współpracownicy pani prezydent twierdzą, że są nieustannie atakowani przez dwie niechętne im grupy: pisowców i byłych piskorczyków. Obie te grupy mają niezależnie od siebie inspirować dziennikarzy.


Zniszczyliście Warszawę!

Pierwsze miesiące warszawskiej działalności Hanny Gronkiewicz-Waltz to wojna z tym, co było. Wstrzymywanie decyzji poprzednika, składanie wniosków do prokuratury na prezydenta z PiS czy zarzucanie mu wydawania wielkich pieniędzy na luksusowe obiady i wino. Ta ostatnia historia na wielu komentatorach sprawiła wrażenie tak absurdalnej, że oburzyła się nawet „Wyborcza”. Zresztą tekstów wykpiwających ten fakturowy happening było znacznie więcej.

Pani prezydent dzisiaj spokojnie przekonuje, że te pieniądze wydawane były niezgodnie z zasadami. Tyle że prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie.

Prawda jest też taka, że PiS obrało sobie panią Hannę na cel od pierwszego dnia jej urzędowania. A ona z wigorem do tych bojów stawała.Chętnie występowała w telewizyjnych programach publicystycznych, gdzie walczyła z przeciwnikami z partii Kaczyńskiego. W jednym z programów ostro starła się z Joachimem Brudzińskim z PiS, krzycząc mu w nos: „zniszczyliście Warszawę!”, zarzucając seksizm i łamanie konstytucji za to, że powiedział: „szanuję panią jako damę”. W tym samym programie w ciągu półtorej minuty dziesięć razy powtórzyła podekscytowana swoje hasło: „Nigdy z PiS!” – wykrzykiwała.

Trudno się dziwić, że takie występy wywoływały emocje i dalsze kontrataki. Prezydenci wielkich miast zwykle starają się bardzo dystansować od bieżącej polityki, choćby po to, by nie tracić miru gospodarzy miasta. Mimo że większość swego zawodowego życia po 1989 roku spędziła w bankach, to Hannie Gronkiewicz-Waltz trudno się pozbyć wizerunku osoby zaangażowanej w polityczną walkę.


Nasi ludzie w naszych spółkach

Zwłaszcza że od kiedy przyszła do ratusza, swe zapowiedzi przekuwała w czyn. Zawarła koalicję z LiD. Usuwa ludzi PiS z rozmaitych funkcji, a na ich miejsce powołuje fachowców. Ale tak się składa, że nowi fachowcy dość często są działaczami Platformy albo LiD.

Sprawy personalne wzbudzają najwięcej emocji. Jakimś trafem kilkanaście konkursów na obsadę stanowisk w ratuszu wygrali ci, których wcześniej HGW zatrudniła jako pełniących obowiązki. I zwykle członkowie PO.

– Konkursy wygrywali najlepsi. Nic nie poradzę, że na te stanowiska można zatrudniać tylko ludzi z doświadczeniem w pracy w administracji publicznej i nie można brać nikogo z zewnątrz. Więc konkursy na dyrektorów wygrywają ci, którzy mają doświadczenie w pracy w samorządach. Na inne stanowiska – osoby z doświadczeniem w biznesie, ważnych instytucjach publicznych. Każdy urząd potrzebuje i doświadczenia, i świeżej krwi – przekonuje.

Na korytarzach ratusza można usłyszeć, że najbardziej kompetentni to ci, którzy mają doświadczenie w pracy z panią prezydent.

– Jeśli ustawa przeszkadza w swobodnym zatrudnianiu, to dlaczego pani prezydent o tym nie mówiła? Dlaczego Platforma nie zmieniła tej ustawy? Te konkursy to jedna wielka fikcja – mówi Michał Pretm, autor najsłynniejszego blogu poświęconego prezydent Warszawy HGW watch.

– Zarzuty dotyczące konkursów nie zawsze były sprawiedliwe – odpowiada Tomasz Andryszczyk, rzecznik urzędu. – Zgodnie z wymogami ustawy podchodzili do nich także ludzie, którzy od lat pracowali w ratuszu.A dlaczego działacze partyjni trafiają do spółek miejskich? – Na kilka tysięcy zatrudnionych osób to mała grupa ludzi – kompetentnych, z doświadczeniem i uprawnieniami do pełnienia konkretnych funkcji – broni się pani prezydent.


Wielkie zamiatanie

Ale nie tylko na zmianach personalnych polega zamiatanie po PiS. Paweł Poncyljusz, PiS: – Przede wszystkim zmienia wszystkie decyzje poprzedników. Wygląda na to, jakby postawiła sobie za punkt honoru obalić wszelkie decyzje Lecha Kaczyńskiego. A proces uzgodnień dla każdej inwestycji trwa przecież dwa – trzy lata. Dzięki temu nie uda jej się nic dokończyć. I ona zostawi wszystko rozgrzebane.

Michał Borowski, naczelny architekt Warszawy za Lecha Kaczyńskiego: – Pani prezydent rezygnuje z projektów zrobionych za jej poprzednika: konkursu na most Północny, projektu zabudowy terenów wokół PKiN. No i właśnie się dowiedzieliśmy, że ratusz chce zrezygnować z parku technologicznego na Augustówce.

Elżbieta Jakubiak, dyrektor biura Lecha Kaczyńskiego z czasów prezydentury w Warszawie: – Najgorsze jest to, że nie tworzy niczego nowego. Nie ma żadnych nowych projektów.

Na ten zgodny chór krytyków pani prezydent odpowiada błyskawicznie: – Zmieniam tylko złe projekty. Dobre kontynuuję, jak np. centrum Kopernika. Najpierw trzeba dokończyć to, co rozpoczęte. A rozpoczęto masę projektów bez zapewnienia im finansowania. Nie może tak wszystko stać rozgrzebane. Musimy uporządkować to, co jest. Można mieć wspaniałe wizje, tylko ktoś to musi potem zrobić. Dokończę Krakowskie Przedmieście. Będą most Krasińskiego, most Północny, stadion Legii, muzea i teatry. Zagospodaruję Pragę. Dokończę wszystko, czego poprzednicy nie zrobili – tłumaczy. Zapewnia, że wszystkie decyzje, które podjęła, są przemyślane i wynikają z przeprowadzanych analiz.


Warszawskie barwy kampanii

Tak właśnie zdaniem jej i współpracowników było z wypowiedzią na temat możliwości zmiany lokalizacji Stadionu Narodowego. – To nie było rzucone ot tak sobie. Przeprowadzono wstępne analizy, z których wynikało, że lepsza byłaby inna lokalizacja – mówi Andryszczyk.

Ale po tym, gdy media gremialnie skrytykowały ten pomysł, świeżo powołany rząd błyskawicznie zmienił zdanie. Pani prezydent musiała to zaakceptować. – Za pomysł przeniesienia stadionu wezwali ją i zrugali. I ona szybko ustąpiła. Gospodarz przegrał u niej z politykiem – kwituje Poncyljusz.

Michał Pretm uważa, że większość pojawiających się zarzutów wynika właśnie z nadmiernego zaangażowania w politykę. Przypomina, że już jako prezydent Warszawy była bardzo aktywna w czasie parlamentarnej kampanii Platformy. – Ostatni tydzień przed wyborami to był serial ogłaszania inwestycji: przetarg na drugą linię metra, zapowiedź obwodnicy śródmiejskiej, obietnica wydania ponad miliarda na uniwersytety trzeciego wieku. A na kilka godzin przed ciszą wyborczą ogłosiła przetarg na stadion Legii – wylicza.

Tomasz Andryszczyk replikuje: – Uczestniczyła w politycznych bojach wtedy, kiedy była atakowana. Sama z siebie nie inicjowała konfliktów.

Hanna Gronkiewicz-Waltz: – Na podstawie wniosków pokontrolnych złożyłam kilkanaście zawiadomień do prokuratury na poprzedników, Lech Kaczyński – kilkaset. Nie mogłam zrobić inaczej. A do walki wciągnięto mnie, bo podczas kampanii do parlamentu jako cel ataku na Platformę obrano sobie moje rządy w Warszawie – przekonuje.

Za co odwdzięczała się, grzmiąc o Jarosławie Kaczyńskim i jego współpracownikach na wiecu Platformy Obywatelskiej w Gnieźnie: „Polska nie chce cara ani czarnej sotni!”.


Długa lista zażaleń

A ta „czarna sotnia” bardzo chętnie krytykuje panią prezydent. Elżbieta Jakubiak: – Rządzi jak udzielnym księstwem. Może kogoś skarcić, może kogoś przywołać do porządku, ale ją trudno skarcić, bo nic nie robi. Jest jak królowa, która sama nie podejmuje decyzji. Chce, by inni za nią to robili.

Gronkiewicz Waltz: – Pracę trzeba delegować. Na tym polega zarządzanie. Mam ekipę najlepszych wiceprezydentów w historii Warszawy. Raz w tygodniu zbiera się mój zespól koordynacyjny: wszyscy wiceprezydenci, sekretarz, skarbnik. Wspólnie dyskutujemy, podejmujemy decyzje i delegujemy pracę. To najlepsza metoda zarządzania.

Największy żal mają do niej mieszkańcy Białołęki. Obiecała im publicznie podczas kampanii, że nie powstanie tam spalarnia śmieci. Przeciwnicy z PiS twierdzą, ze dzięki temu dostała właśnie tam 30 tys. głosów i wygrała wybory. A potem, jak przyszło co do czego, rozpoczęła budowę. Tylko że z opóźnieniem, dzięki czemu spalarnia będzie kosztować znacznie więcej. Bo trzeba ją teraz budować bardzo szybko, by nie płacić kar w Brukseli.

– Święcie wierzyłam, że można się wycofać z budowy spalarni. Dopiero w Brukseli powiedzieli mi, że nie ma takiej możliwości, że projekt jest traktowany całościowo – tłumaczy.

Kolejną decyzją, która wywołała wielkie emocje, był projekt zagospodarowania terenów wokół Pałacu Kultury. Zmieniła to, co było już zaplanowane. Jej współpracownicy twierdzą, ze ten plan był fatalny. Sama pani prezydent przypomina, że zapowiadała to w czasie kampanii. Od zawsze uważała, iż wokół PKiN muszą być wieżowce, które go trochę zasłonią. Taki ma pomysł i chce go zrealizować. – Ale dlaczego przez kaprys pani prezydent znowu opóźnia się rozstrzygnięcie nierozwiązanego od lat problemu? – pytają przeciwnicy.

Michał Borowski przekonuje, że projekt przeniesienia ratusza do Pałacu Saskiego jest zły. – Tam miało być Muzeum Historii Polski i Centrum Jana Pawła II. Budynki dla ludzi, nie dla urzędników. Poza tym ratusz się tam nie zmieści. Ratusz powinien być w dużym, nowoczesnym, funkcjonalnym biurowcu, który pomieści kilka tysięcy ludzi.

– Robiliśmy analizy funkcjonalności. To doskonałe miejsce na ratusz. A jeśli ktoś mi zarzuca, że buduję pałac dla siebie, to mówi bzdury, bo przecież korzystać z niego będą moi następcy. Warszawa powinna mieć reprezentacyjny ratusz, z którego mieszkańcy byliby dumni – mówi.

Podczas kampanii zapowiadała prywatyzację wielu spółek miejskich. Jak do tej pory nic w tej sprawie się nie zdarzyło.


Ratingi i inwestycje


Blog HGW watch, na którym można znaleźć wszelkie informacje na temat działalności pani prezydent, wywołuje w ratuszu wiele emocji. Ale pani prezydent godzi się z jego istnieniem. – Nie po to walczyłam o wolność, żeby mieć pretensje, że ktoś pisze blog na mój temat – mówi. Ale zastanawia się, czy stoją za tym działacze PiS, czy piskorczycy. – Jest zbieżność z pojawianiem się wpisów w blogu a późniejszymi akcjami politycznymi PiS – przekonuje. Wątpi, czy rzeczywiście istnieje taki ktoś jak „Pretm”.

A Pretm to pseudonim prawdziwego człowieka. Odwiedził redakcję „Rzeczpospolitej”, gdzie przez dwie godziny opowiadał o swoim blogu. Robi go wieczorami, nie jest członkiem żadnej partii. Skąd ta zbieżność jego postów z interpelacjami radnych PiS? – Po prostu zaczęli regularnie czytać mój blog – odpowiada. Co więcej, sam za wiele rzeczy chwali Hannę Gronkiewicz-Waltz. – Pani prezydent rozmija się z wieloma obietnicami wyborczymi, skandalem okazują się konkursy na stanowiska, angażuje miasto w politykę Platformy, ale też trzeba przyznać, że inwestycje ruszyły, a ona przyciąga do ratusza wielu fachowców – podkreśla.

Dzięki jej doświadczeniu bankowemu i ściągniętym do ratusza fachowcom od finansów po raz pierwszy w historii Warszawa otrzymała rating. Miasto przekazało sprawozdanie finansowe pod ocenę zewnętrznej firmy audytorskiej i otrzymało bardzo wysoką ocenę. To pozwoli sprzedać obligacje i zdobyć tańsze kredyty. Przedstawiciele dwóch konkurujących ze sobą agencji ratingowych Moody’s i Fitch w grudniu biegłego roku bardzo chwalili stan warszawskich finansów.

Pani prezydent zbiera też dobre oceny za przygotowanie uporządkowanego i proinwestycyjnego budżetu. Prace nad nowymi inwestycjami ruszyły, to prawda. Dużo się dzieje w sprawach transportu publicznego. Remont ulicy Puławskiej toczy się teraz sprawnie. Duży nacisk Gronkiewicz-Waltz kładzie na usprawnienie transportu; za jej rządów wydłużono czas pracy metra, częstotliwość kursowania pociągów.

Oczkiem w głowie jest projekt rewitalizacji Pragi-Północ. Miasto ma wydać na to ponad 100 mln złotych. Planowana jest renowacja kamienic, adaptacja historycznych budynków, promowanie działalności artystycznej, wprowadzanie partnerstwa prywatno-publicznego przy niektórych inwestycjach.

– Kaczyński nie zbudował służb planistycznych. Decydował, ale nie planował. A ona buduje plan. Bo bez planu będzie jeden wielki chaos – mówi doświadczony urbanista współpracujący z władzami wielu miast. Tyle że na razie te plany powstają w dość wolnym tempie.

Pani prezydent zapowiada, że na zrealizowanie planów potrzebuje ośmiu lat, dwóch kadencji. – To ciekawe – mówi Pretm. – Nie mówiła tego w czasie kampanii. Wtedy wszystko miało się stać w ciągu czterech lat. Jak widać, teraz zaczęła obniżać poziom oczekiwań. Bo jak twierdzi autor HGW watch, trudno będzie ją rozliczać. Zniknął bowiem z Internetu jej program wyborczy.

– Zapytałem o to, powiedzieli mi, że strona wróci za dwa miesiące. Potem jeszcze raz mi obiecywano, że wróci. A minął już prawie rok i strony dalej nie ma. I pewnie nie będzie. Bo było tam wiele bardzo konkretnych obietnic – mówi.

W Hannie Gronkiewicz-Waltz mieszają się dwie osoby: prawnik, bankowiec obeznany ze światowym biznesem z dużym doświadczeniem w zarządzaniu projektami, z pełnym emocji politycznym wojownikiem. Ale niektórzy widzą ją tak jak Paweł Poncyljusz: To taka dobra ciocia. Trochę nieporadna i wścieka się, gdy zwraca się jej uwagę. Decyzje podejmuje chaotycznie i nerwowo. Nie była dobra w roli szefowej Komisji Skarbu w Sejmie. A kiedy próbowałem jej pomóc, coś podpowiedzieć, bardzo się irytowała – mówi.

Z relacji kilku osób z różnych środowisk zajmujących się Warszawą wyłania się taki obraz. Gronkiewicz-Waltz i Lech Kaczyński to silne osobowości. Zupełnie inne. On centralizował, wiedział, czego chciał, i umiał tą scentralizowaną machiną zarządzać. Sam podejmował decyzje. Pilnował porządku. Bał się inwestycji.

Ona wręcz przeciwnie. Chce decentralizować. Decyzje często deleguje na innych. Buduje procedury, a nie marzenia. Porządkuje kasę, ale nie ma wielkich wizji. Poza tą jedną: żeby zniszczyć PiS.

Źródło : Rzeczpospolita
Autor: Igor Janke

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Pozwalam sobie zauważyć, że ten pożal się Boże blog jest typową hakownią na przeciwników politycznych godną czasów PRL-u z okresu 1945-1965 :-(((

Anonimowy pisze...

Z panią Prezydent Warszawy Hanną Gronkiewicz-Waltz jest dokładnie tak samo jak z pielęgniarkami protestującymi niedawno przed urzedem pana Jarosława Kaczyńskiego czyli najpierw po cichu naplujemy w twarz (czytaj: zagłuszymy ich telefony komórkowe) a potem każdą panią ucałujemy serdecznie i elegancko z pełnym szacunkiem w rekę, oczywiście ... na oczach kamer :-)))